×15×

509 49 43
                                    

Ogl zanim zaczniemy, wszem i wobec oświadczam, że 15 to moja jedna z moich ulubionych liczb, więc od dzisiejszego rozdziału, na samym początku będę pisać jakieś zupełnie zbędne informacje z mojego życia i głowy, bo tak chcę.

Dziś, kiedy to piszę, jest 12.11.19

Niemiecki jest dziwny.

"homecoming"

×××

- Pokażesz mi jeszcze nadgarstki? - zapytał Ryan, kiedy wsiedliśmy do auta, pół godziny po tamtej sytuacji. Było już prawie że ciemno, trochę po 18.00. Mama mnie zabije, jak wrócę za późno.

Westchnąłem cierpiętniczo, ale nie chciałem nic mówić, żeby nie nabrał podejrzeń, że mogłem coś robić. Podwinąłem rękawy i wystawiłem nadgarstki w kierunku bruneta.

- Cieszę się. - powiedział, biorąc je w dłonie. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest. Patrzył z powagą na blizny i gojące się rany, które były już mało widoczne. - Które są ode mnie? Znaczy... Przeze mnie? - spojrzał na mnie nieśmiało.

Uśmiechnąłem się z politowaniem.

- Za całokształt tamtej sytuacji są te jeszcze nie zagojone. - odpowiedziałem, poprawiając się w fotelu. Cały czułem się dziwnie i dobrze jednosześnie, kiedy trzymał moje ręce. - To ważne, żebyś wiedział?

- Tak. Bo już nie będzie świeżych.

Przeciągnął po moich nadgarstach kciukami, po czym naciągnął rękawy i jakby nigdy nic odwrócił się do kierownicy i odpalił pojazd, uśmiechając się pod nosem. Ruszyliśmy.

A ja dalej siedziałem jak na szpilkach, bo jego dotyk na moich rękach jakby przechodził po całym moim ciele, powodując walące serce i cholerne motylki w brzuchu.

Jechaliśmy w ciszy. Obydwoje pogrążeni we własnych myślach. Wyginałem się i wyciągałem głowę w dziwny sposób, żeby zobaczyć jak najwięcej gwiazd i elementów nocnego nieba.

- Może chcesz żebym otworzył dach? - zapytał chłopak ze śmiechem, widząc moje dziwaczne poczynaiania. Pomimo tego, że zdawałem sobie sprawę z jego obecności, na dźwięk jego głosu podskoczyłem nieznacznie.

- A możesz? - zapytałem, rumieniąc się delikatnie. Rye tylko uśmiechnął się pod nosem i sięgnął ręką na guzik pod dachem. Przytrzymał go, a mi ukazała się szyba rozciągająca się przez cały dach. Westchnąłem z uśmiechem, zadzierając głowę najbardziej jak się dało. Rye wyciągnął rękę do jakiejś wajchy pryz moim fotelu, a po chwili już na wpół leżałem na wygodnym fotelu, patrząc w gwiazdy z szerokim uśmiechem.

Było pięknie.

Czułem na sobie co chwila wzrok chłopaka. Założyłem ręce pod głowę.

- Śliczne. - powiedział nagle Rye, jakby zamyślony. Jakby mówił z innego wymiaru.

- Co? - zapytałem zdezorientowany, podnosząc się lekko.

- Znaczy... - zaplątał się, wlepiając wzrok w ulicę. - Światło odbija ci się w oczach. To po prostu śliczne. - widziałem jak mocniej zaciska ręce na kierownicy i spuszcza wzrok zawstydzony.

Postanowiłem nie komentować tego, że patrzył w moje oczy.

I to nie pierwszy raz.

***

Kiedy wyjechaliśmy na moją ulicę, aż poczułem smutek, że ten dzień już się kończy. Minął mi dobrze, bardzo dobrze.

𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz