Leżałam na łóżku w celi, powoli przysypiając. Plecy miałam u góry, więc ból był nieco słabszy, bo nie kładłam na nie nacisku swojego ciała. Było już nieco lepiej, ale miałam wrażenie, że jestem wykończona.
Mój mózg starał się przypomnieć sobie każdy szczegół ze snu, gdy przeszłam całą tą drogę aż do drzewa. Zależało mi na tym, bo być może będę w stanie znaleźć się w tamtym miejscu, gdzie powinien być Epsilon, i go uwolnić. Był tam też reaktor, a nawet dwa. Musimy znać tę drogę, żeby móc pozbyć się większego. Musimy...
Zasnęłam na chwilę. Krótka, ale dość głęboka drzemka. Wybudził mnie z niej głos Any i jej szturchanie za ramię. Z początku w ogóle nie rozumiałam co do mnie mówi, ale po chwili usłyszałam:
-Iris, wstawaj, musimy iść do Kryjówki, jak najszybciej.
-Co jest? - Wymamrotałam, siadając na łóżku. Ana była wyraźnie zaniepokojona.
-To ważne, Viola nas wezwała.
-Już, zaraz. - Wstałam z łóżka, zaś Ana stanęła przy drzwiach.
-Szybko. - Pogoniła mnie. Trochę wolniejszym krokiem niż zwykle poszłam za nią, gdy opuściła pokój.W czasie drogi zatrzymałyśmy się kilka razy, aby uniknąć przechodzących korytarzami Strażników. Właściwie to Ana mnie zatrzymywała, bo byłam jeszcze zaspana i nie za bardzo wiedziałam, co dzieje się wokół mnie. Gdy znalazłyśmy się w kryjówce, sporo osób było przy stole, zarówno stojąc, jak też siedząc, jeśli było miejsce. Podeszłyśmy do Violi, Yuki i Gerberta, który w tamtym momencie był równie mało rozmowny i niepewny co Ana.
-Co się dzieje? - Zapytałam. - Dlaczego wszyscy się zebraliśmy?
-Złapali Oygoya. - Powiedział chłopak po drugiej stronie stołu. Kojarzyłam go z widzenia, ale nigdy nie porozmawialiśmy. Yuki spojrzała na mnie smutno. Ana zamknęła oczy i ciężko westchnęła, Viola zaś odwróciła wzrok.Zamarłam w bezruchu. Przez moją głowę przetoczyła się fala pomieszanych ze sobą uczuć - zadziwienia, zdenerwowania i smutku. Zacisnęłam pięści, aż poczułam swoje paznokcie.
-Niemożliwe, a jednak. - Cicho rzekł Loki. Dostrzegłam go wśród niewielkiego tłumu dopiero, gdy się odezwał.
-Kiedy? Jak? - Powstrzymywałam się, żeby nie podnieść głosu.
-Dłuższą chwilę przed tym, jak was wezwałam. - Rzekła Viola, nadal uciekając wzrokiem.
-Co teraz zrobimy? - Jęknęła Yuki. - On wiedziałby co zrobić, bez niego nie będziemy mogli dalej śnić z nadzieją, że nam się uda.
-Oygoy nie powiedział wszystkiego nikomu, bo jeszcze nie była na to pora. - Ktoś inny ze zgromadzonych rzekł.
-Teraz jest już za późno. - Czyiś głos dobiegł z mojej lewej strony.
-Musimy sami coś wymyślić albo coś... - Yuki rzekła.Nagle mnie olśniło.
-Nie musimy. - Rzekłam z uśmiechem na twarzy. - Ja mam plan.
-Każdy może sobie go wymyśleć. - Ktoś rzekł.
-No właśnie. - Inna osoba dodała.
-Dlaczego wy macie go wymyślać? Ja mogę się tym zająć. - Kolejny dodał.
-Bo ty nic nie wiesz. - I następny.
-Sam nic nie wiesz. - I następny...
Rozpoczęło się burczenie pośród zebranych, które przerodziło się w nieporozumienia, a te w sprzeczki. Straciłam uśmiech i ze złością uderzyłam pięścią w stół, aż zabolała mnie cała ręka. Uciszyli się na chwilę, choć wyraźnie czułam bardzo napiętą atmosferę.S̈́̍ͭͅa̲̽͐͑͒ͪ͆̚͢m̥͍͇̟͖͢a̘͌͌̐̌ ͂̓̃̊͞n̨͙̦̩̖̮͗͋ͭ͊ͬ̋̚i̙̳͎̦̳̳ͬ͐͠ą̺̺̱̭͖̱ͫ̿̓̂̋͞ ̼̲̻̣͙͇̜͛͒̉̽͂ͬͪ͟e̺̪̹͈͇̫̟ͧ̄́ͩ͒͗̌m̫̭̯͎̞͛̀̆ͣ͊a̯̱̼͙̝̓̐̑̔ͤ̋nͮ̉̉̓͛͆͜ö͈̠̇̎w̍̌̾̈́̾͏̻̯͚̳̲͈̞ȃ̲̗ͮ̆̽̾ͫł̸̖̜̖̃̾ͭͨͤä̛̒̿̓̾m̡͎͖̣͕̒ͯ.͚̭̭̟̪͎̯ͮ̏̉̐
-Znam działanie reaktora i jak to może nam pomóc. - Powiedziałam głośniej niż zamierzałam. Viola, Ana i Yuki spojrzały na mnie zaskoczone, Loki spojrzał na mnie z powagą. Gerbert stał niewzruszony.
-Może, wcale nie musi. - Dziewczyna z naprzeciwka wstała. - Skąd niby to wiesz?
-Bo wiem, do cholery jasnej. - Warknęłam ze złością. - Musicie mi zaufać.
-Nikt nie musi, dzieciaku. - Jakiś facet burknął z tyłu.
-Właśnie, kto wie czy sobie nie zmyśliłaś? - Ktoś inny rzekł.
-Ja naprawdę...
-Idę stąd. - Chłopak z naprzeciwka wstał.
-A co, nie chcesz stąd wyjść? - Ktoś wrzasnął.
-Nie z takimi jak wy. - Przepychał się łokciami między tłum. Nagle ktoś go pchnął, wywracając go na kogoś, kojo nie widziałam z daleka.
-Gdzie z tymi łokciami?!
-Co wy wypra...
-Znalazł się! Zdrajca!- Usłyszałam krzyk i potem widziałam tylko jak chłopak rzucił się na faceta, który go pchnął. Potem jeszcze ktoś go uderzył. Bójka się zaczynała, a rozpierająca większość złość wcale nie pomagała. Sama miałam ochotę im przywalić, ale pozostałam w miejscu.Loki tupnął, ale nic to nie pomogło. Oddalił się od nich i podszedł bliżej nas. Gerbert spróbował rozdzielić walczących, ale nie udało mu się, a gdy ktoś urwał mu kawałek rękawu, oddalił się w naszą stronę.
-Więc nie bardzo nam pomogą. - Rzekł twardo Gerbert. Zmarszczyłam brwi.
-Nie potrzebujemy ich pomocy. - Odparłam, po czym podniosłam głos i ryknęłam na całe gardło. - ODŁĄCZAMY SIĘ OD WAS.Wrzawa nieco ucichła. Ktoś zachichotał, ktoś zignorował moje słowa, ktoś cos warknął pod nosem.
-I bardzo dobrze! - Ktoś zawołał. Przytakiwania i złowrogie głosy odbijały się po całej Kryjówce, a może tylko tak mi się wydawało. Moje nerwy prawie puściły, po prostu chciałam się rzucić i sprać ich jak tylko mogę, ale tylko warknęłam:
-Nigdy nie uwolnicie się, jeśli nie będziecie znać prawdy, pieprzeni idioci.Nie obchodziło mnie, że ktoś coś do mnie krzyknął, że ktoś chciał mnie uderzyć. Miałam to gdzieś. Po prostu stanęłam i poszłam ku drzwiom.
Nie chcą współpracować, to nie. Wiedziałam, że poradzę sobie bez nich.
Zaraz dogoniły mnie Viola, Ana i Yuki.
-My tobie zaufamy. - Ana położyła dłoń na moim ramieniu. Viola i Yuki kiwnęły zgodnie głowami. Nieco rozluźniłam się.
-Wiem, co musimy zrobić. - Powiedziałam najspokojniej, jak wtedy mogłam. - Znam prawdę, a nawet więcej niż prawdę. Poradzimy sobie we czwórkę.
-Skąd to wiesz? - Zapytała Viola. Spojrzałam na nią. Przez chwilę milczałam, zastanawiając się, jak dobrze ukryć imię Epsilona. W końcu sam mówił, że woli przedstawiać się osobiście i...
-Od kogoś, kto nam pomaga. - Odparłam. - A teraz dajcie mi spokój.Nie zatrzymały mnie, gdy poszłam do celi. Ana przyszła za mną, ale nic nie powiedziała, gdy zauważyła, że śpię.
A raczej, gdy udawałam, że śpię.
CZYTASZ
‹ D Y S T R O F I A › [Z]
Science FictionMamy unieważniony czas. Od dawien dawna nikt go nie liczy. Ludzie go nie liczą. My też nie. Nie ważne, czego chcesz, Ludzie zawsze wiedzą lepiej co z Tobą uczynić, co uczynić z Nami. To oni decydują o Naszych życiach, snach i myślach. To dzięki ni...