«Neon»

20 5 2
                                    

Znalazłam się przed neonowym klubem. To był dokładnie ten sam, w którym po raz pierwszy porozmawiałam z Epsilonem, gdy dowiedziałam się, że to on do mnie przychodzi i wcale nie jest taki okropny, jak wcześniej myślałam.

 To był dokładnie ten sam, w którym po raz pierwszy porozmawiałam z Epsilonem, gdy dowiedziałam się, że to on do mnie przychodzi i wcale nie jest taki okropny, jak wcześniej myślałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zajrzałam tam. Wszystko wydawało się wyglądać tak, jak za pierwszym razem. Wszystko opływało neonami, światłem, cicha muzyka przygrywała w tle, ludzkie rozmowy jej akompaniowały.

 Wszystko opływało neonami, światłem, cicha muzyka przygrywała w tle, ludzkie rozmowy jej akompaniowały

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poszłam tam, gdzie spotkałam Kota i Lisa, na zacienione ubocze bez świateł. Niestety, żadnego z nich tam nie spotkałam. Zastanawiałam się kim jest Kot. Lis zdradził swoje imię - Epsilon, ale Kot nie. Nie był cieniem, nie był powtarzającym się fragmentem snów, choć mówił, opowiadał o grze...

-Witam panienkę ponownie. - Usłyszałam za swoimi plecami. Tam dostrzegłam jego.

Ciemna postać patrzyła na mnie z góry, w końcu sięgałam mu wysokością do ramienia. Miał na sobie jasny garnitur, twardą, ale też piękną twarz, a do tego niebieskie, patrzące we mnie oczy. Ukłonił się nieco przede mną.

 Ukłonił się nieco przede mną

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To był Kot bez maski.

Milczałam, wpatrując się w postać. Cholera, jego rysy twarzy były tak twarde, ale jednocześnie delikatne, piękne, niemal nieludzkie, takie dziwaczne, takie...

Takie jak Lokiego, gdyby był starszy.

-Kot? - Bąknęłam, nie mogąc wyrzucić z siebie niczego bardziej złożonego.
-Tak, kot. - Odrobinę uśmiechnął się i wziął mnie pod rękę. - Pozwoli panienka, że pójdziemy zagrać.
-A gdzie jest Lis? - Zapytałam.
-Tutaj, ale chciał, abym zajął panienkę do jego przybycia. - Odparł. Powoli prowadził mnie.
-Dokąd idziemy?
-Tutaj. - Zatrzymał się niedaleko ogromnej sofy, przy której stał stolik. Ścianki za nami oddzielały nas od innych. Dłonią wskazał na siedzenia. - Proszę.
-Dlaczego teraz jesteś bez maski?
-Nie noszę masek. Tylko czasem, gdy Lis mnie o to poprosi.
-Lis ciebie o to prosi?
-Nie każdy jest dumny ze swojej twarzy, panienko. - Patrzył mi prosto w oczy. Odwróciłam wzrok.
-Chyba nie o to chodzi. - Odparłam.

‹ D Y S T R O F I A › [Z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz