komentarze, plis
"ułoży się"
×××
Rozmowy, które słyszałem codziennie na szkolnych korytarzach wydały mi się jeszcze głośniejsze, od kiedy się wyciszyłem. Pojawiły się też ozdoby świąteczne, w końcu zaczął się grudzień. W poniedziałek nie poszedłem też na chór, wiedziałem że ominę nagrywki w studiu, ale mnie to nie obchodziło.
W poniedziałek Rye usiadł przy stoliku z drużyną, i nie miałem mu tego za złe. Nie chciałem z nim rozmawiać. W sumie wcale nie rozmawiałem. Mama umówiła mi psychologa, od kiedy przez dwa dni nie brałem leków. Wziąłem je w poniedziałek, chociaż prawie zostały we mnie wciśnięte. Nie było ze mną dobrze, naprawdę nie było ze mną dobrze.
- Andy? - usłyszałem głos za mną, więc odwróciłem się od szafki. Cal stał przede mną i patrzył na mnie z troską. Kiwnąłem na niego głową, witając się.
- Dobrze się czujesz? - zapytał. Pokręciłem głową.
- Czemu nie mówisz? - denerwowało mnie to już, kolejne przesłuchanie dzisiaj. Wzruszyłem ramionami.
- Widzę że coś jest nie tak, martwię się o ciebie. - w końcu westchnąłem głośno i ukucnąłem do plecaka, żeby wyjąć z niego zeszyt i długopis. Napisałem szybko:
Nie mam siły mówić, i po prostu przez jakiś czas nie będę. Przejdzie mi prędzej czy później, proszę, przestań mnie o to pytać, to męczące.
Cal westchnął, ale kiwnął głową.
- Pamiętaj że możesz podbijać, jeśli będziesz czegoś potrzebował. - powiedział delikatnie, kładąc mi dłoń na ramieniu na chwilę, po czym odszedł. A ja poczułem jak robi mi się ciepło na sercu. Cal martwił się o mnie, i chyba mu na mnie zależało. I było mi z tym bardzo miło.
Z nauczycieli język migowy znał tylko pan Coster, więc jakby co, mogłem porozumieć się z nim. Tylko z nim. Ale ogólnie robiłem mało co. Spędzałem przerwy w bibliotece szkolnej, rysując, a kiedy zobaczyłem na przerwie obiadowej jak daleko jest Rye, zupełnie straciłem ochotę na jedzenie. I nie zjadłem, pomimo że obiecałem nie tylko sobie. Z Ryan'em chociaż wypiłbym smoothie, ale bez niego nic nie było takie samo.
***
Kiedy otworzyłem oczy, byłem na łące. Ogromnej łące, pełnej kwiatów. Pięknej. Byłem ubrany tak jak się zapamiętałem, w bokserki, skarpetki i tiszert. I było mi ciepło.
Rozejrzałem się naokoło, zaciskając dłonie na brzegach koszulki. Byłem taki malutki, a łąka była ogromna.
- Andy! - usłyszałem znajomy głos, był wesoły. Odwróciłem się, po mojej prawej stał Ryan. Uśmiechał się szeroko, szczęśliwie, do mnie. Był ubrany w tą swoją bluzę, która tak bardzo wpadła mi w pamięć. Wydawał się wręcz błyszczeć. Uśmiechnąłem się szeroko, i podbiegłem do niego. Chciałem mu wszystko wytłumaczyć.
- Ryan! - krzyknąłem, łapiąc za jego bluzę. - Nie jestem na ciebie zły, przysięgam, tęsknię za tobą tak bardzo...
- Tęsknisz za nim? - to nie był mój Ryan, głos był damski. Podniosłem wzrok, brunet zamienił się w kobietę, i była to Hannah. Odsunąłem się dziko, puszczając, jak się okazało, jej koszulkę, widząc jej wredny uśmiech na twarzy.
Cofając się do tyłu, wpadłem na coś twardego, i domowe ciepło mnie ogarnęło. Odetchnąłem z ulgą, to był mój Rye. Objął mnie ramionami w talii, a ja się w niego wtuliłem.
CZYTASZ
𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONE
FanficKażdy kto miałby okazję spojrzeć na życie szesnastoletniego Andy'ego z zewnątrz, uznał by że jego życie jest idealne, lub że się takie staje. Nic bardziej mylnego. Andy przeprowadza się do centrum miasta razem ze swoją matką. Są i plusy. Pierwszy ro...