nie że coś, ale w tym rozdziale ktoś musi skomentować mi wszystko, serio.
proszę.
"rewrite the stars"
×××
- Jak powinienem się ubrać? Na "zobacz co tracisz", czy na "rozpierdoliłeś mnie na kawałki"? - zapytałem sarkastycznie, siadając z dupą przed szafą.
- Raczej na "patrz, jaki jestem śliczny, mogę być twoim chłopakiem". - odpowiedział Mikey, patrząc na mnie z ukosa z łóżka. Spojrzałem na niego psimi oczami, po czym westchnąłem i wstałem.
Wyciągnąłem z szafy czarne, dżinsowe ogrodniczki i białą koszulkę na długi rękaw. Wybrałem do tego czarne trampki na wyższej podeszwie, i wysokie białe skarpetki.
- Może być? - zapytałem Mikey'a. Spojrzał na strój, i uśmiechnął się.
- Super. - powiedział.
Siedział u mnie od samego rana, kiedy zdążyłem przynajmniej trzy razy zmienić moją decyzję na temat pójścia na aulę i spotkania z Ryan'em. Chyba oczywiste było że chciałem, bo cholernie chciałem się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić, ale strasznie się bałem. Bałem się, że nie dam rady wszystkiego mu powiedzieć, nawet nie wiedziałem jak sobie wyobrażać przebieg tej rozmowy. Bałem się, że Rye nic do mnie nie czuje.
Jednak zdecydowałem się pójść, pomimo że gdzieś głęboko czułem niepewność. Serce mocno mi waliło, a oddech się zatrzymywał, chociaż jeszcze nawet nie wyszedłem z domu. Bałem się strasznie.
Znowu westchnąłem, i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Zajęło mi to chwilę, bo ułożyłem też włosy, oraz umyłem twarz, ale w końcu wyszedłem z pomieszczenia świeży i pachnący.
Cały tydzień aż do dzisiaj chodziłem nabuzowany energią co do dzisiaj. Poszedłem też z Mikey'm do galerii, kupić prezenty, między innymi na sekretnego Mikołaja w naszej klasie. Robiłem prezent Carlos'owi, ale kupiłem też prezent dla Cala. Żeby wiedział, że nie mam mu za złe że mu się podobam.
Przygotowałem też małe upominki dla Mikey'a i... No i dla Ryan'a też, muszę się przyznać. Narysowałem Mikey'a w stylu anime, którego ostatnio się nauczyłem (z czego, nawiasem mówiąc, jestem cholernie dumny), oraz zrobiłem węglową wersję Ryan'a, jednego z jego zdjęć z instagrama. Jeśli nie uda nam się dogadać, jakoś mu to zostawię. W końcu to święta.
W tym roku, oczywiście znowu jedziemy na święta do Manchesteru, a Richard i Elliot jadą z nami. Tak jak zwykle, 22 grudnia. Dzisiaj jest 18, a jutro 19, czyli ostatni dzień szkoły w tym roku.
Dociera do mnie, że zaraz kończy się kolejny rok mojego życia, a zaraz będę miał 17 lat, i zacznę trzeci rok liceum, kiedy wszyscy moi znajomi będą już dorośli. Nie wspominając o Ryan'ie, który tak naprawdę za miesiąc z kawałkiem kończy jebane 19 lat. Ale chyba jednak są jakieś plusy bycia najmłodszym w grupie, w sumie nawet to lubiłem.
- Chyba już czas żebyśmy szli. - stwierdził Mikey, kiedy wyszedłem z łazienki. Sprawdziłem godzinę na telefonie, była 11.26, czyli miał rację.
Wychodząc z domu, zarzuciłem na siebie puchate, żółte futerko z uszami misia na kapturze, i zakładając wspomniany kaptur, wyszliśmy na mroźne ulice.
- Mógłby śnieg popadać. - stwierdził Mikey, kiedy szliśmy chodnikiem. W niektórych miejscach były pozamarzane kałuże.
- Racja. - potwierdziłem, patrząc w niebo. Uwielbiałem śnieg.
- Idziesz na dyskotekę? - zapytał mnie wtedy Mikey. On zapewne szedł. I to nie sam.
- Jeszcze nie wiem. - odpowiedziałem. - Obstawiam że idziesz z Jack'iem, więc nie chcę być piątym kołem u wozu.
CZYTASZ
𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONE
FanfictionKażdy kto miałby okazję spojrzeć na życie szesnastoletniego Andy'ego z zewnątrz, uznał by że jego życie jest idealne, lub że się takie staje. Nic bardziej mylnego. Andy przeprowadza się do centrum miasta razem ze swoją matką. Są i plusy. Pierwszy ro...