XXXV

1.1K 97 56
                                    

2 tygodnie później...

-Kurwa, nie mogę! - dusiłam się ze śmiechu, przez głupie historie Martina. - Jesteś pojebany!

-Serio, tak było!- śmiał się razem ze mną. - Spadaj! - powiedział, gdy już prawie umarłam że śmiechu.

-Oddech, Vegas. Wdech, wydech. - próbowałam się uspokoić. -Czemu nikt tego nie nagrał?! - powiedziałam bezsilnie. - Nikt nie nagrał, jak wpadasz do łajna?!

-No wiesz... Nie codziennie ktoś tam wpada. - zaśmiał się razem ze mną. - To było przypadkowo!

-Miałeś wysypkę na ryju? Czy to była naturalna maseczka? - chichrałam się jak nienormalna.

-Oczywiście że maseczka. Wygładzająca. - rzekł dumnie.

-Okej, okej. Szacun. Spróbujemy kiedyś razem? - uniosłam brwi do góry i poruszyłam nimi zabawnie.

-Oczywiście, pokaże ci jak to się robi. - zaśmialiśmy się.

-Cieszę się. Lucas był u mnie dzisiaj. Wiem że chcecie uciec w drodze na rozprawę. Ale boję się trochę. Będzie jeszcze jeden radiowóz za nami. - popatrzyłam na niego, a on chwycił moje dłonie, które leżały na stole.

-Słuchaj Vegas. Wszystko się uda. Byj dobrej myśli. - uśmiechnął się. - Jesteśmy w tym razem. Do tego jeszcze Lucas i Raquel. Nie zostawimy cię. - pokiwałam głową i wzięłam dłonie.

-Zaraz strażnik wejdzie. - pokazałam oczami na zegar. Mężczyzna spojrzał w to samo miejsce.

-Faktycznie. Pójdę już.- uśmiechnął się i przytulił mnie, po czym wyszedł. Chwilę później do środka wszedł strażnik i zabrał mnie na spacerniak.

Mężczyzna dał mi dzisiaj swój numer. W końcu będę miała do kogo zadzwonić. Mówiłam też dzisiaj Lucasowi, że jestem w ciąży. Muszą być tego świadomi. Obiecał ze przekażę to Martinowi. Nie wiem, ale jakoś bałam się sama mu powiedzieć.

-------------

-Boże, w końcu coś dobrego. - powiedziałam siadając na przeciwko Alicii na stołówce.

-To prawda. Nie często podają tu rybę. Może była wyprzedaż? - zaśmiałyśmy się, a wkrótce obok nas pojawiła się Agatha i Carla.

-Ej, slyszałyście? -zaczęła Carla. - Znaleźli u Pauli towar. Siedzi w izolatce.

-Która to? - zapytałam ciekawa.

-Ta która się do ciebie przystawiała, że zabierasz jej klientów.

-I dobrze jej tak. - prychnęłam - Po co w ogóle to przemycała? Sama jest sobie winna. - wzruszyłam ramionami.

-Zarabia na życie, po wyjściu. Podobno nie dużo jej zostało. Teraz pewnie jej przedłużą. - rzuciła Alicia, biorąc łyk soku.

-Wielka szkoda. - udałam smutną minę. - Pójdę do biblioteki i wypożyczę kilka książek o ciąży. Widzimy się później. - uśmiechnęłam się do nich i wstałam, biorąc swoją tackę. Zaniosłam ją do kosza i wyszłam ze stołówki. Ta Paula, to nieźle będzie miała przesrane. Zaprzepaściła szanse na legalne wyjście z tej dziury. Z drugiej strony, po wyjściu mogła iść legalnie do pracy.

Skierowałam się do biblioteki, po drodze spotykając się z niemiłym wzrokiem innych dziewczyn. Nie smakowała im kolacja, czy co? Może materac jest za twardy? Prychnęłam w myślach i weszłam do środka. Podeszłam do odpowiedniego regału i wzięłam jedną z książek. W sumie jak sobie myślę, że tam jest opisana ciąża w więzieniu, to jakoś odechciewa mi się tego czytać. Odłożyłam ją i podeszłam do szafki z nową prasą. To na pewno będzie lepsze. Usiadłam przy jednym z biurek i zaczęłam przeglądać magazyn. Nigdy zbytnio nie lubiłam czytać książek, prędzej gazety, chociaż i tak wszystko było w internecie.

Wstałam i powolnie odłożyłam gazetę. Nie było w niej nic ciekawego no. Udałam się więc do celi, skąd zabrałam swoje rzeczy i poszłam się umyć. Położyłam wszystko na ławce i rozebrałam się. Zabrałam że sobą żel i ręcznik, który zawiesiłam na ściance. Weszłam pod ciepły strumień wody, na co moje ciało zareagowało dreszczem. Szybko się umyłam i owinęłam się ręcznikiem. Wyszłam spod prysznica i stanęłam przed lustrem. Włosy spięłam w kucyk, a następnie umyłam zęby. Wytarłam ciało i założyłam na siebie krótkie spodenki i zwykły t-shirt.

Te baby znów się na mnie dziwnie patrzyły. Co one są jakieś pojebane czy co? Dobrze, że za niedługo stąd wychodzę i będę miała święty spokój od tych świrusek. Popatrzyłam na nie, a moje oczy samowolnie, przysięgam samowolnie, się przewróciły. Zabrałam swoje rzeczy i opuściłam to pomieszczenie dla napalonych szmat.

-Ej, o co chodzi? Czemu one się tak dziwnie na mnie patrzą? - zapytałam Agathy, gdy weszłam do celi.

-Chyba myślą, że to ty nakablowałaś na Paulę. Ostatnio miałyście spine. - weszła po drabince, na swoje łóżko.

-Boże, wielkie mi halo. Raz z nią gadałam, a i tak mam w dupie to co robi. Nie powiedziałam naczelniczce. - usiadłam przy stole, obierając twarz na dłoniach.

-My to wiemy. Ale ona często gadała, że jej podpadłaś. Powinnaś na siebie uważać, Lu.

-Nie boję się jej. Ale będę uważać. - spojrzałam na nią i położyłam twarz na stole. - Głupia lambadziara.

WOLELIBYŚCIE VEGAS Z BERLINEM CZY PALERMO?

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz