12

66 2 0
                                    

Następne miesiące miały dość szybko. Przywiązałam się do Vanessy. Nikt jednak do mnie nie zadzwonił, ani nie odwiedził. Nie wiem co dzieje się na zewnątrz.

O Harry'm słuch zaginął. Nie wiem co teraz robi, czy znalazł sobie kogoś innego.

Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Ja otworzę. - powiedziałam widząc że Vanessa jeszcze leży w łóżku.

Podeszłam do drzwi, i otworzyłam je.

- Ktoś do ciebie Nelly.

Poszłam za kobietą. Przy stole siedziała babcia.

- Babcia! - krzyknęłam.

Przybiegłam do niej i ją przytuliłam.

- Nikt do mnie nie zadzwonił, nikt nie odbierał. - szepnęłam łamiącym się głosem.

- Zabieram cię stąd.

- Naprawdę?? - spytałam niedowierzając.

Babcia pokiwała głową.

- Idź szybko się spakować.

Poszłam do pokoju.

- Van, wyjeżdżam.

- Co?? Zostawiasz mnie tu??

- Przepraszam. - powiedziałam przytulając ją. - jeszcze się spotkamy. Obiecuję.

Vanessa westchnęła. Szybko się spakowałam, i dosłownie wybiegłam z pokoju.

Wyszłam z budynku. Po raz pierwszy od jakichś pięciu miesięcy wyszłam do cywilizacji.

- Czy mama urodziła?

- Za miesiąc.

- Nie chcę jej widzieć.

- Lecisz ze mną do Nowego Jorku, ale najpierw zabierz wszystkie rzeczy z domu.

- A Louis, Fizzy? Co z nimi?

- Lecą z nami. Louis dostał się na studia w Nowym Jorku, a Fizzy na ostatni rok w szkole, tak samo jak ty. Zaczęli mnie traktować jak własną babcię.

Uśmiechnęłam się.

Niedługo potem, dojechałyśmy do domu. Modliłam się żeby nie było tam mojej matki.

Weszłam do salonu. Moja matka siedziała w salonie. Słysząc mnie, odwróciła się i wytrzeszczyła oczy.

- Nelly!? Co ty tu robisz !? Mamo? Dlaczego ją zabrałaś!?

- Przecież nie mogła zgnić w psychiatryku za nic!

- Zabierz ją stąd!!

- Najpierw się spakuje. - powiedziała ostro. - Louis i Felicite jadą z nami.

- O nie, nie, nie. Są pod moją opieką.

- Mylisz się Lily. Podpisali dokumenty o to, żebym była ich opiekunką prawną, a zresztą Louis jest już dorosły. Znienawidzili cię za ten psychiatryk. I po śmierci Willa nadal nie mogą sje pozbierać, a ty im nie pomagasz.

- Zaraz... Śmierci Willa? - spytałam zdziwiona.

- To był wypadek samochodowy... - odpowiedziała babcia.

Usiadłam obok matki.

- Powiedz mi dlaczego mnie tam oddałaś.

- Nelly.

- Teraz. Pewnie to wszystko cię przytłoczyło, tak!? Ale o mnie to już nie pomyślałaś. Dla jakiegoś bachora oddałaś swoją własną córkę do psychiatryka.

Wstałam z kanapy i poszłam na górę. Weszłam do mojego pokoju. Nic się nie zmieniło.

Zauważyłam na łóżku album. Otworzyłam go. Były tam powklejane zdjęcia mnie, Louisa, Fizzy i Harry'ego razem. Pare łez spłynęło po moich policzkach.

Włożyłam album do pudła, i zaczęłam ściągać ze ścian wszystkie zdjęcia, medale, i różne pamiątki z dzieciństwa. Wszystko włożyłam do pudeł.

- Nel!! - krzyknęło rodzeństwo w tym samym czasie.

Wstałam i podbiegłam do nich wtulając się w nich.

- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniliśmy.

- Ja też tęskniłam. A teraz będziemy mieszkać razem.

Uśmiechnęłam się. Kiedy wszyscy skończyliśmy się pakować, zeszliśmy na dół.

- Louis, Felicite, zastanówcie się czy na pewno chcecie lecieć. Tu bym wam było dobrze. - powiedziała moja matka.

- Zatrzymaj sobie dom dla siebie Lily, ale my wyjeżdżamy. - powiedział ostro Louis.

Nawet nie spojrzałam na swoją rodzicielkę, tylko wyszłam z domu.

Wpakowaliśmy walizki do bagażnika i pojechaliśmy na lotnisko.

Lecieliśmy kilkanaście godzin. Połowę lotu przespałam, a połowę przegadałam z Fizzy.

Ja z Fizzy, wzięłyśmy jeden pokój, a Louis drugi.

Było ich od groma u babci w apartamencie więc nie było z tym problemu.

Był lipiec, więc były wakacje. W sumie tym lepiej.

Oglądałam wszystkie moje zdjęcia które miałam w telefonie. Nagle znalazłam jedno z wesela mojej matki i Willa. Nawet nie wiem skąd je mam.

Był na nim zachód słońca, ja i Harry siedzieliśmy na dworze wtuleni w siebie.

- Co oglądasz? - spytała Fizzy wchodząc do mojego pokoju.

- W sumie to nic...

- Zadzwoń do niego. - powiedziała brunetka zaglądając do mojego telefonu.

Westchnęłam.

- To nie takie proste.

- Kobieto, ty nic nie zrobisz jak będziesz się tak nastawiać. Kochasz go, prawda? To w takim razie do niego zadzwoń.

Pokręciłam głową a Fizzy wyrwała mi telefon. Z prędkością światła wybrała numer Harry'ego i wcisnęła mi telefon do ręki.

- Zabiję cię. - syknęłam.

Miałam nadzieję że jednak nie odbierze, ale po paru sekundach czekania ktoś się odezwał.

- Halo? - odezwał się kobiecy głos.

- Umm, czy jest gdzieś Harry?

- Hazz? Jesteś tam?? Ktoś do ciebie!

Nie była to jego matka. Na sto procent. Nie znalałam tej dziewczyny.

- Harry bierze prysznic, mam mu coś przekazać?

- Tak... To znaczy w sumie to nic.

Zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, rozłączyłam się.

- Mówiłam że znajdzie sobie kogoś!! - wybuchłam. - Jakaś lafirynda się odezwała!

- Uspokój się, skąd w ogóle wiesz że to jego dziewczyna?

- Nazwała go „Hazz"...

- Oh.

- Dobra nieważne, Harry to przeszłość i koniec. Teraz zaczyna się nowy rozdział w moim życiu. Żadnych związków, ani konfliktów.

Cały czas jednak nie dawało mi spokoju jedno. A mianowicie ten SMS od Tylera, kiedy pisał że wie co zrobiłam. Skąd on by mógł o tym wiedzieć?

Little white lies // Harry Styles Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz