×38×

314 41 54
                                    

"zajmij się sobą"

×××

Kiedy chłopaki wbiegli do mojego pokoju siedziałem na łóżku i zwyczajnie płakałem. Zwinięty, siedziałem i wypłakiwałem oczy, bo byłem głupi. Miałem złamane serce.

- Andy. - usłyszałem delikatny głos Mikey'a, ale nawet nie podniosłem wzroku. Łóżko się przy mnie ugięło, a chyba objęła mnie cała trójka, bo wymieszały się perfumy.

Ryczałem dalej, nie obchodziło mnie co działo się naokoło. I wtedy przez okno powietrze przeszył głośny krzyk. A ja rozpoznałem ten głos. I ryknąłem jeszcze głośniej. Bo cały czas go kochałem. A on cierpiał. Jeden z chłopaków, chyba Brook, wstał z łóżka i podszedł do okna.

- Rye leży na chodniku. - oświadczył. Był zdziwiony, ale smutny.

- Idę do niego. - stwierdził Mikey, wstając od mojej prawej strony. - Sprobóję się dowiedzieć co się stało, wy też. - najpewniej wskazał na mnie, po czym jego kroki coraz bardziej się oddalały.

- Andy. - odezwał się Carlos, przytulając mnie mocniej i zaczynając głaskać moje plecy. Poczułem jak Brook się do nas przysiada, i siada po mojej drugiej stronie, także mnie obejmując. - Co się stało? - zapytał czerwonowłosy. Uderzyłem głową w kolana.

- B-byłe-em głu-pi. - wydukałem cichutko.

byłeś dziwką Fowler.

oddałeś mu się, w ogóle nie myśląc.

naprawdę myślałeś że on może cię pokochać?

głupi byłeś.

strasznie głupi.

Wtedy nawet nie chciałem się kłócić. Bo taka była prawda. Byłem głupi. Byłem glupi, wierzyłem w każde słowo które do mnie mówił. Straciłem Ryan'a, straciłem miłość mojego życia, straciłem jedyne oparcie psychiczne. Straciłem mój jebany sens życia.

- Co powiedział? - zapytał Brook, a wydało mi się, że był wkurzony. Może nawet wściekły.

- Nie musiał nic mówić. - odpowiedziałem smutno.

Drzwi od mojego pokoju otworzyły się szeroko i szybko. Wtedy spojrzałem. I był to Mikey. Na jego twarzy była kompletna powaga, smutek i złość. Był lekko zaczerwieniony na policzkach.

- Hannah pocałowała Ryan'a. - oświadczył. Obydwaj chłopacy przy mnie poruszyli się niespokojnie.

- CO?! - krzyknął Carlos równo z Brook'iem.

- Ale co ona tam robiła?! - zawołał Brook, wyrzucając dłonie w górę.

- Rye nie wie, chyba po prostu tam była. - westchnął Mike, opierając się o framugę drzwi. Prychnąłem.

- Andy, on na ciebie czeka przed domem, bardzo chce...

- Nie będę z nim rozmawiał! - warknąłem, starając się nie krzyknąć. - Jebany kłamca.

- On naprawdę nie wie...

- TO CZEMU ODDAŁ POCAŁUNEK?! - rozłożyłem ramiona, nie mogąc się powstrzymać. Mikey patrzył na mnie ze smutkiem, a we mnie się gotowało. Jebane, nie chcę troski. Chcę... Boże, nie wiem nawet czego chcę.

- Pozwól mu się przeprosić. - poprosił Mikey delikatnie, siadając na brzegu łóżka. Zacisnąłem zęby.

- Może o tym zapomnieć. - warknąłem. - Nie ma opcji że z nim porozmawiam.

Wtedy mój telefon zaczął wibrować, a kiedy spojrzałem na wyświetlacz, ponownie prychnąłem. Odrzuciłem połączenie od Ryan'a. Ale on zadzwonił jeszcze raz.

𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz