ladies and gents, this is the moment you've waited for
"gorsze od nikotyny"
×××
- Powtórz. - nakazał Mike, po raz może I trzeci, kiedy siedziałem razem z nim u niego na łóżku.
- Idę z Ryan'em na randkę. - powtórzyłem.
Może i zdążyłem od poniedziałku oswoić się z tą myślą, ale nawet kilka godzin przed tą randką jest to dla mnie prawie nierealne. Tak bardzo, że dopiero teraz, w piątek po południu powiedziałem o tym Mike'owi. Cały tydzień miałem wrażenie, że Rye prędzej czy później odwoła to spotkanie. Nie rozmawialiśmy o tym, aż do dzisiaj, kiedy powiedział mi tylko rzeczy: ubierz się ciepło, zabierz puchate skarpetki, przyjadę po ciebie o 19.30. I to było tyle. Byłem tą informacją tak przejęty, że nawet nie byłem w stanie nic odpowiedzieć.
W tej chwili siedzę u Mikey'a w pokoju, bo przyniosłem mu notatki ze szkoły, co robiłem codziennie. Rozumiecie? Codziennie miałem okazję powiedzieć mu, że idę na pierwszą w moim życiu randkę, do tego z chłopakiem, do tego z RYAN'EM, ale tego nie zrobiłem.
W tym tygodniu, także, do naszej paczki dołączył Cal. Bo ziomek jest po prostu zajebisty. Składa roboty, słucha rocka, uwielbia "Gwiezdne Wojny", no i dostał ksywki "California" i "Marchewka". Poza tym naprawdę dobrze sobie radzi na tle plastycznym. No i odniosłem wrażenie że bardzo mnie lubi. Cały czas się do mnie uśmiecha, często udaje mu się mnie rozśmieszyć, siada ze mną na lekcjach. Jest naprawdę cudowny. Tylko boję się że Rye za nim nie przepada. I ja po prostu nie wiem czemu.
- Żartujesz sobie. - stwierdził szatyn, łapiąc się za głowę. Zacisnąłem wargi i pokręciłem głową.
- Kurwa, W KOŃCU! - wrzasnął, po czym chyba zapomniał o swojej chorobie. Zeskoczył z łóżka na którym siedzieliśmy i stanął, a raczej zaczął skakać dziko po podłodze, machać pięściami nad głową. Patrzyłem na niego z uniesionymi brwami, ale w moim żołądku coś się gotowało.
- Czemu ty się tak cieszysz? - zapytałem ostro zdziwiony, rozkładając ramiona. - Mike, ja nie wiem co ze sobą zrobić! Nie wiem co założyć, co to w ogóle będzie, co się tam wydarzy, TO JEST MOJA PIERWSZA W ŻYCIU RANDKA! - krzyknąłem, nie mogąc zapanować nad wyrzuceniem tego wszystkiego z siebie. Zobaczyłem, że Mike oparł się o biurko i spojrzał na mnie jednocześnie zszokowany, ale i zadowolony. Ja za to schowałem głowę w ramionach, bo czułem się okropnie.
- Mocne są te leki. - skomentował, na co wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Po chwili Mikey usiadł obok mnie i objął ramionami.
- Andy, na pewno będzie cudownie. - uśmiechnął się, kiedy na niego spojrzałem. - A teraz zbieraj zeszyty, idziemy do ciebie żebyś się ogarnął. - klepnął mnie w ramię, po czym zaczął się podnosić z łóżka. Spojrzałem na niego dużymi oczami.
- Pomożesz mi? - zapytałem cicho.
- Oczywiście że tak. - odpowiedział, tonem jakby to było oczywiste. - No już.
Dosłownie 10 minut później wchodziliśmy już do mojego domu, który oczywiście był pusty. I mama i Richard mają dzisiaj nocne zmiany, a Elliot pojechał do jakiegoś kolegi. Problem jest taki, że zostanę sam, a poza tym wrócę kiedy będzie już ciemno. Nie chciałem być sam.
- Co się tu stało? - zapytał Mikey, kiedy wprowadziłem go do swojego pokoju. Pytał dokładnie o ubrania porozwalane po podłodze. Sam też próbowałem znaleźć coś, żeby założyć na randkę.
- Chciałem wyglądać jak ktoś kto mógłby mieć chłopaka. - wzruszyłem ramionami.
- W tej chwili wyglądasz jak jedna wielka kupka bałaganu, która nie ma jeszsze chlopaka, która w sumie żyje w bałaganie. - recytował, rzucając jakieś wybrane ubrania na łóżko obok mnie. - Jezu, myłeś się w ogóle? - skrzywił się, na co usiadłem i spojrzałem na niego z ukosa.
CZYTASZ
𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONE
Fiksi PenggemarKażdy kto miałby okazję spojrzeć na życie szesnastoletniego Andy'ego z zewnątrz, uznał by że jego życie jest idealne, lub że się takie staje. Nic bardziej mylnego. Andy przeprowadza się do centrum miasta razem ze swoją matką. Są i plusy. Pierwszy ro...