MARATON 2/3
-Ja też cie kocham Martin... - zrobiłam trochę dłuższą przerwę - Jak brata. Jestem Ci wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, ale nie jestem w stanie odwzajemnić twoich uczuć. - wzięłam głęboki wdech. - Przepraszam, jeśli to cię zraniło. Nie chcę cię okłamywać. Zostańmy przyjaciółmi. Tak będzie najlepiej. - starłam łzy z twarzy i uśmiechnęłam się lekko. Był smutny. Nie mogłam na to patrzeć.
-Rozumiem Lusia. Kochasz Andresa. To zrozumiałe, w końcu to dla niego uciekłaś. Chciałem poprostu to z siebie wyrzucić. Nie jestem zły. - zamrugał, żeby odgonić łzy.
-Martin, jesteś wspaniałym facetem. Gdy będziesz zwiedzał świat, poznasz kogoś lepszego. Kogoś, kto odwzajemni twoje uczucia. Wtedy spotkamy się na wspólnej kolacji, i będziemy się znów razem śmiać.
-Jasne V. Kupię ci magnes na lodówkę, w każdym miejscu, w którym będę. - uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam - Będę się zbierał. - pokiwałam głową i przytuliłam go.
-Obiecaj mi, że nie będziesz smutny. Ciesz się życiem i nie patrz wstecz. Pamiętaj, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - szepnęłam, głaszcząc jego włosy. W końcu spojrzałam w jego oczy i zaśmiałam się. - Do zobaczenia, Martin. - starłam kciukiem łzę, która płynęła po jego twarzy. - Dziękuję za wszystko.
-Do zobaczenia, Vegas. - przejechał dłonią po moim ramieniu i odwrócił się. Widziałam tylko jego sylwetkę, która oddalała się odemnie. Nawet nie wiem, kiedy tyle łez zdążyło popłynąć po mojej twarzy. Starłam je szybko i wzięłam głęboki wdech.
Skierowałam się do domu. Chciałabym teraz porozmawiać z Raquel, która zawsze pomoże swoimi radami. Byłam rozbita, ale z drugiej strony, nic oprócz przyjacielskiej miłości do niego nie czułam. Tak było dla nas lepiej. Kocham Berlina i chce być tylko z nim. Weszłam do naszego pokoju, ale to co zobaczyłam, totalnie mnie zszokowało.
-Andres, co ty robisz?! - krzyknęłam, gdy ten grzebał w mojej torbie. Wyrwałam mu ją z ręki i rzuciłam na podłogę. - Czemu grzebiesz w moich rzeczach?
-Bo się kurwa puszczasz, gdy jestem kilkanaście metrów dalej!- szczena mi opadła na jego słowa.
-Co ty wygadujesz?! Czy ty słyszysz co ty mówisz?! - nie powiem, te słowa mnie zabolały.
-Kłamiesz, że mnie kochasz, a potem to samo mówisz innemu! - słyszał moją rozmowę z Palermo. Totalnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Podsłuchiwałeś?! Skoro tak, to mogłeś to zrobić lepiej!- pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach.
-Myślałem że jesteś inna. A ty lecisz tylko na pieniądze. Do tego puszczasz się na prawo i lewo. - moja ręka wystrzeliła prosto w jego twarz. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Wzięłam moją torbę i wybiegłam z pokoju, jak najszybciej się dało. Po drodze minęłam Profesora i Raquel, którzy siedzieli na tarasie.
-Vegas, co się stało?- zapytał za niepokojony, a ja tylko pokręciłam głową.
-Nie potrzebnie tu przyjeżdżałam. Najlepiej będzie jak się wyprowadzę, w końcu jestem tylko puszczalską szmatą. Dziękuję za wszystko. - rzuciłam przez łzy i pobiegłam na plażę. Nawet nie wiedziałam gdzie mam iść, więc usiadłam na dość oddalone od domu molo.
Słońce już zachodziło. Patrzyłam w fale, które delikatnie się unosiły. Nie sądziłam, że będzie w stanie, powiedzieć coś takiego. Nawet nie dał mi nic wytłumaczyć. Rzucił oskarżenia, nawet nie wiedząc że to wszystko wymysł jego wyobraźni.
POV. BERLIN
Zszedłem po schodach, totalnie załamany i zły na siebie. Nie widziałem czy moje podejrzenia są słuszne, a ją zwyzywałem. Czułem się jak śmieć, chociaż usłyszałem dość, żeby rzucać takie oskarżenia.
-Kurwa, Andres!- krzyknął mój brat, po czym poczułem przeszywający ból na mojej twarzy. Przyłożyłem rękę do nosa i zobaczyłem krew.
-Co ty odpierdalasz?! - spojrzałem w jego oczy, które były aż czarne od złości.
-Należy ci się! Powiedziałeś jej że jest puszczalska?! Teraz, gdy zaczęła wracać do siebie?! Jesteś niepoważny!
-Palermo wyznał jej miłość. A ona odpowiedziała mu tym samym. - powiedziałem zły, a jednocześnie trochę smutny.
-Skąd wiesz? Podsłuchiwałeś ich rozmowę? Jeśli już podsłuchujesz, to rób to do końca. Bo jeszcze rozmawiali, jak poszedłeś do domu. - był poirytowany moim zachowaniem. Byłem starszy, a jednak zjebałem totalnie. - Tyle wycierpiała w tym więzieniu, kurwa ona nosiła twoje dziecko! Zachowujesz się podle, Andres.
-Jakie dziecko? O czym ty mówisz?! - Luisa jest w ciąży? I powiedziała jemu, a mnie nie? Spojrzałem na niego w szoku, a on chyba bał się, że powiedział za dużo.
-Nieważne. Lepiej idź jej poszukać, a nie zachowujesz się, jakby nie wiadomo co się stało. Jest ciemno, a ona nie zna okolicy. - popatrzyłem na niego, w szoku. Tyle myśli kłębiło mi się w głowie. W końcu jednak opamiętałem się i wybiegłem z domu.
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...