XXXIII

1.1K 100 56
                                    

-Ej, dziewczyny, dzisiaj są badania. - powiedziała Carla, gdy leżałyśmy w celi.

-Jakie badania? - zapytałam.

-Ogólne. Mocz, krew i tak. dalej. Robią nam takie co miesiąc. - odpowiedziała mi Agatha.- W sumie, to nawet lepiej się już zbierajmy. Lepiej mieć to za sobą. - powiedziała, na co wszystkie się zgodziłyśmy i wyszłyśmy z celi.

Weszłyśmy do gabinetu lekarskiego, za którym znajdowała się sala,  podobna do sali szpitalnej. Usiadłyśmy na krzesłach i czekałyśmy na swoją kolej. Po chwili pielęgniarka zawołała mnie, więc poszłam za nią.

-Dzień dobry. - przywitałam się z lekarzem.

-Dzień dobry. Proszę, usiądź tutaj. - wskazał na fotel. - Na początku pobierzemy krew. Boisz się igieł?- zapytał

-Nie, spokojnie. Dam radę. - zaśmiałam się.

-W takim razie, świetnie. Zaciśnij pięść. - powiedział, a ja wykonałam jego polecenie. Chwilę później wbił strzykawkę w moją żyłę.- Okej, mamy to. Jeszcze cię zmierzymy, zważymy, osłuchamy i zbadamy wzrok.-powiedział na co kiwnęłam głową. Zaczęły się typowe badania, które później wpisał do kartoteki.

-Okej, mamy to. Jeszcze został mocz. Weź to, a tam jest toaleta. - wskazał, podając mi kubeczek. Poszłam do toalety i szybko zrobiłam to co musiałam.

-Jestem, proszę. - podałam mu pojemnik, który podpisał i włożył do skrzynki.

-Okej, czyli to tyle na dzisiaj. Możesz już iść. Dowidzenia. - uśmiechnął się.

-Dowidzenia. - odpowiedziałam i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

------------

Kilka dni później...

Był dzisiaj u mnie Lucas, który opowiadał mi jak się stąd wydostaniemy. Wydawało się to raczej proste, jednak zapewne takie nie było. To było dopiero nasze 3 spotkanie, a on tłumaczył mi coraz więcej. Wiem że dla nich, to też spore ryzyko. Miała też przyjść do mnie Raquel, ale jeszcze nie wiedzą, czy w ogóle ją wpuszczą. W sumie, to oprócz wywalenia z policji, to nie miała nic w kartotece. Nie udowodnili jej przecież współpracy z Profesorem, oprócz tych kilku zdjęć z baru.

-Carabello, ze mną. Pani Naczelnik chce z tobą po rozmawiać.- popatrzyłam na tą rudą babę, którą poznałam już na początku. O czym naczlenik chciała że mną gadać?

Wstałam i poszłam za nią. Weszłyśmy do biura, w którym znajdowała się kobieta, oraz lekarz. Coraz dziwniej.

-Umm... Dzień dobry. Coś się stało? - zapytałam.

-Usiądź Luisa. Musimy porozmawiać. Mam ci dwie ważne sprawy do przekazania.- usiadłam na miękkim fotelu, naprzeciwko niej.

-Zamieniam się w słuch.- powiedziałam, opierając się wygodnie.

-Posłuchaj. Zmieniła się osoba odpowiedzialna, za Twoje postępowanie. Przyjdzie do ciebie jutro, żeby porozmawiać. Powinnaś zeznać wszystko co wiesz. To ci może pomóc. - zaśmiałam się na jej słowa.

-Wiem, że kłamiecie tą swoją gadką. Niby dostanę mniej, a w rzeczywistości, wcale tak to nie wygląda. Dostanę tyle, na ile za służyłam. Po co pani kłamie?

-Nieważne. Zrobisz jak uważasz. Przejdźmy do drugiej sprawy. Otóż... Oddaliśmy twój mocz do analizy.

-Tak jak każdego, co z tego? - uniosłam brew do góry.

-Twój jednak wykazał, że jesteś w ciąży. - spojrzałam na nią w totalnym szoku. Jak to kurwa w ciąży?!

-Jak to w ciąży?! Co pani opowiada? To pewne na 100%?- zwróciłam się do lekarza, który stał obok niej.

-Tak, to prawda. Powinniśmy jeszcze zrobić USG, żeby to potwierdzić, ale wszystko na to wskazuje. - przetarłam twarz dłońmi. Dziecko? W więzieniu?

Nie że nie chciałam mieć dzieci. Chciałam i to bardzo. Ale w więzieniu? Za pewne tu bym go miała urodzić, wychować. Bez ojca. Ale przecież miałam stąd uciec. Miałam dwa wyjścia. Albo urodzić go i wychować po ucieczce, albo wziąć tabletkę poronną.

-Luisa... Wiesz że ciąże będziesz musiała przejść tutaj. Dopiero po porodzie, będziemy mogli przenieść cię na blok dla matek. Musisz jeszcze podjąć decyzję, czy chcesz urodzić to dziecko.- przymknęłam na chwilę oczy. Trochę się bałam.

Cały plan ucieczki mógł się nie udać. A może by się udał, a Berlin miałby kogoś innego? W sumie to tej opcji nie rozważyłam. Przecież on myśli że nie żyje. Układa sobie pewnie życie, z jakąś seksowną blondyną na plaży. Z drugiej strony, to było też moje dziecko. Cząstka mnie. We mnie właśnie rozwija się drugie życie. Zawsze mogę wychować je sama. Na wolności.

-Wiem że to ciężkie, jednak to żywa istota. Która żyje w tobie. Nosisz go w sobie. Ciąża to piękny czas. A dzieci? Najsłodsze istoty na świecie. - powiedział lekarz. - Jeśli potwierdzimy ciąże, a nie będziesz jej chciała, to załatwimy Ci tabletkę poronną. Weźmiesz ją i po twoim dziecku nie będzie śladu. Jednak, czy tego chcesz?

Nie chciałam tego. To moje dziecko. Zawsze chciałam mieć rodzinę. Nawet gdyby Berlin mnie już nie chciał. Będę mieć dziecko, kurwa mać.

-Urodzę to dziecko. - uśmiechnęłam się, a łzy spłynęły po moich policzkach.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz