XLI

1.2K 91 80
                                    

MARATON 1/3

Obudziła mnie ręka, mocno trzymająca moją talię. Odwróciłam się w stronę Andresa, który już nie spał, tylko patrzył na mnie z uśmiechem.

-Jak się spało? - zapytał z poranną chrypką, która tak swoją drogą, bardzo mi się podobała. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo mężczyzna złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.

-Bardzo dobrze. - odpowiedziałam, gdy odsunęliśmy się od siebie. Usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłońmi. Promienie słońca padały na moją twarz, na co się lekko uśmiechnęłam. Od kilku miesięcy jedyne słońce które widziałam, to to na spacerniaku. Teraz miałam okazję, żeby poczuć z takiej pogody radość. Powoli wstałam i skierowałam się do mojej jakże wielkiej torby. A tak serio, to nic zbytnio w niej nie miałam.

-Musimy pójść na jakieś zakupy! - pisnęłam uradowana, bo w końcu zakupy, to najlepsze co można w życiu robić. Zdawałam sobie sprawę że nie ma tu takich ubrań, jak w Europie, ale to kompletnie mi nie przeszkadza.

-Jasne, kiedy tylko chcesz.- rzucił i wstał z łóżka.- Pójdę nam zrobić śniadanie. - uśmiechnął się, a ja pokiwałam lekko głową.

Wyjęłam z torby jakąś sukienkę oraz bieliznę i skierowałam się do łazienki. Wzięłam ekspresowy prysznic, po czym wytarłam się i ubrałam to co przygotowałam. Włosy rozczesałam i postanowiłam że zaplotę dwa dobierane. Twarz posmarowałam kremem, który miał na celu, pomóc w zniknięciu siniaka. Nie wierzyłam w to zbytnio, ale co to za różnica.

Zeszłam na dół gdzie czekał już Andres. Pocałowałam go w policzek i udałam się na taras, gdzie czekało już śniadanie. Pierwsze co złapałam do ręki, to kawa. Boże przenajświętszy. Nalałam sobie do kubka i rozkoszowałam się jej smakiem.

-Co tak patrzysz? W więzieniu była tylko bezkofeinowa. - zaśmiałam się, a on patrzył na mnie dalej, z dziwną miną
-Coś nie tak? Mam coś na twa... a no tak.

-Tak sobie myślę... Może wyprowadzimy się gdzieś? Sami. - chwycił moją dłoń w swoje i patrzył na mnie uważnie. - Nie będę na ciebie naciskał, ale myślę, że mojemu bratu też to będzie na rękę. Pamiętasz, jak przed napadem, planowaliśmy uciec razem? Zróbmy to.

-Andres, oczywiście że chce się z tobą wyprowadzić. Marzę o tym. Ale daj mi jeszcze czas, aż się ogarnę. I aż pozbędę się siniaków. Wyprowadzimy się gdzieś na plażę, a ja nie będę mogła ubrać stroju kąpielowego?! - krzyknęłam ze śmiechem, a on pokręcił z rozbawienia głową.

-Jasne słońce. Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz. - uśmiechnął się i pocałował moją dłoń.

-A gdzie się wyprowadzimy? Zostaniemy tutaj w Tajlandii, czy gdzieś indziej?

-Zostawiam to tobie. Porozmawiam jeszcze o tym z Sergio. A teraz smacznego. - powiedział i zabrał się za jedzenie śniadania.

------------

-Luisa, możemy porozmawiać? - usłyszałam za sobą głos Martina, więc odwróciłam się w jego stronę.

-Jasne, coś się stało? - spojrzałam na niego uważnie.

-Można tak powiedzieć... ale nie tutaj, chodź. - skierował się w stronę plaży, więc poszłam za nim. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale byłam strasznie ciekawa, co ma mi do powiedzenia.

-O co chodzi, Martin?- patrzył tępo w lekko unoszące się fale, a ja coraz bardziej się denerwowałam.

-Słuchaj... Zaraz wyjeżdżam. Nie przerywaj mi teraz, dobrze? - pokiwałam twierdząco głową i spojrzałam na niego. - Kiedy zadzwoniła do mnie Raquel i powiedziała że ma sprawę, to potraktowałem to jako przygodę. Przebieranie za policjanta, praca na komisariacie, planowanie twojej ucieczki. Wszystko szło gładko, nie było żadnych komplikacji, można by pomyśleć że mamy szczęście. Wtedy jednak, pierwszy raz przyszedłem do ciebie. Pamiętasz?

-Pamiętam, jak dziś Martin. - złapałam delikatnie jego dłoń, żeby pokazać mu że ma we mnie wsparcie.

-Śmialiśmy się, rozmawialiśmy i poznawaliśmy się. I tak przynajmniej raz w tygodniu. Nawet opowiadałem Ci moje głupie historie, o których nikt inny nie wie. Gdy dowiedziałem się od Lucasa, o twojej ciąży, to jakby ktoś mi przywalił w twarz. Jak najszybciej chciałem cię stamtąd wyciągnąć, bo bałem się najgorszego... Tego co się stało. - po mojej twarzy spłynęły pierwsze łzy.

-Martin, o co chodzi?- wzięłam jego twarz w dłonie, tak żeby na mnie popatrzył.

-Poczułem coś, czego nie czułem przy nikim innym. W głowie ciągle mam twój śmiech, twój uśmiech, twoje oczy. Luisa, to naprawdę dla mnie trudne. Wiem że to co zaraz powiem, pewnie zmiecie cię z planszy, ale chcę żebyś o tym wiedziała. Luiso Caraballo, jesteś dziewczyną moich marzeń. Mimo że całe życie myślałem że wolę mężczyzn, to jednak gdy cię poznałem, coś się zmieniło. Od tamtego czasu nie mogę przestać o tobie myśleć. Wszystko dlatego, że cię kocham. Kocham Cię Luisa. Nie oczekuję, że odwzajemnisz moje uczucia. - popatrzyłam na niego w kompletnym szoku. Kochał mnie?

-Martin, ja też cie kocham...

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz