Mamy unieważniony czas.
Od dawien dawna nikt go nie liczy.
Ludzie go nie liczą.
My też nie.
Nie ważne, czego chcesz, Ludzie zawsze wiedzą lepiej co z Tobą uczynić, co uczynić z Nami. To oni decydują o Naszych życiach, snach i myślach.
To dzięki ni...
Spojrzałam na Lisa. Podjęłam decyzję. Dla nich, dla siebie, dla niego. -Obiecuję ci to wszystko. Wystarczy, że się zgodzisz, Iris. - Rzekł. Wyciągnął prostą dłoń w moją stronę, jakbym miała coś na niej położyć. -Nie powinnam, ale dobrze. - Spojrzałam na niego. - Będę z tobą współpracować. Pomogę ci, Lisie.
Położyłam dłoń na jego dłoni. Złapał ją, skłonił się i poczułam jak ucałował moją. -Interesy z tobą, Iris, to czysta przyjemność. - Poczułam jakby miał się uśmiechnąć, ale nadal widziałam mrok. -Nie oszukałeś mnie, prawda? -Dlaczego miałbym? - Puścił moją dłoń. - Tutaj obydwoje zyskujemy, nie mam powodu, aby się bawić na twoje koszta. Za to ty na moje - proszę bardzo. - Spojrzał na Księżyc. - Cały dzisiejszy sen jest do twojej dyspozycji. -Mój? - Ściągnęłam brwi. - A co z tobą? -Widzisz, zaćmienie Księżyca nazywa się też "Nowym Księżycem". Do zaćmienia Księżyca Kłamców właściwie doszło, gdy się tu zjawiłaś. Zaczęło się, ale widzisz Iris, nie patrzysz w niebo. -Patrzę. - Rzekłam. -Nowy Księżyc to początek czegoś nowego i koniec czegoś poprzedniego. Nadeszła właśnie nowa faza dla ciebie i twoich przyjaciółek. - Wyczuwalnie uśmiechnął się. - A śnisz dopiero od niedługiej chwili, więc chodź. Rozpocznij nową fazę dla was wszystkich, Iris. -Dokąd? -Do miejsca, które z pewnością będzie dobrym początkiem cyklu. - Wszedł po schodkach do obręczy. Machnął ręką. - Chodź, Iris. -Czekaj!
Niewiele myśląc, podbiegłam bliżej. Lis jakoby rozmył się w powietrzu, ale ja mimo to przeszłam przez obręcz. Po drugiej stronie było coś, czego się w ogóle nie spodziewałam.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Stałam, rozglądając się po niebiesko czarnym mieście pełnym luster i neonów. Czyste, spokojne, piękne. Miejsce, w którym ja mogłabym...
-Na co czekasz, Iris? - Usłyszałam po mojej lewej. Ze słowami usłyszałam... O cholera, czy to był dźwięk silnika? Spojrzałam odrazu na lewo, ale zanim spojrzałam, zatrzymał się tuż przede mną.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Patrzyłam jak zaczarowana na czarno pomarańczowy motor idealnej przyszłości. Opływowy kształt, ukryty silnik, neony, wykonany tak perfekcyjnie, poruszający się z niesamowitą gracją... A na nim w stroju pasującym do motoru siedział nie kto inny niż Lis. -Chciałam zapytać jak masz na imię. - Rzekłam, próbując odgonić swoje spojrzenie od boskiego ścigacza. -Jeśli znudził ci się cień i Lis, możesz zacząć od Epsilon. -Dziwne. - Rzekłam. Epsilon zachichotał. Wskazał ręką za mnie. -Z tyłu czeka na ciebie coś dziwniejszego niż moje imię. Cały dzisiejszy sen idzie na mój koszt. - Oparł się o motor. - Widzisz Iris, jeśli mnie prześcigniesz, gdy znajdziemy się przy bramie miasta, wtedy odpowiem ci na nurtujące cię pytanko po każdym ze snów. -Nie bądź siebie taki pewien. - Mruknęłam. Postukał w motor. -Rusz się, nie będę dawał ci za długo forów.