Yuki miętoliła w dłoniach kwiat, który miał z lekka połamane płatki. Był przyjemny w dotyku, ale nie wiedziałam, że był aż tak delikatny. Viola powiedziała nam, że to "passionflower", jest jednym z ulubionych kwiatów popularnych wśród Ludzi. Pachniał całkiem ładnie, wyglądał inaczej niż wirtualne róże.
Yuki poprosiła mnie, żebyśmy wyszły we dwie na chwilkę poza pokój. Po chwili stałyśmy we dwie, patrząc w szklaną ścianę, przez którą widać było niższe piętra i przechodzących tam ludzi.
-Czy ty naprawdę poszłaś tam i go zabrałaś? - Zapytała, wciąż dotykając urwanego płatka. Kiwnęłam twierdząco głową.
-Pomyślałam, że chciałabym prawdziwego kwiatka, ty też, więc spróbowałam.
-Bardzo ryzykowałaś.
-Wiem.
-Nie złapali cię? Nic ci nie jest? - Spytała.
-Tylko boląca ręka i kilka siniaków.
-Nie rób więcej takich rzeczy. - Powiedziała z wyrzutem.
-Aj tam. - Westchnęłam.Popatrzyłyśmy tak jeszcze chwilę, po czym poszłyśmy się przejść.
-Chyba zaczęłam przyzwyczajać się do śnienia. - Przyznałam głośno. Granatowowłosa patrzyła gdzieś za barierki.
-Ja też.
-Najgorsze są igły.
-Tak, nienawidzę ich. Kto wymyślił taką ilość?
-Nie wiem, ale w końcu mają z tego zysk.
-Więcej igieł, większy przepływ. - Yuki westchnęła. - Co widzisz, gdy śnisz?
-Zwykle przeszłość z Pobojowiska, ale bardzo niewyraźnie. To tak jakbym miała wadę wzroku. - Rzekłam.
-Teraz korygują ją raz, a dobrze.
-Albo zostawiają to wirtualnej prawdzie, w końcu tam nie trzeba być ani odrobinę sprawnym.-No nie. - Przyznała. - Jak byłam mała to uwielbiałam spędzać tak czas, ale ojciec pokazał mi ciekawszą rzeczywistość.
-Nie wiem ta czy jest ciekawa. - Rzekłam. - Chyba nie bardzo.
-Przynajmniej możemy w niej walczyć o swoje życie i mówić to, co mamy na myśli.
-Jak wyglądało twoje życie w Mafii zanim tu trafiłaś? - Spytałam. Yuki popatrzyła mi w oczy.
-Dlaczego pytasz?
-Nigdy nie gadałam z osobą z Mafii. Zawsze Nas ignorowali, gdy siadywałam ze znajomymi między kontenerami. W sensie... - Podrapałam się po karku, starając się nie wbijać zbyt mocno paznokci w skórę. - Mijali nas jakby nigdy nic.
-Nie ufają nikomu. - Westchnęła. - Żaden, nawet najstarszy członek Mafii nie ma powodu, by ufać ludziom z ulicy. Ja też nie. Nigdy nie wiadomo czy ktoś nie jest donosicielem.
-Dlaczego więc w ogóle rozmawiasz z nami? Ze mną, Aną, Violą...
-Bo tutaj wszyscy siedzimy razem. - Wzruszyła ramionami. - Widać po wszystkich, że nikt tu nie ma zamiaru działać przeciw mnie, a jeśli tak, to widać to po spojrzeniach.
-Tak sądzisz?
-Tak jest. - Uśmiechnęła się delikatnie.Obserwowałyśmy jak przez korytarz idzie kilku Strażników i androidy. Szły dość wolno, na tyle, żebyśmy się schowały za rogiem.
Złapałam Yuki za dłoń i pociągnęłam ją, ale stała jak wryta. Patrzyła w ten korytarz zdziwionym wzrokiem, jakby zobaczyła ducha.-Yuki! - Syknęłam, ciągnąc ją jeszcze raz. Nic, nie zareagowała.
Y̩͚͙ͦ͌ͬ͋u͓̬̭̾k̜̮̖̦̞̺ͩͨ̈́̌̅͟i͇̳̤͖̟ͮ́̆̂ͧ,̦̋̉ ̮ͣ̃͋̀ͫ͆̀r̨͈̺̦̥̒̍ͣ͑̓̚u̴͖͆ś̞͔ź͙̣̗̼̎̾ͦ̄̽ ̨͖̬̼̯̰͙̹ͫ̒ͤ̈̎s̨̻̠̱̣̹ͣ̿͆̊i̮͊̉̊̒ͣ͛͠ę̶̖̲̱̮͖͚̩͗̍!̞͍̅
W jej oczach zobaczyłam łzy.
-Jaq! - Zawołała z nutą bólu w głosie. Mimo to skupiłam całą swoją siłę na tyle, żeby nareszcie wywrócić się razem z nią za róg. Yuki pomachała głową.
-Co ci odbiło? - Zapytałam cicho. Yuki usiadła na kolanach i patrzyła zza rogu. Wkurzyło mnie to, że mnie zignorowała, ale wstałam i spojrzałam.-Jaq... - Yuki patrzyła jak prowadzą więźnia. Spojrzałam na nią i znów obserwowałam mężczyznę patrzącego nienawistnym wzrokiem na otoczenie. Był jak dzika bestia, która mogła w każdej chwili wyzwolić swoją furię i wszystko zniszczyć. Miał rany, dość świeże, w niektórych miejscach widziałam krew.
Yuki usiadła normalnie i oparła się plecami o ścianę. Złapała się za włosy z przodu, przetarła niewielkie łzy w oczach.
-Co jest? - Spytałam, kucając przed nią. Yuki spojrzała na mnie.
-Mają Jaquesa. Wiesz co to znaczy? - Mówiła niemal bezgłośnie. - Nawet nie masz pojęcia...
-Powoli, o co chodzi? Jaques był kimś ważnym?
-Najważniejszym z zabójców Ludzi... - Yuki przejechała dłońmi po twarzy. - Bez niego Mafia nie będzie w stanie dalej polować na Ludzi, na tych pieprzonych...
-Spokojnie. - Przerwałam jej. Usiadłam obok i objęłam ją ramieniem. - Poradzą sobie jakoś.
-On jedyny umiał rozpoznawać częściowo twarze Ludzi. - Zacisnęła oczy. Zamilkłam całkowicie.Nie mogłam już nic powiedzieć. Yuki miała rację. Wyglądało na to, że Jaques był prawdziwym białym krukiem wśród walczącej o wolność Mafii, ale go stracili, a z nim jeden z filarów, na których opierało się marzenie o wolności.
-Nie wszystko stracone. - W końcu powiedziałam cokolwiek.
-Zbiorą go do cel zamkniętych albo uśpią. Najlepszych trzyma się w szklanych klatkach, gdzie ranią. - Popatrzyła na mnie, po czym znów zaczęła płakać. - Jaq był moim mentorem, drugim ojcem zanim plan padł, a teraz... - Rozpłakała się na dobre. Przytuliłam ją do siebie.Nic więcej nie umiałam zrobić w tamtym momencie. Czułam się tak...
C̵̙͚̲̼̬ͥ̄̐ͥ̔h̸̼͕̅̈́͛ͅo̲̹͙̯͙͂ͥͭ̈lͬ̂͒̔ͬe͕̞͗̏͑̇r̡̆̏̀n͓͔͇̺͆͋̾̾ḯ̩̹̫̺͒̋̾̒ͤ͋ḛ̆͑́̍
B̌ͧȅ̮̗̪̖̾̿͠z͍̬̒̽̿̌̌́ŝͫ̾̋͒̉̕ĩ̮̍̓ͪͧͩ̏l̵̪̗̇̓̍̐͌̃n̮̭̥̰̥̗̯͊͆́̈́ą̮̎̋͛͗
CZYTASZ
‹ D Y S T R O F I A › [Z]
Science FictionMamy unieważniony czas. Od dawien dawna nikt go nie liczy. Ludzie go nie liczą. My też nie. Nie ważne, czego chcesz, Ludzie zawsze wiedzą lepiej co z Tobą uczynić, co uczynić z Nami. To oni decydują o Naszych życiach, snach i myślach. To dzięki ni...