"witamy w domu"
×××
Wbrew pozorom następnego dnia obudziłem się jak nowo narodzony. Udało mi się porządnie wziąć prysznic, ubrać się i zejść na dół.
Miałem dziś całkiem kreatywny nastrój, więc nawet spoko zaplanowałem sobie weekend. Wiązało się to z wyjściem z domu, co z mojej strony było w cholerę odważne, ale wybierałem się do miejsca w którym czułem się bezpiecznie. Jedno z nielicznych, no dobra, jedyne, ale jednak.
Może i o tym nie wspominałem, ale od 8 roku życia jeżdżę konno. Tata zabrał mnie do stadniny "Domino" na obrzeżach miasta, niedaleko od naszego ówczesnego miejsca zamieszkania. Tam właśnie znalazłem sobie przyjaciela - Haflingera imieniem Ollie. Jeżdżę na nim od tamtego czasu, dorastaliśmy razem. Razem poznaliśmy wszystkie tereny lasów naokoło stajni, oraz wygraliśmy mistrzostwo kraju w biegach przełajowych, kiedy miałem jedynie 13 lat. Jednak mój całkiem niezły talent do jazdy konnej wolę raczej ukrywać. Mało osób wie że to robię. Nie wiem czemu, chociaż prawdą jest że niezbyt lubię opowiadać o sobie.
Jazda po lesie, polach i nad wodą daje mi cholerne poczucie wolności. Jestem tylko ja, koń, oraz czasem muzyka w słuchawkach. Często jeżdżę na Ollie'm na oklep, a kiedy dotrzemy w jakieś wolne miejsce, kładę się na plecach na grzbiecie konia, patrząc w niebo, czasem nawet śpiewając. Jestem sam. W moim świecie, zamknięty.
Jednak nie zajrzałem do stadniny od jakichś 3 miesięcy. Najpierw przeprowadzka, potem te wszystkie akcje z nawrotem depresji. A tamtejsza prowadząca, pani Clark, jest dla mnie jak druga matka. To ona nauczyła mnie wszystkiego co teraz potrafię. Jej metody nauki są bardzo twarde, i dużo ode mnie wymagała, ale bardzo skutecznie. Cieszę się, że radzę sobie chociaż w jakimś sporcie.
Przebrany w czarne, luźne dżinsy przed kostkę, całe zniszczone, przetarte i wyblakłe, w których często zdarzało mi się jeździć, oraz czarną koszulkę na długi rękaw oraz ogromny biały tiszert z napisem "LA Devotee", zszedłem na dół w skarpetkach, wcześniej pakując wszystkie potrzebne rzeczy do plecaka, a telefon do przedniej kieszeni.
Jednak dalej uparcie pomijałem śniadanie. Nie byłem głodny, chociaż chciało mi się jeść, ale niczego nie przełknę. Nie ma opcji.
- Cześć. - rzuciłem rutynowo w kierunku mojej mamy, siedzącej przy stole, jedząc płatki i czytając jakąś książkę.
- Cześć. - odpowiedziała, uśmiechając się do mnie z pełnymi ustami. Podszedłem do czajnika, włączając wodę na herbatę. Klasyk.
- Jedziesz do stadniny? - zapytała po chwili.
- Wybieram się. - odpowiedziałem, uśmiechając się krótko.
- Fajnie. - odpowiedziała. - Pewnie się za tobą stęsknili.
Uśmiechnąłem się do siebie, wyjmując z szafy niebieski kubek, do którego wrzuciłem torebkę z herbatą.
- Gdzie reszta? - zapytałem, zalewają kubek wodą. Zaciągnąłem się pieknym zapachem herbaty.
- Richard poszedł z psem, a Elliot jeszcze śpi. - odpowiedziała, przewracając tym samym stronę książki. "Zapisane w wodzie". Mogłem się domyślić że jakiś kryminał, bo je uwielbiała. Ja preferowałem raczej książki psychologiczne i klasyki literatury, co jest naprawdę dziwne, bo osoby w moim wieku ogólnie rzadko kiedy czytają cokolwiek.
Ja jednak czytam bardzo dużo. Moje ulubione to "Mały Książę" i "Żółwie aż do końca". Obydwie czytałem z milion razy, znam na pamięć wszystkie cytaty. Książek jak już pewnie kiedyś wspomniałem, mam naprawdę dużo. Kiedyś czytałem jak najęty, zanim zająłem się bardziej płytami i muzyką.
CZYTASZ
𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONE
FanfictionKażdy kto miałby okazję spojrzeć na życie szesnastoletniego Andy'ego z zewnątrz, uznał by że jego życie jest idealne, lub że się takie staje. Nic bardziej mylnego. Andy przeprowadza się do centrum miasta razem ze swoją matką. Są i plusy. Pierwszy ro...