XVI

1.6K 106 6
                                    

Arturo przeszedł operację pomyślnie. Dowiedziałam się że Denver wyprowadził swojego tatę na dach, bo ten potrzebował świeżego powietrza. Na jego miejscu też bym tak postąpiła. Arturito postrzelił jeden z policjantów, który myślał że jest on jednym z nas. Trafne spostrzeżenie, nie powiem że nie.

Gdy tylko wpuściliśmy lekarzy do środka, udało nam się wykraść wszystko co było potrzebne do operacji Monici. Bez zbędnych formalności, razem z Moskwą i Nairobi, wyciągnęliśmy kulę z jej uda. Nairobi dowiedziała się całkiem przypadkowo, natomiast nie wydała nas Berlinowi.

Razem z Denverem wzięliśmy Monicę do łazienki. W końcu była w ciąży i nie mogła wiecznie siedzieć brudna. Dziewczyna weszła do jednej z kabin toalety, a ja postanowiłam że także skorzystam.

-Denver!- usłyszeliśmy krzyk Berlina. -Denver!- szybko wyszłam z toalety i umyłam ręce. Denver wyszedł z toalety, żeby zobaczyć o co chodzi Berlinowi.

- Szukałem cię.

-Tu jestem.- powiedział mój przyjaciel, a ja pilnowałam Monici.

-Wychodzi na to że moją twarz pokazują w telewizji.- co?! Znają tożsamość Berlina?- Wiesz co o mnie mówią? Że jestem złodziejem. Spoko. Ale też że jestem kurwiarzem, alfonsem i molestuje dzieci.- moje oczy wypadły z orbit. Totalnie nie wierzę że mógłby zrobić coś takiego.- Wszystko przez guzik. Guzik z mojej kurtki. Pamiętasz? Nosiłeś ją. - Denver spojrzał na mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

-Najwidoczniej zgubiłeś go w naszym samochodzie w Toledo. A ja jestem całkiem pewien, że tam nie byłem. Wiesz co to znaczy?

-Nie wiem.- powiedział chłopak, kręcąc głową.

-Wiesz.- Denver znów pokiwał głową.- Że spierdoliłeś mi życie. - powiedział zdenerwowany.

-No przestań.- odpowiedział znów patrząc na mnie. Bałam się że coś mu zrobi.- Przepraszam, nie zauważyłem tego guzika. Dam ci 15 milionów i zapomnijmy o tym.- w tym samym czasie usłyszałam też głos Nairobi.

-15 milionów? Za guzik?

- Przestań Berlin- powiedziała spokojnie Nairobi.

-Co jest? Przeszedłem żeby za karę strzelić mu w stopę, ale teraz mam strzelić ci w głowę, sam nie wiem dlaczego.- stałam sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć. Nie wiem do czego był w tym momencie zdolny. Wiedziałam też jedno. Muszę wkroczyć o akcji.

W tym samym momencie Monica spuściła wodę w toalecie. Kurwa. Berlin spojrzał do toalety i nasz wzrok skrzyżował się. Mężczyzna zaśmiał się gorzko i wszedł do środka. Obdarzając mnie swoim podłym wzrokiem, otworzył drzwi jednej z kabin. Otwierał powoli drugą gdy zorientował się że ktoś w niej był.

-Nie Berlin, nie musi..- zaczęłam ale nie dał mi dokończyć. Zapukał.

-Denver? Vegas? To wy?- zapytała cichutko Monica, przez drewniane drzwi. Walnęłam sobie w mózgu w twarz.

Berlin otworzył drzwi, tym samym, widząc Monice. Przerażona dziewczyna spojrzała w górę, żeby spojrzeć mu w oczy. Mężczyzna uśmiechnął się podle i zaśmiał się.

- Miałeś ją zabić w piątek. Dziś niedziela.- powiedział, a ja podeszłam do nich. - Dzień zmartwychwstania!- uniósł ręce do góry, ponownie wydając z siebie ten przeklęty śmiech. Popatrzyłam na Nairobi, która pokręciła głową. - Chwała Bogu. Wybacz możesz dokończyć. Nie spiesz się.- zamknął dziewczynie drzwi.

- Coś ci wyznam Denver. Jak zobaczyłem jej trupa. Coś się we mnie zmieniło.- w tym momencie to ja się gorzko zaśmiałam. Podszedł do mnie.- Bywam porywczy. To mój charakter, Vegas. Ty chyba coś o tym wiesz. - popatrzył mi w oczy, na co prychnęłam.- Teraz mamy tu ciężka sytuację, którą musimy jakoś rozwiązać. Ale jak?- z powrotem odwrócił się do moich przyjaciół.
- Z jednej strony zrobiłeś źle...- w tym momencie wszedł Oslo i Helsinki. Wypełniają jego rozkazy.- ...nie posłuchałeś. Miałeś ją zabić. Naraziła nasz plan na niebezpieczeństwo. Nasz plan.- znów popatrzył na mnie. Oslo we mnie celował. Nieźle. -A ty ją uratowałeś. Noi ten guzik... Przez twoją nieuwagę, znalazłem się we wszystkich wiadomościach. Nici z mojej przyszłości. A z drugiej strony. Mamy żywą kobietę. Zastanawiam się, czyja ze stron jest ważniejsza?- w końcu postanowiłam się wtrącić. Berlin wycelował w Denvera, Oslo dalej we mnie, Nairobi w Berlina i Oslo, a Helsinki w Nairobi.

-Berlin, opuść tą jebaną broń. -wycelowałam w swoją skroń. Denver obie swoje bronie, skierował na Berlina.- Inaczej ja umrę jako pierwsza. Jestem gotowa poświęcić się dla przyjaciół.- Berlin popatrzył w moje oczy, jakby szukał w nich prawdy. Ale to była prawda. Załadowałam magaznek i przełknęłam ślinę.- Berlin wypuść Monicę. Chcę ją zobaczyć.- delikatnie otworzyl drzwi i Monica po chwili stała z nami w całym tym zamieszaniu.

W tym samym czasie do toalety wbiegła Tokio.

-Co tu się dzieje?! O kurwa, to ty żyjesz?- skierowała swoje drugie pytanie do blondynki. - Berlin już jakiś czas miał opuszczoną broń i trzymał dziewczynę za barki.

-Patrz Denver, jak ze szczeliny w asfalcie wyrastający kwiat.

-Starczy! - powiedziała ostro Nairobi i popatrzyła na chłopaków za nami. Denver oddał jej jedną broń, a drugą schował do kieszeni. Odsunęłam broń ze swojej skroni, która w tym momencie upadła na podłogę. Cała się trzęsłam, naprawdę nigdy się tak nie bałam.

-Berlin... nie chce przeszkadzać, ale musisz przyjść. Profesor cię wzywa.- rzucił na mnie ostatnie spojrzenie i razem z Tokio, opuścił pomieszczenie. Natychmiast przytuliłam Monice i Denvera.

-Juz spokojnie Vegas. Cała się trzęsiesz. Dziękuję że się za mną wstawiłaś.- pogłaskał mnie po włosach. - Będziesz musiała z nim porozmawiać. - powiedział, odsuwając mnie od swojej piersi. Pokiwałam głową, bo w końcu nie mam innego wyjścia.

Wszyscy ruszyliśmy za dwójką, do biura.

-Jesteś tam? - zapytał Berlin, podnosząc słuchawkę.

- Włącz głośnik.- rozkazała mu Tokio, co uczynił.

-Gdzie byłeś?- zapytał profesor.

-Powiedzmy że na duchowej wyprawie. - usiadłam na krześle, starając sie opanować trzęsące się dłonie.- Jestem jak nowo narodzony.

-To dobrze, bo musisz wiedzieć coś ważnego. Zostawiłem Twój guzik w samochodzie.- popatrzyłam na Denvera, który był równie zaskoczony, co ja.- Zabiłeś zakładniczkę. Przekroczyłeś granicę i zostałeś ukarany.

-Przykro to słyszeć. Naprawdę przykro. I myślę że to niesprawiedliwe rozwiązanie. Bo widzisz... Posłuchaj czegoś.- pstryknął palcem, i jak na zawołanie w pomieszczeniu pojawiła się Monica.- Przedstaw się.

-Monica Gaztambide. Mam się dobrze. I jestem żywa.

- Widziałeś? Ukarałeś mnie bez winy.- powiedział do swojego brata.

-Podziwiam Twój tupet. Ale wiem, że ta kobieta żyje, nie dzięki tobie. Już nie da się tego zmienić. Ale dobre wieści są takie, że dzięki temu rozwiązaniu, przeprowadzimy plan Walencja.

Odłożył słuchawkę i naładował swój karabin.

-Zaczynamy plan Walencja. Teraz.- rozkazał.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz