Tydzień później...Ten tydzień spędziłam super. Dużo czasu spędzałam z moimi przyjaciółmi. Często też rozmawiałam z Profesorem, który dawał mi rady i pomagał z najmniejszym problem. Nawet wyganiał Berlina tylko po to żeby móc ze mną porozmawiać. Był bardzo inteligentny i odpowiedzialny. Wiem że rozmawiał też z Rio, ponieważ jesteśmy tutaj najmłodsi i stara się nam pomóc najlepiej jak tylko potrafi.
Co do jego brata... Cóż, nie zamieniłam z nim ani słowa. Trochę nadal mnie przeraża, ale wiem że kierowały nim wtedy emocje. W sumie nie wiem co powinnam mu powiedzieć. Nie czuję się niczemu winna i to on powinien mnie przeprosić. Nie wiem czy to zmieni naszą relacje, ale wtedy przynajmniej nie musiałabym go unikać. Brakuje mi go czasem, zwłaszcza że bardzo dużo mi opowiadał i po części też uczył. Ale Profesor też mu dorównuje i jest tak samo pomocny co on. Chyba mają to w genach.
Leżałam na hamaku, czując jak delikatny, chłodny wiatr muska moje ciało. Było trochę chłodno, ale to nic. Uspokajał mnie ten powolny ruch hamaka i cisza która panowała w ogrodzie. Niczego mi w tej chwili nie brakowało. Chociaż może? Może tylko ciepłej herbaty. I przystojnego bruneta obok.
Co? Wcale o tym nie pomyślałam!
Postanowiłam że zrobię sobie tej herbaty. Wstałam z hamaka i udałam się do naszej kuchni. Byli tutaj wszyscy oprócz Denvera. Ciekawe co knuje. Zaparzyłam szybko jakąś owocową herbatę i wróciłam z powrotem na hamak.
-Denver, gnoju. Złaź z hamaka, byłam tu pierwsza!- krzyknęłam, patrząc jak ten matoł huśtał się na hamaku.
-Otóż nie tym razem kochana. - zaśmiał się.
-I tak wchodzę. - powiedziałam i położyłam się na nim bokiem. Chłopak zaczął się śmiać ale później położył rękę na moim biodrze, żebym nie spadła do tyłu.
Leżeliśmy w ciszy. Słuchaliśmy tej ciszy która nas otaczała.
-Denver, myślałam dzisiaj o Berlinie. Myślisz że powinnam z nim pogadać, czy to on powinien przyjść do mnie?
-Zdecydowanie on Vegas. Nic nie zrobiłaś więc nie masz za co przepraszać. Czemu o nim myślisz? Myślałem że chcesz sobie dać z nim spokój. - przeszywał mnie wzrokiem.
-Też tak myślałam. Ale za bardzo za nim tęsknię. Brakuje mi rozmów z nim i tego jak traktował mnie na początku. Może poprostu przesadzam.
-Rozmowy z Profesorem Ci nie pomagają?- zapytał.
-Pomagają, jak najbardziej, ale wiesz. Z Berlinem było inaczej. Byliśmy sobie bliscy. To wszystko wyglądało inaczej. Zazwyczaj leżeliśmy lub siedzieliśmy przytuleni i rozmawialiśmy na różne tematy. Wiesz o co chodzi.
-Rozumiem cię mała. Ale jeśli ty przeprosisz go za coś czego nie zrobiłaś to znowu będziesz słaba. A pamiętaj, że jesteś coraz silniejsza. - pogłaskał mnie po włosach.
-Może on mnie nie przeprosi? Może tylko mnie wykorzystał i teraz na to gdzieś? W końcu dla niego jestem gówniarą.
-Może tak, może nie. Nikt tego nie wie Vegas. Nikt inny oprócz niego samego. Może akurat usłyszy naszą rozmowę i zrozumie że nie jesteśmy parą. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Nie wyobrażam sobie związku z tym pacanem.
-Dzięki Denver, mimo wszystko umiesz być czasem pomocny. - uśmiechnęłam się radośnie.
-Ejjjj!-walnął mnie delikatnie w ramię.
-Idę sobie zmienić plaster, a ty wypij moją herbatę. - podałam mu kubek i zeszłam z chłopaka.
Moja rana już nie potrzebuje bandaża, ale nadal zaklejam ją plastrem, bo czasem leci z niej krew. Weszłam w podskokach do domu, przechodząc obok Profesora, poczochrałam mu włosy i śmiejąc się udałam się do klasy. Podeszłam do apteczki i wyjęłam plaster oraz nożyczki. Odwinęłam tyle ile potrzebowałam i ucięłam. Usiadłam na biurku Profesora, i delikatnie odkleiłam poprzedni plaster. Odpakowałam nowy i przykleiłam na ranę. Zeszłam na dół i dosiadłam się do moich współlokatorów.
-Co robicie fajnego? - zapytałam z uśmiechem.
-Zaraz będziemy jeść obiad, więc skoro już pytasz, to idź po Berlina i Denvera. - powiedział Profesor.
O kurka miałam iść po Berlina. Dobra spokojnie. Najpierw zawołałam tego matoła przez okno, a potem udałam się na górę po Berlina. Moje serce biło jak szalone. Zapukałam delikatnie do jego drzwi i gdy usłyszałam pozwolenie, weszłam do środka. Stał przy oknie. Często tam stoi. Nie mam pojęcia po co. Gdy weszłam do środka odwrócił się i popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Berlin, Profesor kazał przekazać że obiad jest już gotowy i masz zejść na dół. - delikatnie się uśmiechnęłam i wyszłam z jego pokoju.
Usłyszałam za sobą tylko "zaraz będę". Szłam powoli po schodach trzymając się poręczy. No tak jestem dziwna. Usiadłam do stołu. Tak pięknie pachniało ze miałam ochotę zjeść cały stół. Berlin też już przyszedł. Zawiesił na mnie swój wzrok, przez co trochę się skrępowałam. Nałożyłam sobie trochę spaghetti na talerz i powoli go jadłam. Wszystko robię powoli. Ale w sumie jak się ktoś spieszy to się diabeł cieszy. Zaśmiałam w duchu.
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...