10

66 2 0
                                    

Obudziłam się z krzykiem. Byłam spocona, a z moich oczu sączyły się łzy. Otarłam je i opadłam na poduszkę. Głęboko odetchnęłam.

- To tylko sen... To tylko sen... - szeptałam do siebie.

Ten sen był czymś w rodzaju „déjà vu". Miałam wrażenie że kiedyś byłam już w tej samej sytuacji.

Była 10:00. Szybko zwlokłam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Pomalowałam się i ubrałam.

Zniosłam bagaże na dół i poszłam na śniadanie. Nikogo nie było w kuchni, więc zrobiłam sobie jakieś kanapki.

Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Był to Louis.

- Lou, odwieziesz mnie na lotnisko? - miałam nadzieję że Fizzy mu powiedziała o moich planach.

- Tak, jasne.

- Dzięki.

- Na pewno chcesz lecieć?

- Dlaczego mam nie lecieć?

- Masz szesnaście lat.

- Rozumiem, chcesz lecieć ze mną.

- No wiesz, mógłbym poznać Nowy Jork.

- Nie było już biletów.

- Tak jakby kupiłem nam dwa bilety do pierwszej klasy.

- Louis!!

- Wiedziałem że się zgodzisz. - wyszczerzył się. - Idę się spakować i powiedzieć ojcu że lecę.

Przewróciłam oczami, i zaśmiałam się. Kocham Louisa i Fizzy jak prawdziwe rodzeństwo. Oni też mnie zaakceptowali. Przynajmniej nie jestem samotna...

Kiedy przyszedł czas wyjazdu, pożegnaliśmy się z Fizzy, i wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu Louisa.

Lou śpiewał sobie do piosenek z radia. Śpiewał bardzo czysto, i przyjemnie się go słuchało.

- Zazdroszczę ci głosu.

- Oj tam, bez przesady. - odpowiedział ze śmiechem brunet.

- Naprawdę masz talent.

Louis się uśmiechnął. Niedługo później dojechaliśmy na lotnisko.

- A co Lily na twój lot? - spytał.

- Nie zgodziła się, ale i tak lecę.

- Mam wrażenie że wasze relacje się pogarszają z dnia na dzień. - powiedział smutno.

- Też tak myślę, ale nic na to nie poradzę. Jeśli ona nie chce nic z tym zrobić, to co ja mam zrobić?

Poszliśmy kupić sobie kawę ze starbucksa, i usiedliśmy w „poczekalni", czekając na nasz samolot. Odkąd pamietam, nienawidzę latać. Zawsze podczas lotu się cała trzęsę.

Mieliśmy miejsca obok siebie. Jakimś cudem, dzieliliśmy jedną taką „kabinę". Co ja mam się dziwić? To w końcu Will Tomlinson. Może kupić co tylko chce dzięki swojemu biznesowi.

- Ty się cała trzęsiesz. - powiedział Louis ze śmiechem.

- No brawo geniuszu. - odpowiedziałam.

- Nie bój się aż tak.

Przymknęłam oczy, i szybko zasnęłam. Obudziłam się jakieś dwie - trzy godziny później. Zostało nam i tak jeszcze więcej niż połowa drogi.

Little white lies // Harry Styles Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz