×17×

460 52 76
                                    

1.12.19

Za 29 dni moje urodziny, za 30 sylwester, za 23 gwiazdka, a za 5 Mikołajki.

To znaczy tyle, że jest grudzień, więc już mogę legalnie słuchać świątecznych piosenek!

(jebać że u nas w Toruniu na jarmarku już wyli wczoraj kolędy XD)

"jestem Joker'em"

×××

Ryan miał dziś po szkole jakiś ważny trening, więc nie mogliśmy się spotkać, co, szczerze mówiąc, trochę mnie zasmuciło. Odstawił tylko mnie i Mikey'a przed naszymi domami, i żegnając się, pojechał z powrotem do szkoły. Pożegnałem się z Mikey'm i wszedłem do domu.

Cameron rzucił się na mnie wesoło, zachaczając łapą o jakieś kartony na wejściu. Ukucnąłem i głaskałem go, kiedy spojrzałem na wspomniane kartony. W domu było cicho, mama i Rich byli jeszcze w pracy, a Elliot w szkole.

Były dwa, średnich rozmiarów, a na obydwu był napis "do wyrzucenia" nabazgrany czarnym markerem przez moją mamę.

Zapewne nie powinienem ich dotykać i sprawdzać co jest w środku.

Ale nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił.

Więc rozglądając się przez drzwi, upewniając tym samym, czy nikogo nie ma w domu, wziąłem całkiem ciężkie kartony do rąk i pobiegłem do siebie. Kiedy wchodziłem po schodach, coś podskakiwało w tym drugim z każdym stopniem.

matka mnie zabije.

Otworzyłem ramieniem drzwi swojego pokoju i po wejściu walnąłem kartony na podłogę przy szafie. Odszedłem kawałek żeby odłożyć plecak, ale wtedy w jednym z kartonów coś pstryknęło, a następnie usłyszałem dźwięk, który spowodował natychmiastowe łzy w moich oczach.

- Dziennik pokładowy, z dnia 15 lipca 2016 roku.

Głos należał do mojego taty.

A nagranie było aż nazbyt znajome.

Rzuciłem plecakiem o podłogę, i doskoczyłem do kartonów, zaczynając wywalać z nich przypadkowe rzeczy w towarzystwie głosu.

- Pan kapitan Andy Fowler właśnie tworzy dzieło sztuki na urodziny swojej matki, Sophie Fowler. Jego najwspanialszy ojciec właśnie zbudował statek, który ochrzcimy jej imieniem, prawda panie kapitanie?

- Tato! - krzyknąłem, a łzy płynęły mi po twarzy. - Tato!

- Tatooo, jestem na to za stary.

Ten głos był mój. Młodszy.

- Uwolnij więc swe wewnętrzne dziecko kapitanie.

Po chwili obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem, coś spadło na podłogę, a nagranie się skończyło.

- TATO! - krzyknąłem rozpaczliwie, szukając tego durnego Walkman'a. A z kartonów wywalałem rzeczy należące właśnie do niego. Moje płuca prawie zupełnie się zacisnęły, zacząłem płakać jak małe dziecko. W głowie miałem milion myśli.

Był dopiero na dnie tego drugiego.

- Tato. - wyszeptałem, łamiącym się głosem, biorąc mały przedmiot do drżących rąk. Opadłem na podłogę ciężko, jakoś dziwnie zwijając nogi. Gapiłem się w zakurzonego Walkman'a, czując coraz więcej łez na policzkach.

w tych kartonach

są rzeczy mojego taty.

te, których szukałem tak długo.

𝚠𝚑𝚊𝚝 𝚢𝚘𝚞 𝚌𝚊𝚗'𝚝 𝚜𝚎𝚎 × 𝑹𝒂𝒏𝒅𝒚 ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz