×16×

447 50 49
                                    

17.11.19 i każdy dzień do dziś.

"JESZYK"

AKTYWNOŚĆ

"7 słów"

×××

- Cześć. - uśmiechnąłem się blado, podchodząc do naszego stałego stolika. Na miejscach siedzieli już Brook, Carlos i Mikey.

A czemu blado?

To chyba oczywiste.

Bo jestem dupą i po prostu się nie wyspałem.

- Hejo. - uśmiechnął się Mikey w moim kierunku.

- Co ty taki blady? - zapytał Carlos, podnosząc wzrok z nad telefonu, kiedy zająłem ciężko swoje miejsce.

- Bo nie spałem? - oparłem twarz na dłoni. - Jakoś do 4 rano?

- Pisałeś z kimś? - zapytał Brook podejrzliwie, wymieniając z Mikey'm spojrzenia na poziomie pedofila.

- Nie? - uniosłem brwi, sięgając po torebkę z drożdżówką, która zapewnie została dostarczona przez Carlos'a, jak prawie codziennie. - Nie mogłem spać, to tyle. - wzruszyłem ramionami.

Kilka sekund ciszy, a poczułem za sobą czyjąś obecność. Chyba wiadomo czyją.

- Heeejka. - powiedział Ryan wesoło, a ja zwróciłem uwagę, że Mikey zachłysnął się powietrzem. Odwróciłem się. - Przyprowadziłem kogoś.

Krasz mojego najlepszego przyjaciela Mikey'a stał obok Ryan'a, z tacą w dłoniach i uśmiechał się promiennie.

ale agent

- Jack jestem. - przedstawił się brunet, kiwając głową w kierunku każdego z nas. Mikey wyglądał jakby schodził na poważny zawał serca, przez co ciężko było mi się nie roześmiać. - Mogę się dosiąść do was?

- Siadaj żyrafo. - zaśmiałem się, przesuwając dalej od Mikey'a. Szatyn posłał mi spojrzenie, które najpewniej miało mnie zabić, ale ja jedynie zachichotałem.

Coś czuję że przez najbliższe tygodnie ja i Ryan zabawimy się w swatki.

Wspominany brunet usiadł obok mnie z promiennym uśmiechem na twarzy, a ja dalej nie wierzyłem, że to właśnie ten sam człowiek niedalej jak wczoraj oświadczył mi cały zapłakany że jest gejem.

Teraz, kiedy na niego patrzę, zastanawiam się nad dwoma rzeczami.

Jak to możliwe że taki słodki i przystojny chłopak miał kiedyś dziewczynę?

Oraz, czy w tej chwili nosi maskę, a tak naprawdę rozpada się wewnętrznie.

Będę musiał go zapytać.

- Chyba będzie trzeba zmienić stolik. - zaśmiał się Brooklyn. - Bo zaczyna robić się ciasno.

- Ciasno. - Carlos uniósł brwi. - To można mieć w dupie.

Wszyscy poza szarookim wymieniliśmy spojrzenia, nabrałem powietrza do policzków. Nie minęła sekunda, a każdy równo ryknął śmiechem.

- Ty jak coś palniesz. - westchnął Mikey, kręcąc głową.

- Aż sobie to zapisze. - zaśmiał się Jack.

- Masterpiece. - Rye machnął zabawnie dłonią, na co ponownie zachichotałem.

- Masz. - wyciąganąłem z plecaka pomalowany case Mikey'a. Przesunąłem go po stole, widząc jak osoby naokoło wytrzesczają oczy.

- Genialne. - powiedział szatyn, biorąc przedmiot do ręki.

𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz