Był zwykły szary dzień, słońce zasłonięte wielkimi szarymi chmurami. Zapowiadało się na deszcz. Patrzyłam na pogodę przez okno w mojej ulubionej kawiarni, raz za razem biorąc łyk czarnej kawy. Opróżniając filiżankę do końca, podeszłam do kasy i zapłaciłam za napój, bez którego nie przeżyje dnia. To prawda kawa to moje uzależnienie, niestety nic na to nie poradzę.
Wyszłam z lokalu bez parasolki i bez chęci do życia. Dzisiejszy dzień to porażka i nawet pogoda pokazuje że to nie mój dzień. Straciłam pracę, byłam praktykującą lekarką, świeżo po studiach. Najwidoczniej Bóg ma inne plany w stosunku do mnie. Skrzyżowałam ręce na piersi i szybko udałam się do domu.
Idąc ulicą zobaczyłam samochód który zjeżdża na pobocze obok mnie. Trochę się zestresowałam, ale chyba nic złego nie mogło się stać...Mężczyzna który siedział za kierownicą uchylił szybę. Na oko miał 30 parę lat. Miał czarną brodę i okulary. Nie wyglądał strasznie, raczej wydawał się miły.
-Witaj Luisa, możemy porozmawiać?- zdziwiłam się, skąd on zna moje imię i o czym chciałby że mną rozmawiać? - Nie bój się, mam dla ciebie propozycję. Wejdź do samochodu, jest zimno i pada. Naprawdę nie zrobię Ci krzywdy. - delikatnie się uśmiechnął. W sumie co mógł by mi zrobić?
-Dobrze wsiądę, ale nie odjeżdżaj zgoda? - pokiwał głową na tak, więc wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi. - Więc... co masz mi do powiedzenia i kim wogóle jesteś? I skąd wiesz jak mam na imię? - zaczęłam serię pytań, ale to chyba było logiczne.
-Mów mi Profesor. Znam twoje imię, bo przez długi czas cię obserwowałem. Wiem o tobie też inne rzeczy. - poprawił swoje okulary, śmiesznym gestem.
-Co?! Jak to mnie obserwowałeś?! Kim jesteś i czego odemnie chcesz?! - wystraszyłam się trochę. Po co komuś jakieś informacje o mnie?
-Uspokój się, wiem, że jesteś Luisa Caraballo, zamieszana w napad na jubilera, ale policja nie miała dowodów na ciebie. Zamknęli twojego ówczesnego wtedy chłopaka, a ty zostałaś na wolności. Skończyłaś medycynę prawda? - wiedział o mnie tyle rzeczy. To może wydawać się dziwne, ale poczułam że to co zaraz usłyszę może być związane z tym co przed chwilą powiedział.
-Tak to prawda. Mów o co chodzi. - zastukałam paznokciami w udo.
-Planuję napad, do zgarnięcia dużo pieniędzy. Szukam ludzi takich jak ty. Nie mających nic do stracenia. Razem z pozostałą ósemką ludzi, będziecie uczyć się planu i strategii przez 5 miesięcy. Co myślisz? - miałam mętlik w głowie. to prawda nie miałam nic do stracenia. Byłam bez pracy, bez przyjaciół, moi rodzice już dawno mnie potępili.
-5 miesięcy? Chyba bardzo dobrze to wszystko zaplanowałeś. Mogę Ci ufać?
-Jak najbardziej. Gdy dokonamy tego skoku, wszyscy będą nam zazdrościć, że zrobiliśmy to pierwsi... Zgadasz się Lu? - popatrzył na mnie przekonująco, delikatnie kiwając głową, żebym się zgodziła.
-Dobrze, zgadzam się, masz rację że nie mam nic do stracenia, a to może być przygoda życia.- razem się zaśmialiśmy.
-Odwiozę cię do domu. Spakuj się i widzimy się jutro o 11, tutaj. - podał mi karteczkę z adresem i numerem telefonu. Dasz radę sama przyjechać?
-Oczywiście Profesorze, widzimy się na miejscu. Dziękuję za podwózkę. Do jutra. - uśmiechnął się szeroko i życzył mi dobrej nocy.
Poszłam do mojego mieszkania. Ciągle się zastanawiam czy dobrze zrobiłam, idąc z nim na układ. Szybko uwierzyłam w jego słowa. Mimo wszystko, poczułam taką więź z nim. Nie wiem czy tak miało być, czy po prostu ja jestem dziwna. Nieważne, jutro się przekonam na co się zgodziłam.
Wtedy jeszcze nie widziałam, co naprawdę mnie czeka.
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...