XXXIX

1.3K 116 65
                                    


MIŁEGO CZYTANIA!

Raquel stanęła przed nim i mocno pocałowała go w usta, a on jakby po chwili ogarnął co się dzieje. Chrząknęłam cicho, żeby zwrócić ich uwagę. Odsunęli się od siebie, a w tym momencie Profesor, spojrzał na mnie pierwszy raz.

-Vegas... - jego oczy zaszkliły się, z resztą tak samo jak moje. Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, a ja zacisnęłam dłonie na jego koszuli. Zaciągnęłam się jego zapachem, ciesząc się ze w końcu go widzę. - Tęsknikłem...

-Sergio, kto przysze...- usłyszałam ten głos, na który czekałam trzy miesiące. Odsunęłam się od Profesora i spojrzałam na mojego ukochanego i wtedy jakby świat się zatrzymał. Nagle byliśmy tylko my. Patrzył na mnie jak na ducha, jakby to był sen. W jego oczach zebrały się łzy. Spojrzałam na Martina, który uśmiechał się szeroko i delikatnie popychał mnie do przodu.

Uśmiechnęłam się przez łzy i podbiegłam do bruneta  rzucając mu się na szyję. Podniósł mnie i okręcił nas dookoła. Zaśmiałam się na ten gest, aż w końcu opuścił mnie i spojrzał w moje oczy. Złapał moją twarz w dłonie i namiętnie mnie pocałował. Włożyliśmy w ten pocałunek całych siebie. Wszystkie emocje, całą tęsknotę. Trzymał mnie tak mocno, jakby bał się że zaraz zniknę.

-Nie wierzę...- szepnął, gdy odsunęliśmy się od siebie, na kilka milimetrów. Zatopiłam się w jego spojrzeniu, w którym tańczyły radosne iskierki i które błyszczały od łez. - Myśleliśmy, że zginęłaś w tunelu... Boże.... - pogładził kciukiem mojego siniaka. - Gdzie byłaś? I kto ci to zrobił? - zadawał pytania, a ja tylko wtulilam się w niego. Tak bardzo mi go brakowało. Szczególnie teraz, gdy straciłam nasze dziecko. Nie planowałam mu mówić o tym, że byłam w ciąży. Przynajmniej na razie. Usłyszałam cichy śmiech moich przyjaciół i odwróciłam się w ich stronę.

Martin, razem z Raq i Profesorem, patrzyli na nas, z uśmiechem. Odsunęłam się od Berlina i dałam Palermo znak, że może do niego podejść. Ja w tym czasie, jeszcze raz przytuliłam się do Profesora i Raquel. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo byłam w tym momencie szczęśliwa.

W tym momencie, przypomniał mi się mój sen, sprzed tygodnia. Czy ta baba, gdzieś tu jest? Może w domu? Przez cały tydzień, nie mogłam o tym zapomnieć. Nikomu o tym nie mówiłam, bo to tylko sen. Ciągle jednak miałam obawę, że ona może tu być.

-Pokażecie nam dom? - zapytałam i poparzyłam na nich z uśmiechem. Berlin odwzajemnił uśmiech i spojrzał na Profesora, który kiwnął głową.

-Jasne, chodźcie. - splótł nasze palce razem i zaprosił do środka.

Cały dom, w środku był raczej ciemny,natomiast bardzo przytulny. Kuchnia z dużą jadalnią, połączona z niewielkim salonem. Obok była mała łazienka, razem z pralnią. Budynek był bardzo w stylu Profesora, co bardzo mi się podobało. Widać, że ma niesamowity gust. Wszystko idealnie do siebie pasowało i razem tworzyło piękną całość.

-Profesorze, tu jest przepięknie. - uśmiechnęłam się szeroko, patrząc z zachwytem na dom. Mężczyzna odwzajemnił mój uśmiech i poprawił okulary. Ale za nim tęskniłam!

Weszliśmy po schodach na górę, gdzie było troje drzwi. Po lewej znajdował się pokój Profesora z malutką łazienką. Na wprost, był pokój gościnny. Co mnie zdziwiło, to to, że każda sypialnia ma swoją łazienkę. Nawet nie chce pytać ile ten dom kosztował.
Ostatni pokój, to pokój Berlina, do którego bałam się wejść. Cały czas z tyłu głowy miałam tą blondynę z długimi nogami, w jego koszuli. W duchu modliłam się, żeby jej tam nie było.

No ale kurwa nie oszukujmy się. Po co miałby pokazywać mi pokój, w którym ona by była. Skarciłam się w myślach, za to że przejmuje się takimi głupotami. Otworzył drzwi i moim oczom ukazał się taki sam pokój, co Profesora, tylko w odbiciu lustrzanym. Miał też trochę inny wystrój, bo jak wiadomo, Berlin jest bardziej elegancki.

-Zapraszam. - uśmiechnął się czule i pokazał żebym weszła. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę że żyjesz, Lu. - objął mnie mocno i pocałował w głowę. - Codziennie o tobie myślałem. Obwiniałem się o wszystko. - odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy.

-Nie jesteś niczemu winny, Andres. To tylko i wyłącznie moja wina. Opowiem wam wszystko przy kolacji. Naprawdę się stęskniłam. - zaśmiał się cicho i musnęłam jego usta, a on pogłębił pocałunek. - Idź na dół, a ja się umyje. Ta śmieciarka to nie był dobry pomysł. - zmrużył brwi i zrobił dziwną minę, z której się zaśmiałam. Pocałowałam go w policzek i zabiarając torbę, skierowałam się do łazienki.

Spojrzałam w lustro i się przestraszyłam. Wyglądałam jak jakiś upiór i to totalnie. Szybko się umyłam ciało i włosy, po czym wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam suszyć mokre włosy, suszarką którą znalazłam w szafce. Po co mu suszarka?  Rozczesałam je i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam za duży t-shirt i krótkie spodenki, bo pogoda była tu ciągle taka sama. Ciągłe upały. Zmyłam resztki, które zostały po moim makijażu i postanowiłam już zejść na dół. Swoją drogą, to muszę iść na zakupy, bo po tym więzieniu wyglądam jak śmieć. DOSŁOWNIE.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz