53.

33 2 0
                                    

- Co jest z Freddie'm??? - praktycznie krzyknęłam.

- Wykryto u niego wadę serce. - Załamał się Louis.

Do moich oczu napłynęły łzy.

- Nie mogę do was teraz przyjechać...

- Nie musisz przyjeżdżać, będę dzwonił. Muszę kończyć, pa.

- Pa...

Louis się rozłączył a ja usiadłam roztrzęsiona na łóżku. To niemożliwe. Dlaczego takie małe dziecko? Dlaczego to u niego akurat jest ta wada serca??

Ja : Jedziesz do niego do szpitala?

Louis : Nie wiem czy nie pojechać jutro

Ja : To pojedź wieczorem

Louis : Ok

Ja : Freddie jest w szpitalu

Hazza ❤️  : Co?? Ale dlaczego?? Coś się stało??

Ja : Wykryli u niego wadę serca...

Hazza ❤️ : Chcesz do nich lecieć?

Ja : Nie mogę, mam zdjęcia do filmu przecież

Hazza ❤️ : Dobra tylko utrzymuj kontakt z Louisem żeby nic sobie nie zrobił wiesz jak z nim jest

Ja : Tak, tak

***

Był wieczór. Louis jechał właśnie do szpitala zobaczyć Freddie'go, a ja byłam po całym dniu zdjęć. Siedzieliśmy z Harry'm na kanapie i piliśmy herbatę.

Byłam roztrzęsiona bo bałam się tego co powie Louis. Może wyjdzie z tego, chociaż nie wiem czy wady serca da się pozbyć.

- Już dawno minęła 21:00, dlaczego on jeszcze nie dzwoni??

- Musisz się uspokoić. - powiedział Harry.

Westchnęłam. Usłyszeliśmy dzwoniący telefon. Dzwonił Louis. Dopiero teraz zauważyłam, że Louis nagrał mi wiadomość.

Podniosłam telefon i odsłuchałam ją. Louis jechał samochodem. Słychać było że jego oddech był przyspieszony.

- Miałem zadzwonić, ale się załamałem. Przepraszam... Freddie, nie wytrzymał. To było silniejsze od niego ja...

Nagle urwało, a ja usłyszałam głośny trzask. Zmarszczyłam brwi. Potem usłyszałam syreny, a na samym końcu połączenie się urwało.

Moje serce przyspieszyło. Louis jechał samochodem... A jeśli coś mu się stało ??

Telefon wypadł mi z dłoni, a Harry się przestraszył.

- Wszytko w porządku?? - spytał przytulając mnie.

Pokręciłam głową.

- Freddie nie żyje...

- Co???

- Musimy do nich lecieć. Louis się rozłączył, potem było słychać syreny. Nie wiedziałam co się dzieje...

Harry włączył telewizję, a ja zmarszczyłam brwi.

Piosenkarz z 1D, Louis Tomlinson miał wypadek. Znajdujemy się właśnie na miejscu zdarzenia. Z tego co nam wiadomo, jego syn, Freddie Tomlinson zmarł kilka godzin temu w szpitalu z powodu wady serca wykrytej bardzo niedawno. Louis jest teraz wieziony do szpitala."

Wlepiałam się w telewizor z wytrzeszczonymi oczami.

- Musimy tam lecieć...

- Najwcześniej polecimy pojutrze nie znajdziesz teraz samolotu.

- A nie da się czegoś wykombinować??

- Można by prywatnym lecieć...

- Masz prywatny samolot??

- No mamy nadal nasz wspólny z czasów 1D.

- To dawaj lecimy!!

- Dobra idź się szybko spakuj i mnie też spakuj a ja obdzwonię wszystkich.

Wyskoczyłam jak oparzona z salonu i poleciałam nas spakować. Zajęło mi to zaledwie dwadzieścia minut. Harry był nieźle zdziwiony kiedy po tych dwudziestu minutach pojawiłam się z dwiema spakowanymi walizkami.

- Szybka jesteś.

Uśmiechnęłam się, zapłakana.

- Pójdę tylko zmyć makijaż i wracam za sekundę.

Pobiegłam do łazienki i szybko zmyłam wszystko co spływało po mojej twarzy.

Szybko wyszliśmy z domu. Powoli robiło się ciemno, a my jechaliśmy na lotnisko. Na szczęście Harry'emu udało się wszystko załatwić. Muszę przyznać że samolot był naprawdę wypasiony, ale nie bardzo się nad tym zastanawiałam w tamtym momencie.

- Przecież ja nie wytrzymam w tej puszce dziewięciu godzin. - jęknęłam.

- Wiesz, my tutaj z chłopakami dostawaliśmy pierdolca więc biegaliśmy po całym pokładzie.

Zaśmiałam się. Żeby zabić czas, zaczęliśmy oglądać jakiś film. Potem zaczęłam scrollować galerię w telefonie aż doszłam do pierwszego zdjęcia. Było ono zrobione pięć lat temu. Był to około rok przed wyprowadzką z LA.

Byłam ja i Veronica. Veronica... Dawno jej nie widziałam, ale po tym co zrobiła szczerze mówiąc nie chcę jej widzieć.

Little white lies // Harry Styles Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz