Półtora roku później...
-Raquel stresuje się... Co jak coś pójdzie nie tak? - zapytałam kobiety, która w tym momencie zapinała zamek, mojej długiej białej sukni. Mimo że ślub był na plaży, to nie zamierzałam rezygnować z tradycyjnego stroju.
-Wszystko będzie dobrze, kochanie.- potarła moje ramiona żeby dodać mi otuchy. - Wyglądasz niesamowicie. - rozmarzyła się i odwróciła mnie w stronę lustra.
Nie powiem, sama byłam w szoku. Góra sukni była na cieniutkich ramiączkach, cała zbutowana z koronkowych kwiatów, z nieprzesadnie wyciętym dekoltem. Kwiaty delikatnie przechodziły na biodra, ale później była już cała biała. Rozkloszowana, ale nie za bardzo. Całość wyglądała bardzo delikatnie i dziewczęco, co moim zdaniem wyglądało idealnie. Włosy miałam upięte w koka, na dole głowy, a pasma z przodu były pokręcone i okalały moją twarz. Dodatkowo, Raquel wpięła mi piękną, krystaliczną, a przede wszystkim delikatną, spinkę z kryształkami. Makijaż był nie za mocny, a raczej rozświetlający, co jeszcze bardziej wszystko dopełniało.
-Dziewczyny idzie... - do środka wszedł Sergio, który jak tylko nas zobaczył, to od razu przestał mówić. - Wyglądacie pięknie. - podszedł do kobiety i pocałował jej dłoń. - Luisa, to wasz dzień. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. - uśmiechnęłam się na te słowa. Brzmiały dokładnie tak samo, jak gdy opowiadał nam swój plan w Toledo.
-Dziękuję kochani. Gdzie Santiago? - zapytałam rozglądając się, ale nigdzie nie widziałam tego małego urwisa.
-Czeka już na swoim miejscu. - uśmiechnął się przyjaźnie. Raquel szepnęła mi na ucho, że zaraz zaczynamy i razem z Segio wyszli z domu. Wzięłam głęboki wdech i po chwili wyszłam za nimi.
Miejsce naszego ślubu, wyglądało przepięknie. Cztery drewniane kolumny, które przyozdobione były białymi zasłonami i cudownymi kwiatami, stały na niewysokim drewnianym podeście. Wokół tego, poustawiane były różnej wielkości lampiony, ze świecami. Przed nim, stało kilka białych ławek, dla gości. Dla gości, których poznaliśmy tutaj na wyspie, jak i np. mama i córka Raquel.
Andres stał już obok kapłana. Spojrzałam na Raq, która była dzisiaj moją druhną i świadkową jednocześnie, tak samo jak Sergio u mojego przyszłego męża. Uśmiechnęłam się szeroko, i powoli ruszyłam pomiędzy ławkami, a Paula i Santiago rzucali płatkami kwiatów. Andres podał mi rękę, którą chwyciłam i stanęłam naprzeciw niego.
-Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć Luisę Caraballo i Andresa de Fonollosę, węzłem małżenskim. Proszę powtarzać za mną. - skierował swoje słowa do Andresa, który zaczął powtarzać za nim.
-Ja Andres, biorę Ciebie, Luiso za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - uśmiechnął się do mnie, a kapłan zwrócił się do mnie, więc zaczęłam...
-Ja Luisa, biorę Ciebie, Andresie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę aż do śmierci.- mocniej ścisnął moją dłoń, a w moich oczach zebrały się łzy.
-Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że związek małżeński Pani Luisy i Pana Andresa został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki. - powiedział, po czym poświęcił nasze obrączki, które przyniósł nasz synek. Andres wziął jedną, a ja wystawiłam dłoń, na której sekundę później błyszczała śliczna obrączka. Uczyniłam to samo i wsunęłam mu pierścionek na palec.
-Ogłaszam Was, mężem i żoną! Pan młody może pocałować pannę młodą. - ogłosił, po czym cofnął się trochę do tyłu, tym samym dając znak, że możemy to zrobić. Andres położył dłoń na moim policzku i z wielkim uśmiechem pocałował moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, a za nami rozległ się odgłos oklasków.
Odsunęliśmy się od siebie, a obok nas odrazu pojawili się Sergio i Raquel, przytulając nas i składając życzenia. Spojrzałam w stronę ławek i wtedy zobaczyłam moich przyjaciół, którzy stali i wyczekiwali naszej reakcji. Zszokowana popatrzyłam na Andresa, który tylko się zaśmiał.
-Wiedziałeś o tym? - zapytałam, wiercąc w nim dziurę. Pokiwał głową, a ja jakby wybudziłam się z transu i ruszyłam w stronę Denvera, który stał uśmiechnięty i jednocześnie wzruszony całą sytuacją. - Denver... - przytuliłam go, a on okręcił nas dookoła.
-Tęskniłem, Vegas. - zaśmiałam się pod nosem z jego określenia. Już od lat używaliśmy imion.- Jak tylko Profesor skontaktował się z nami, to od razu wsiedliśmy w samolot. Ty żyjesz! - zaśmiał się, a ja razem z nim. Spojrzałam na blondynkę, z małym chłopcem na rękach i uśmiechnęłam się. Wzięłam ich w ramiona, a mały chłopiec cichutko się zaśmiał.
-No stara, ślub z Berlinem? - skierowałam swój wzrok na Nairobi, która uroniła łzy. - No chodź do mnie! - rzuciła i przytuliła mnie mocno. Dołączył do nas Helsinki, obejmując nas obie. Zaśmiałam się pod nosem.
-Ale za wami tęskniłam! - powiedziałam przez łzy, przytulając resztę przyjaciół.
-Myślisz że my nie? Stara, cały czas myśleliśmy że nie żyjesz. - Denver spojrzał na mnie i jeszcze raz przytulił.
-Wszystko wam potem opowiem. - zaśmiałam się i starłam łzy z twarzy. Mój biedny makijaż. - Santiago, chodź się przywitać! - zawołałam chłopca, który od kilku chwil, bawił się z synkiem Moniki. - Kogoś mi tu brakuje... - zastanowiłam się chwilę i rozejrzałam po bokach.
-Mnie szukasz? - powiedział mężczyzna, na którego czekałam. Martin. To jego szukałam. I to on teraz stał przede mną i rozkładał swoje ramiona. Wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową i zaciągnęłam jego zapachem. - Tęskniłem! - zaśmiał się.
-Ja też Martin. Cieszę się, że tu jesteś. Koniecznie musisz mi wszystko odpowiedzieć. Wszyscy musicie mi opowiedzieć! Chodźmy do domu. Czas zacząć imprezę! - uśmiechnęłam się szeroko, a mój mąż objął mnie ramieniem. Chwyciłam synka za rękę i ruszyliśmy pierwsi, a za nami reszta.
Ten dzień, nie mógł być lepszy. W tamtym momencie, byłam najszczęśliwszą kobietą, mamą i żoną na świecie. A wszystko zaczęło się od napadu...
********
I mamy epilog kochani!Z całego serca chciałam podziękować za wsparcie, za czas który zmarnowaliście, za miłe słowa i poprostu za to że byliście ze mną. Mam nadzieję, że spotkamy się w innych opowieściach. Uwielbiam was i dziękuję za wszystko! ❤️
Trzymajcie się ciepło!
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...