Mamy unieważniony czas.
Od dawien dawna nikt go nie liczy.
Ludzie go nie liczą.
My też nie.
Nie ważne, czego chcesz, Ludzie zawsze wiedzą lepiej co z Tobą uczynić, co uczynić z Nami. To oni decydują o Naszych życiach, snach i myślach.
To dzięki ni...
Byłam zdenerwowana. Z wściekłością skoczyłam w stronę jednego z Ludzi, ale ten wysunął białą broń w moją stronę. Widząc, że nie miałam zamiaru się zatrzymać, strzelił.
Odrzuciło mnie do tyłu. Przez chwilę usłyszałam w głowie szum, ale gdy poczułam się nieco lepiej, spojrzałam.
Nie było tu żadnego z Ludzi. Przede mną stał tylko młody mężczyzna o nienaturalnie białych, platynowych włosach, podobnych odcieniem do moich.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Patrzył na mnie jakby z góry twardą, ale piękną twarzą. Patrzył spokojnie. -Co do... - Cofnęłam się o krok. -Oygoy jest jednym z najbardziej lojanych ludzi w całych Niebiosach. - Rzekł dźwięczym, mocnym głosem. Yuki ucichła. - Nikogo nie zdradził. Ani was, ani mnie.
Ciemnowłosa patrzyła w oszołomieniu na białowłosego. Otworzyła usta, pomachała głową i znów patrzyła. Dziewczyny też były wyraźnie zdziwione. Milczałyśmy wszystkie, dopóki Oygoy nie zaczął słabo chichotać, a Ana cicho powiedziała: -Jesteś... Jednym z Ludzi... -Jestem Loki. - Rzekł, wchodząc. Na jego twarzy pojawił się delikatny, ale jednak, uśmiech. -Masz antyfale... do nanobotów... - Viola rzekła zmieszana. One też widziały jego twarz. Też widziały... Prawdziwą twarz jednego z Ludzi. -Mam. - Potwierdził. - A przynajmniej na te mające w bazie brak mojej. -Ja... - Yuki zaczęła, ale zaraz zamilkła. Loki uśmiechał się. Podszedł do Yuki, która stała w osłupieniu. Poklepał ją po ramieniu. -Przepraszam. Zazwyczaj robimy z Oygoyem takie powitanie nowym, takim jak wy. To zabawne. - Poklepał Yuki po głowie, a ta tylko patrzyła się na niego. Nie wiem czy była aż tak przerażona, czy oczarowana. -Ale jak ty w ogóle możesz z nami rozmawiać? - Zapytała Viola. -Nie mogę. - Rzekł. -Przecież jesteś jednym z Ludzi, masz wszystko, czego od nas chcesz? - Zapytałam zdenerwowana. -Ja od was? - Zapytał. Coś słabo ukazywał emocje, ale ewidentnie nuta zdziwienia zabrzmiała w jego głosie. -Tak, od nas. W końcu ty jesteś wolny już od urodzenia. - Ana skwitowała. -Otóż nie jestem. - Rzekł. - Jestem z rodu pierwszego z Ludzi. Gdybym nie miał żyjącego ojca, już dawno siedziałbym wyłącznie w sektorach mieszkalnych. -Czyli twórcy Niebios. - Rzekłam. - To ciekawie. -Nie podoba mi się to jak inni Ludzie zachowują się w stosunku do was i samych siebie. - Usiadł wraz z nami. - Otóż sami nawet między sobą są bardzo nieprzyjemni. Nie podoba mi się to, do czego doprowadzili cały ten świat. -To Ludzie nie są aż tak idealni? - Viola spytała. -Oczywiście, że nie. - Loki popatrzył na swoje ręce. - Kreują się na to, na co chcą. Nie taki był pomysł mojego przodka na przywódców ludzkości, dlatego tu jestem. Jestem tutaj, aby pełnić jego wolę dopóki jestem w stanie. -Czyli też chcesz nas uwolnić. To wcale nie brzmi podejrzanie. - Westchnęłam. Loki rozłożył ręce. -Nasz ród zna też legendę, która może nam pomóc skończyć Niebiosa. Tylko my i przekazujemy sobie ją od dawien dawna. -Opowiesz ją nam? - Zapytała Ana. Loki poprawił się na krześle. -Oczywiście. Tylko niech koleżanka usiądzie z nami. - Spojrzał na Yuki, a ta nie spuszczając z niego wzroku usiadła obok mnie, nieco dalej niż sięgał zasięg jego rąk. -Ponoć Niebiosa stworzył jeden z pięciu...
Opowiedziałam Ci tą drugą wersję legendy, pamiętasz? To właśnie Loki nam ją przekazał. Oygoy nie odzywał się ani nie przeszkadzał mu w opowiadaniu. Siedział cały czas milcząc i uśmiechając się tajemniczo. Pewnie rozbawiła go nasza reakcja na Lokiego i nadal się z niej cieszył.