XLII

1.2K 110 89
                                    

MARATON 2/3

-Ja też cie kocham Martin... - zrobiłam trochę dłuższą przerwę - Jak brata. Jestem Ci wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, ale nie jestem w stanie odwzajemnić twoich uczuć. - wzięłam głęboki wdech. - Przepraszam, jeśli to cię zraniło. Nie chcę cię okłamywać. Zostańmy przyjaciółmi. Tak będzie najlepiej. - starłam łzy z twarzy i uśmiechnęłam się lekko. Był smutny. Nie mogłam na to patrzeć.

-Rozumiem Lusia. Kochasz Andresa. To zrozumiałe, w końcu to dla niego uciekłaś. Chciałem poprostu to z siebie wyrzucić. Nie jestem zły. - zamrugał, żeby odgonić łzy.

-Martin, jesteś wspaniałym facetem. Gdy będziesz zwiedzał świat, poznasz kogoś lepszego. Kogoś, kto odwzajemni twoje uczucia. Wtedy spotkamy się na wspólnej kolacji, i będziemy się znów razem śmiać.

-Jasne V. Kupię ci magnes na lodówkę, w każdym miejscu, w którym będę. - uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam - Będę się zbierał. - pokiwałam głową i przytuliłam go.

-Obiecaj mi, że nie będziesz smutny. Ciesz się życiem i nie patrz wstecz. Pamiętaj, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - szepnęłam, głaszcząc jego włosy. W końcu spojrzałam w jego oczy i zaśmiałam się. - Do zobaczenia, Martin. - starłam kciukiem łzę, która płynęła po jego twarzy. - Dziękuję za wszystko.

-Do zobaczenia, Vegas. - przejechał dłonią po moim ramieniu i odwrócił się. Widziałam tylko jego sylwetkę, która oddalała się odemnie. Nawet nie wiem, kiedy tyle łez zdążyło popłynąć po mojej twarzy. Starłam je szybko i wzięłam głęboki wdech.

Skierowałam się do domu. Chciałabym teraz porozmawiać z Raquel, która zawsze pomoże swoimi radami. Byłam rozbita, ale z drugiej strony, nic oprócz przyjacielskiej miłości do niego nie czułam. Tak było dla nas lepiej. Kocham Berlina i chce być tylko z nim. Weszłam do naszego pokoju, ale to co zobaczyłam, totalnie mnie zszokowało.

-Andres, co ty robisz?! - krzyknęłam, gdy ten grzebał w mojej torbie. Wyrwałam mu ją z ręki i rzuciłam na podłogę. - Czemu grzebiesz w moich rzeczach?

-Bo się kurwa puszczasz, gdy jestem kilkanaście metrów dalej!- szczena mi opadła na jego słowa.

-Co ty wygadujesz?! Czy ty słyszysz co ty mówisz?! - nie powiem, te słowa mnie zabolały.

-Kłamiesz, że mnie kochasz, a potem to samo mówisz innemu! - słyszał moją rozmowę z Palermo. Totalnie nie wiedziałam co powiedzieć.

-Podsłuchiwałeś?! Skoro tak, to mogłeś to zrobić lepiej!- pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach.

-Myślałem że jesteś inna. A ty lecisz tylko na pieniądze. Do tego puszczasz się na prawo i lewo. - moja ręka wystrzeliła prosto w jego twarz. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Wzięłam moją torbę i wybiegłam z pokoju, jak najszybciej się dało. Po drodze minęłam Profesora i Raquel, którzy siedzieli na tarasie.

-Vegas, co się stało?- zapytał za niepokojony, a ja tylko pokręciłam głową.

-Nie potrzebnie tu przyjeżdżałam. Najlepiej będzie jak się wyprowadzę, w końcu jestem tylko puszczalską szmatą. Dziękuję za wszystko. - rzuciłam przez łzy i pobiegłam na plażę. Nawet nie wiedziałam gdzie mam iść, więc usiadłam na dość oddalone od domu molo.

Słońce już zachodziło. Patrzyłam w fale, które delikatnie się unosiły. Nie sądziłam, że będzie w stanie, powiedzieć coś takiego. Nawet nie dał mi nic wytłumaczyć. Rzucił oskarżenia, nawet nie wiedząc że to wszystko wymysł jego wyobraźni.

POV. BERLIN

Zszedłem po schodach, totalnie załamany i zły na siebie. Nie widziałem czy moje podejrzenia są słuszne, a ją zwyzywałem. Czułem się jak śmieć, chociaż usłyszałem dość, żeby rzucać takie oskarżenia.

-Kurwa, Andres!- krzyknął mój brat, po czym poczułem przeszywający ból na mojej twarzy. Przyłożyłem rękę do nosa i zobaczyłem krew.

-Co ty odpierdalasz?! - spojrzałem w jego oczy, które były aż czarne od złości.

-Należy ci się! Powiedziałeś jej że jest puszczalska?! Teraz, gdy zaczęła wracać do siebie?! Jesteś niepoważny!

-Palermo wyznał jej miłość. A ona odpowiedziała mu tym samym. - powiedziałem zły, a jednocześnie trochę smutny.

-Skąd wiesz? Podsłuchiwałeś ich rozmowę? Jeśli już podsłuchujesz, to rób to do końca. Bo jeszcze rozmawiali, jak poszedłeś do domu. - był poirytowany moim zachowaniem. Byłem starszy, a jednak zjebałem totalnie. - Tyle wycierpiała w tym więzieniu, kurwa ona nosiła twoje dziecko! Zachowujesz się podle, Andres.

-Jakie dziecko? O czym ty mówisz?! - Luisa jest w ciąży? I powiedziała jemu, a mnie nie? Spojrzałem na niego w szoku, a on chyba bał się, że powiedział za dużo.

-Nieważne. Lepiej idź jej poszukać, a nie zachowujesz się, jakby nie wiadomo co się stało. Jest ciemno, a ona nie zna okolicy. - popatrzyłem na niego, w szoku. Tyle myśli kłębiło mi się w głowie. W końcu jednak opamiętałem się i wybiegłem z domu.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz