I

3K 142 28
                                    

Obudził mnie budzik o 8:30. Zapomniałam że sama go nastawiłam. Po co go nastawiłam skoro nie mam już pracy? No tak, Profesor. To wszystko prawda? Może to tylko sen, który nigdy się nie zdarzy? Otworzyłam oczy i od razu uderzyły we mnie promienie słońca. Wstałam w świetnym nastroju, co od pewnego czasu było u mnie rzadkością.

Włączyłam sobie jakąś pierwszą lepszą playlistę na Spotify i tanecznym krokiem udałam się do kuchni. Zrobiłam sobie oczywiście kawę i płatki z mlekiem. Ten dzień zapadnie mi w pamięci na długo, więc wszystko musi pójść dobrze. Umyłam za sobą miskę oraz kubek i udałam się do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod ciepłe strumienie wody z prysznica. Umyłam się żelem truskawkowym który był moim ulubionym. Umyłam także włosy. Muszę przecież wyglądać idealnie no nie? Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się miękkim ręcznikiem. Od razu wyjęłam wszystkie kosmetyki z prysznica i spakowałam do osobnej kosmetyczki, żeby nie zapomnieć. Ubrania spakowałam już wczoraj, więc zostały mi tylko detale.

Wysuszyłam moje ciemne, brązowe włosy oraz zrobiłam fale. Co jak co, ale fale to mój znak rozpoznawczy. Pomalowałam się delikatnie. Brwi, rzęsy, korektor i błyszczyk powinny wystarczyć. Podkładu nie nakładałam, bo widzę po pogodzie, że dość szybko mi spłynie. Na szczęście mam ładną cerę, więc nawet nie mam potrzeby nakładania go. Umyłam też zęby, przez co znów nałożyłam błyszczyk. Spakowałam resztę kosmetyków i poszłam do sypialni, gdzie na biurku leżały przygotowane przeze mnie wczoraj ubrania.

Ubrałam zwykły czarny top, który delikatnie odkrywał mi brzuch, oraz moje ulubione spodnie dresowe. Naprawdę, kocham je! Lubię swoją figurę i czuję się ładnie w tych spodniach, a przede wszystkim są mega wygodne! Na nogi ubrałam białe air maxy, a na palce kilka pierścionków. Dopakowałam moją walizkę, na której musiałam usiąść żeby się domknęła. Wzięłam same najpotrzebniejsze rzeczy!

Zegarek na ścianie pokazywał że jest już 10:00, więc wzięłam małą torebkę do której włożyłam telefon, klucze i dokumenty. Do ręki zgarnęłam słuchawki i karteczkę z adresem. Byłam strasznie podekscytowana, tym co zaraz się wydarzy. Wzięłam walizkę i wyszłam z domu, uprzednio zakluczając drzwi. Na przystanek miałam około 10 minut więc nie tracąc czasu, udałam się właśnie tam.

------------

Dotarłam przed wskazany adres kilka sekund przed 11. Autobus wysadził mnie dalej niż się spodziewałam, więc resztę drogi musiałam przebyć na piechotę. Znalazłam się przed dużym, ciemnym domem. Wokół były same pola i łąki. Żadna żywa dusza tu nie przechodziła, więc już wiadomo czemu Profesor wybrał akurat takie miejsce. Czym prędzej weszłam do domu, nie chciałam się spóźnić. Zobaczyłam Profesora czekającego w salonie. Wziął ode mnie walizkę i szybko udaliśmy się na górę.

Weszliśmy do pokoju, w którym były ławki jednoosobowe i tablica. Sam dom w środku był ciemny i wyglądał jakby długo nikt tutaj nie mieszkał. Usiadłam w pierwszej ławce, bo tylko ona mi została, przed jakimś starszym mężczyzną w garniturze. Wzrok wszystkich był skierowany na mnie, w końcu to ja się spóźniłam. Profesor napisał na tablicy WITAM i tak to się zaczęło.

Na początku podziękował za to że zgodziliśmy się na jego propozycje oraz że to tutaj spędzimy 5 miesięcy.

-Nie chcę żadnych osobistych pytań, ani bliskich relacji. Nie będziecie znać nawet swoich imion. Wymyślcie sobie coś innego, może to być numer, planeta, miasto... - mówił Profesor.

-Jak pan 17 i pani 23? - zaśmiał się brunet wskazując na mnie, uśmiechnęłam się do niego.

-Źle się zaczyna, bo nawet nie pamiętam swojego numeru telefonu- powiedział najstarszy mężczyzna.

-Dlatego ja ci go podaję.- brunet ponownie się zaśmiał. Chyba się znają, albo po prostu młody robi sobie żarty.

-Weźmy planety, ja będę Marsem, a ty - młodszy z chłopaków wskazał długopisem na wcześniej opisanego bruneta- Uranem.

-Nie będę Uranem, to źle brzmi- wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a ja poczułam czyiś wzrok na sobie. Odwróciłam się i to ten facet w garniturze się na mnie patrzył. Wydawał się trochę dziwny, ale nie oceniam nikogo pochopnie. Uśmiechnęłam się do niego i z powrotem odwróciłam się w stronę Profesora.

-W takim razie weźmiemy nazwy miast. - wszyscy się zgodziliśmy.

Dlatego nazywam się Vegas. Wymyśliłam je na szybko i w sumie mi się podoba.

Mężczyzna za mną to Berlin. Kilka napadów na sklepy jubilerskie, domy aukcyjne oraz największy, bank w Paryżu. Jest jak rekin - można z nim pływać, ale odczuwa się duży niepokój. To on będzie dowódcą naszego skoku.

Najstarszy to Moskwa, kiedyś był górnikiem, ale później zorientował się ze trzeba kopać w inną stronę. Odsiedział też swoje w więzieniu.

Brunet za nim to jego syn Denver. Narkotyki, bijatyki, połamane zebra. Typowe.

Bliźniacy z tyłu, Helsinki i Oslo to żołnierze. Walczyli na wojnie. Kto nie chciał by mieć dwóch Serbów w swojej drużynie.

Dziewczyna z samego tyłu to Nairobi. Optymistka, od 13 roku życia fałszuje pieniądze. Wydaje się bardzo miła i kontaktowa.

Najmłodszy z nas, Rio, to haker. Umie wyłączyć każdy alarm, jest niesamowitym programistom, a przede wszystkim, wie co robi.

Tokio. Napady z zbrodnią nie są jej obce, jest jak tykająca bomba. Ma bardzo wybuchowy charakter, przez co może rozwalić nasz plan.

I ostatni. Profesor. Od 19 roku życia nie odnowił dowodu osobistego. Bez kartoteki. Jest jak żywy duch. Bardzo inteligenty i strategiczny. Jest naszym Aniołem Stróżem.

-Profesorze? Na co napadniemy? - zapytałam, z wielkim zainteresowaniem, patrząc prosto w jego oczy.

-Na Mennicę Narodową Hiszpanii. - zamarłam.


𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz