XXVI

1.4K 100 19
                                    

-Tokio wraca!- usłyszeliśmy krzyk Rio, i natychmiast wstaliśmy.

-Tokio wraca!- powtórzył Helsinki.- Na ziemię!- rozkazał zakładnikom.

-Rio, co się dzieje?!- krzyknęłam, podbiegając do niego z Denverem.

-Otwórzmy te pieprzone drzwi!!- pobiegł do guzika.

Dołączył do nas Moskwa.

-Chodźcie! -rozkazał nam mężczyzna, biegnąc do otwierających się drzwi. Zgarnęłam jakiś karabin, który leżał z boku i z trudem go utrzymałam. Ale udało się. Nie myśląc o bólu, dogoniłam ich. Stanęliśmy obok Rio, który czekał aż te cholerne drzwi, otworzą się do końca. Zobaczyliśmy jadącą na motorze Tokio. Strzelali do niej z każdej strony.

-Nie! Kryjemy ją!- krzyknął Rio, zakładając maskę i wybiegając z budynku. Popatrzyliśmy na siebie z Moskwą i wybiegliśy za nim, również zakładając maski.

-Tato, uważaj!- krzyknął Denver.

Zaczęliśmy strzelać do policjantów. Byli z każdej strony. Ale musieliśmy ją kryć. Dziewczyna była coraz bliżej. Schowałam się za jedną z kolumn, strzelając z ukrycia. Tokio wjechała po schodach i dotarła do środka. Strzelaliśmy dalej, cofając się do tyłu. Wtedy stało się to. Moskwa dostał. Razem z Rio, osłoniliśmy go i razem weszliśmy do środka. W tym czasie, drzwi, zamknęły się. Zdjęłam swoją maskę i rzuciłam gdzieś w bok karabin. Krzknęłam z bólu, ale w tym momencie, było coś ważniejszego.

-Moskwa!- podbiegłam do mężczyzny, który opadł na podłogę. Denver złapał mężczyznę, zanim uderzył się w głowę.

-Moskwa!- krzyknęła Nairobi, bięgnąc do nas z Berlinem.

Denver kryknął coś w stronę Tokio. Trzymał mocno mężczyznę.

-Dajcie apteczkę!- rozkazałam Nairobi.

-To tylko lekka rana, nic wielkiego.- powiedział cicho Moskwa.

-Na bok go.- pokazałam Denverowi, żeby go odwrócił. - Nie ma rany wylotowej. Nabój jest w środku. Nairobi!

-Jestem!- krzyknęła dziewczyna.

-Ja pierdolę. Wykrwawia się.- powiedział Denver z łzami w oczach. W moich też się już zebrały. Zamrugałam kilka razy, żeby je odgonić.

-Nie martw się synu. Mam dużo krwi. Wiesz, ile zjadłem w życiu kaszanki?- wyjąkał.

-Przytrzymaj go.- powiedziałam do Helsinek.- Berlin, morfina.- Denver zdjął koszulkę i przyłożył do rany.- Spokojnie. No dobra. Już. Dobrze, dobrze.- powtarzałam, gdy Berlin wbijał mu zastrzyk.- Założę opatrunek.- rozcinałam nożyczkami, jego kombinezon. To co zobaczyłam, totalnie mnie rozjebało. Z resztą nie tylko mnie.

-Oddychaj spokojnie.- powiedział Berlin. Denver ze łzami w oczach, patrzył na nas.- Oddychaj wolniej. Puls szaleje.

-Gaza.- powiedziałam, a Tokio szybko ją przycisnęła.  Spojrzałam na Berlina, który ze skupieniem obserwował moje ruchy.

-Spokojnie Moskwa.- uspokajał go Helsi.- Odpręż się. - potarł delikatnie jego klatkę piersiową.

-Posłuchaj, wszystko będzie dobrze.- złapałam jego dłoń.- Nic ci nie jest.

-Tak?- zapytał cicho.

-Tak. Wszystko okej Moskwa.- dopowiedziała Tokio. Denver otarł łzy i wstał. Złapał się za głowę i wziął głęboki oddech. Odszedł na bok, a Rio poszedł za nim.

-Dostał trzy kulki, Rio. Trzy.- Rio potarł pokrzepiająco jego ramię.

Berlin udał się na górę, a Tokio pobiegła za nim. Ja nie miałam zamiaru odstępywać Moskwy na krok.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz