Po powrocie ze snu poszłam z Aną przejściem trochę niżej. Wydawała się zastanawiać. Ja też byłam zamyślona.
Podeszłyśmy pod celę starca. Stanęłyśmy na chwilę, ale nie usłyszałyśmy nic a nic. Ana zbliżyła się do drzwi i zastukała palcem. Odpowiedziała jej cisza.
-Mogłaś przygotować chip. - Rzekłam. Ana spojrzała na mnie.
-Nie mam klucza dostępu do innych pięter niż nasze, a zhackowanie takiego zajmuje tak z dziesięć snów conajmniej. Nie mogę na tak długo zostawiać włączonej szafki.
-Dlaczego?
-Ludzie zauważają znaczne ubytki energii, a zwłaszcza gdy występują u Nas. - Rzekła. - To najczęstszy błąd naszych kodujących. Sprzęt zawsze wymaga mocy, ale jeśli się starannie to ukryje, Ludzie uznają to za spięcia czy przerwania, a te też mają miejsce. Czasem dzieje się tak, gdy ktoś uderza w ścianę, a za nią jest okablowanie.
-Czyli teoretycznie... Jakbym teraz uderzyła ścianę z pięści lub z kopniaka i trafiłabym na kable, to Ludzie wiedzieliby o tym?
-Tak. Prawdopodobnie przyszliby tutaj, nieco poturbowali cię, a potem naprawili usterkę w czasie twojej nieobecności.
-A, no dobra.
-Tyle, że jak nadal będzie to przerwanie mimo naprawy, przeszukują wszystko co masz, a jak nie to po prostu wyrzucają cię w Przepaść. Ot żeby nie martwić się twoim problemem.
-A panienki to co tu robią? - Usłyszałyśmy głos za nami. Odwróciłyśmy się. Zobaczyłyśmy starca, który patrzył na nas. To był mieszkaniec owej celi, właśnie wrócił podczas naszych pukań. Przez chwilę martwiłam się, że zacznie krzyczeć na nas, ale jego głos był spokojny i jedynie uśmiechał się.
-My... - Ana cicho zaczęła, ale jej przerwałam.
-Chciałyśmy pana odwiedzić. - Powiedziałam. Zdziwił się.
-Mnie?
-Tak.
-Dlaczego? Usłyszałyście prawdę?
-No... - Ana jęknęła cicho. Wybrnęłam z opresji, mówiąc za nas obie głośniej:
-Usłyszałyśmy pana słowa, więc chciałyśmy posłuchać, bo może ma pan coś ciekawego do powiedzenia.
-To "coś" to prawda istnienia. - Rzekł poważnie, po czym krzyknął. - To prawda istnienia!
-Dobrze, opowie nam pan na osobności. - Powiedziałam nieco speszona.
-Tylko że nie mamy... - Ana zaczęła, ale starzec uniósł dłoń na znak ciszy.
-Chodźcie za mną drogie dzieci. - Odwrócił się i zaczął iść. Spojrzałyśmy na siebie. Ana kiwnęła głową, dając mi prosty znak, żeby za nim iść. Zaprowadził nas na koniec jednego z korytarzy.-Teraz możemy rozmawiać. - Rzekł.
-A więc o czym mówi pana "prawda"? - Zapytałam. Ana spoglądała w bok.
-Dzieci, najpierw musicie pojąć, gdzie jesteście.
-W Niebie Alpha, jak wszyscy. - Odparłam. Starzec skrzywił się.
-Nie. Odpowiedź leży głębiej niż "w niebie". Wszyscy jesteśmy wybranymi, których obdarowano.
-Nie nazwałabym tego darem. - Rzekłam.
-Dopóki nie zrozumiecie daru, wasz byt skończy się tu i nigdy nie skruszycie bariery. - Powiedział. - Wszyscy tutaj widzicie przed sobą tylko lustra, setki luster, a dopóki tylko je widzicie, nie możecie poznać prawdy.
-Więc jak rozbić lustro? - Spytała Ana.
-Musicie śnić, dzieci.S̬͎ͬ̃̄n̍ͤ̽ͮ̿͢ḭ̖̬̙̟͓͍ͭͦ͊̈́͘m͖̝̗̟͇̓̄yͤ̽͏͉̰̙.̪̮͇̘̜͉̣̍͌ͨ̄͠
-Robimy to cały czas. - Rzekłam.
-Ale śnić, a nie spać! To ogromna różnica!
-Dlaczego? - Obie spytałyśmy.
-Gdyby wszyscy słuchali i nauczyli się śnić, a nie spać, Królowie nie mogli rosnąć w siłę, a jak Królowie staną, to... - Urwał. Zobaczył na naszych twarzach zdziwienie.
-Jacy Królowie? - Zapytałam.
-Ludzie Ludzi. Ci najważniejsi.
-A jak nie rosną w siłę, no to co?
-To wtedy On rośnie w siłę. - Starzec schylił się i znów wyprostował.Wierzył w rodzaj jakiegoś boga. Ci zaś byli równie przestarzali, tak samo jak sama miara czasu. Gdyby ktoś czuwał nad tym światem, już dawno nie byłoby Ludzi.
-No i co "On" z tym zrobi? - Spytałam. Starzec zamknął oczy.
-Nie dane jest wam wiedzieć, dopóki nie zaczniecie śnić, a nie spać.
-Jak poznać, że śnimy, a nie śpimy? - Zapytała Ana. Staruszek popatrzył na nią.
-Tak, że zobaczysz siebie, drogie dziecko. Zobaczysz siebie w lustrze dokładnie taką, jaka jesteś, panienko.
-Czyli szukamy luster. - Rzekłam. On zaś kiwnął powoli głową.
-Tak. Ale nie tylko luster.
-Więc czego?
-Siebie. Wtedy będziecie śnić, a jak tak się stanie, Królowie zaczną tracić, a On - Znów pochylił się i wyprostował. - urośnie w siłę.
-No dobrze. - Westchnęłam ciężko. Miałam nadzieję, że nie było słychać irytacji w moim głosie. - To my idziemy. Dziękujemy za słowa otuchy.
-Niech oświeci was prawda i wszystkich wokół, żeby ktoś poza wami w końcu usłyszał. - Powiedział.Ana milczała, gdy odchodziłyśmy. Wydawała się być odległa i zamyślona. Wydawało mi się, że wszystko robiła jakoby automatycznie. Gdy byłyśmy w pokoju, powiedziała do mnie tylko te słowa:
-Jeśli szukamy luster, musimy patrzeć przed siebie.
Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale zamilkłam. Położyła się do mnie plecami i zasnęła. Usiadłam na łóżku.
C̮̈̏̎ͥ̀a͕̭̬ͦ͋̕ł̘͉̲͗ͮ̕ͅy ̲ͣ͐̾c͒ͦz̬̍͝a̝͕͑ͤ͗s̪̰͆ͬ̿̉͐͐ͩ̕ ̳͋̅ś̘̘̠̙̱̯̣ͨ̒̾ͨͦ̀͘n̶̼͉̼i͈̦͔̮̝̥ͤ͋̅m̴̖̪͇͕͕̞ͩ͑ͤͫ̿yͨ͋ͪͧͥ̓҉.̭̲͇̲̞̫͇̕ ̝͍̋̃ͨ̀̏̀
CZYTASZ
‹ D Y S T R O F I A › [Z]
Science FictionMamy unieważniony czas. Od dawien dawna nikt go nie liczy. Ludzie go nie liczą. My też nie. Nie ważne, czego chcesz, Ludzie zawsze wiedzą lepiej co z Tobą uczynić, co uczynić z Nami. To oni decydują o Naszych życiach, snach i myślach. To dzięki ni...