XXV

1.4K 106 21
                                    

-Co się dzieje...?-szepnęłam, delikatnie podnosząc głowę do góry. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Słońce przeciskało się przez zasłonięte zasłony.

Niestety nie usłyszałam odpowiedzi, bo nikogo tu nie było. Chciałam wstać, ale pierwsza próba zakończyła się karuzelą w głowie. Opadłam na kanapę i wzięłam głęboki wdech. Odłączyłam od siebie kabelek i tym razem utrzymałam się na nogach. Chwyciłam się za głowę i ociężale ruszyłam do wyjścia. Na korytarzu było pusto. Zeszłam po schodach, trzymając się poręczy. Na dole siedzieli zakładnicy. Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie. Wyłapałam wzrokiem Ariadnę, przez którą prawie się wykrwawiłam. Rozerwała mi szwy, a cóż, taka rana nie goi się zbyt szybko.

Nie zwracając na nich uwagi, udałam się do piwnicy. Powoli otworzyłam drzwi jednego z biur, w którym siedzieli Monica, Denver i Moskwa. Skierowali swój wzrok na mnie.

-Vegas... słonko. Jak się czujesz? - Moskwa podszedł do mnie i objął mnie delikatnie.

-Dość słabo, ale to nic. Chcę wracać do pracy. Mogę wam w czymś pomóc, czy coś?- Denver patrzył na mnie skupiony. - Poza tym, co tu robicie?

-Vegas, nie możesz pracować. Prawie się wykrwawiłaś.- poinformował mnie młodszy z panów.- NIe możesz się przemęczać.

-Denver. Posłuchaj mnie. Nie jestem dzieckiem. Wiem co dla mnie najlepsze. Gdzie jest ten gnój, Arturo? Mam zamiar dotrzymać obietnicy. - warknęłam.

-Vegas? Co ty tu robisz? - odwróciłam się, i zderzyłam się z surowym wzrokiem Berlina. - Wracaj, do łóżka. Arturo jest w dobrych rękach.

-Nie chce leżeć Berlin. Wiem, że mój stan nie jest najlepszy, ale nie chce siedzieć bezczynnie. -spojrzałam w bok. Zamyśliłam się i na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością. - Moskwa? Mogę Ci pomóc z tunelem?

-Chyba zwariowałaś. Pogięło cię do reszty?! - mój chłopak uniósł się trochę. - Chodź, pójdziesz ze mną.- złapał mnie za rękę, i razem wyszliśmy z pomieszczenia.

-Nie tak szybko, szefie. Gdzie ci się tak spieszy?- zapytałam, zaplatając nasze palce razem.

-Przepraszam. - zatrzymał się. - Ja też cię kocham Vegas.- przypomniał ostatnie słowa, które powiedziałam. Uśmiechnęłam się przelotnie. - Ale namieszałaś trochę. Wszyscy wiedzą że jesteśmy razem.

-Wstydzisz się?

-Nie, zwariowałaś? Chodzi o to, że też złamaliśmy zasady. Tokio miała przechlapane. Pamiętasz?

-Tak, Berlin. Pamiętam. Ale chciałam Ci to powiedzieć. Nie wiedziałam co się stanie. Czy umrę czy nie. Przepraszam, ale teraz to już nie ważne. Nie musimy się już ukrywać. Za niedługo stąd wychodzimy. Myślisz że inni, nie zorientowali się wcześniej? No przestań.- wziął wdech i na chwilę przymknął oczy.

-Masz rację Vegas. Kogo to teraz obchodzi? Chodźmy. - ścisnął moją dłoń, i wyszliśmy z piwnicy.- Zjemy obiad?

-Jasne. Chodź. Usiądźmy tu.- pokazałam na schody. Wyciągnął z worka pudełko pizzy i położył obok nas. Objął mnie i podał mi kawałek.- Dziękuję.- rozciągnęłam usta w uśmiechu. Oparłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam na zakładników.

Mój wzrok skrzyżował się, z zazdrosnym wzrokiem tej małolaty. Ariadna. Działa mi na nerwy, bardziej niż Arturo. Co ja pierodole? Oboje są świrnięci. Spojrzała na Berlina i oblizała usta. Japierdole. Zaraz wstanę i jej coś zrobię. Podniosłam głowę i skierowałam wzrok na bruneta. Popatrzył na mnie z uśmiechem. Cmoknęłam go w usta i znów oparłam się o jego ramię. Złożył buziaka na moim czole i pogłaskał moją dłoń. Uśmiechnęłam się.

-Berlin? Gdzie jest Arturo? - zapytałam.

-Helsinki miał się nim zająć. Nie wiem co dokładnie zrobi. Ale na pewno nie będzie to dla niego miłe. Co mu obiecałaś? - popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.

-Że mu podetne gardło.- parsknęłam. - Głupi idiota. - Berlin zaśmiał się tylko i podał mi drugi kawałek pizzy.

-Zjedz, musisz nabrać sił. - uśmiechnął się od ucha do ucha.

----------------

Usłyszałam strzały, więc czym prędzej zeszłam na dół.

-Co mam zrobić, aby uzyskać szacunek!?- krzyknęła Nairobi, stojąc pomiędzy klęczącymi zakładnikami.- Co mam zrobić?!- przymierzyła broń do brody Alison Parker.- Mam obciąć jedno z twoich uszu i wysłać do twojego ojca? Czy postrzelić cię w nogę, abyś nigdy więcej nie tańczyła?

-To świetny pomysł!- usłyszałam za sobą głos Berlina. Zerknęłam na niego przez ramię i wróciłam wzrokiem do Nairobi.- Nadszedł czas, aby być praktycznym.- zszedł po schodach, po drodze całując mnie w policzek.- Utopia współpracy zawiodła nas.- podeszłam do Nairobi i objęłam ją delikatnie, gdy zobaczyłam łzy na jej twarzy.

-Nairobi. Doceniam że pozwoliłaś mi wziąć wolne od moich obowiązków, ale jesteśmy gotowi, abym przejął kontrolę.- dziewczyna pokiwała głową odchodząc od nas. Berlin wziął głęboki oddech.- To piękny moment.- rozwiązał bandaż ze swojej głowy i krzyknął.- Wstańcie!- poprawił fryzurę i zdjął im maski z oczu.- patrzyłam na niego z zaciekawieniem.

-Powiedziałem że was ochronię, prawda? Ale zmieniłem zdanie. Praktyczniej jest was torturować.- moje brwi wystrzeliły do góry.- W obozach koncentracyjnych jest szacunek. Tutaj będzie tak samo. Będziecie kopali tunel, aż wasze ręce będą krwawić!- krzyknął.- W nocy, możecie płakać z bólu, ale wciąż będziecie kopać!- stanął obok mnie.- Będziecie pracować bez odpoczynku. W przeciwnym razie, czeka was kara.- zaśmiał się ironicznie.- Tak jak waszego przywódcę.- wskazał na Arturo, którego właśnie przyprowadził Helsinki. Był cały w materiale wybuchowym. Popatrzyłam na niego spod łba.- Człowieka, którego zabję, jeśli znowu nas zdradzi.- ruszył w jego stronę.- Zabiję jeśli znowu zapragnie wolności. Którego pot, zabija. Człowiek o wybuchowej naturze. Teraz oni będą się ciebie bać, Arturo. Chociaż zawsze wiedzieliśmy, że jesteś wybuchowy.- zaśmiałam się na ten żart.- Skoro jesteś wyrzutkiem, zostajesz tutaj, w zaciszu. Helsinki i reszta, do tunelu!

-Dalej, idziemy.- krzyknął Helsi do zakładników.- Dalej, szybko!

Podeszłam do Arturo, który zabijał wzrokiem Berlina. Stanęłam na palcach i szepnęłam mu do ucha.

-Pamiętaj, że teraz mam szansę dotrzymać słowa.- odsunęłam się od niego na milimetr, i wskazałam wzrokiem na scyzoryk który wysunęłam z kieszeni.- Możemy się pobawić.- zaśmiałam się sarkastycznie i odeszłam.

--------------

-Profesorze. Wiem co chcesz powiedzieć. Nie wykrwawiłam się. Zostaję w środku. Poradzę sobie.

-Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Jeśli jednak zmienisz zdanie, poczujesz się gorzej to wyjdź. Weź coś białego i pomachaj nad głową. Będą wiedzieli że się poddajesz i wychodzisz polubownie. Trzymaj się.

-Do usłyszenia. - powiedziałam i rozłączyłam się.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz