XLIV

1.2K 97 24
                                    

Kilka miesięcy później...

-Andres, nie podglądaj! - krzyknęłam ze śmiechem, kiedy podnosił maskę którą miał na oczach. - Powoli, schody!

-Luisa, no. Nie chcę sobie wybić zębów. - powiedział, kiedy prawie spadł na twarz. - Jesteśmy już? - śmiesznie wymachiwał rękami, żeby cokolwiek wymacać. - Ha! Klamka!

-Poczekaj, najpierw muszę otworzyć. - puściłam go i przekręciłam klucz w zamku. Nacisnąłam na klamkę, a po chwili, ukazało się wnętrze naszego nowego domu. - Możesz zdjąć!

-Mam nadzieję że nie jest różow...- nie dokończył, bo zdążył zdjąć maskę z oczu.

-Podoba Ci się? - zapytałam, chwilę wyczekując na odpowiedź.

-Bardzo, kochanie. - przytulił mnie mocno, na co się zaśmiałam. - Myślałem że będzie cały różowy. - zażartował.

-Spadaj! Razem z Sergio, trochę nam to zajęło, żeby wszystko było tak jak jest. Jednak Bahamy , to nie to samo miejsce co Tajlandia. - uśmiechnęłam się szeroko. W końcu się wyprowadziliśmy od Profesora i Raq, co nie ukrywam, bardzo mnie cieszyło. Uwielbiam ich, ale możemy się zgodzić, że każdy z nas potrzebował własnej przestrzeni.- Idziemy oglądać, chodź. - pociągnęłam go za rękę i razem weszliśmy w głąb.

Dom był w utrzymany w bieli i szarości, ale jednak pastelowe dodatki musiały się pojawić. Jestem tylko kobietą, okej?! Pierwszym pomieszczeniem, była kuchnia, połączona z niewielkim salonem i jadalnią. Kuchnia była bardzo przestronna, czego bardzo pragnęłam. W końcu, teraz będę panią domu. Salon był mniejszy, ale przytulny. W nim także znajdowały się schody na górę. Weszliśmy po nich, zeby zobaczyć resztę.

-Okej, tu jest łazienka. - wskazałam drzwi na lewo. - Tu wolny pokój, a tu nasza sypialnia. - wskazałam na lekko uchylone drzwi.

-W takim razie, musimy ją wypróbować. - uśmiechnął się przebiegle i podniósł mnie do góry. - Podoba mi się. Ale jeszcze bardziej podoba mi się ta pani. - popatrzył na mnie wymownie i rzucił mnie na łóżko.
Wpił się w moje usta, a jego pocałunki, stawały się coraz bardziej zachłanne. Zdjął moją sukienkę, ale nie zostawałam mu dłużna i już po chwili nie miał na sobie koszuli. Rozkoszowałam się tą chwilą, w końcu to sukces, bo za ścianą nie ma Profesora.

[...] (cringe)

----------

-Andres?- zapytałam, gdy leżeliśmy razem na hamaku w ogrodzie. Wokół nas panowała kompletna cisza, która była nawet trochę przytłaczająca. Tutejsza ludność, była naprawdę cicha, ale bardzo miła.

-Tak, Lu?-spojrzał na mnie, a ja wlepiłam wzrok w tafle czystej wody, która była przed nami.

-Wiesz, gdzie rozjechała się reszta naszych przyjaciół? Na przykład, Denver albo Nairobi? Może byśmy ich odwiedzili? Tęsknię za nimi. - złapał moją dłoń i pogładził swoim kciukiem.

-Wiem, ale nie możemy ich znaleźć. To niebezpieczne. - w głębi duszy wiedziałam, że tak będzie brzmiała jego odpowiedź. Z drugiej strony, co mogłoby się stać?

-Czemu? Możemy się przecież przebrać. Po za tym, tam gdzie oni są, to raczej nawet nas nie znają. Monica już pewnie urodziła... Nie chciałbyś poznać małego Arturito? - mężczyzna zaśmiał się lekko.

-Brzmi kusząco, ale nie możemy ryzykować. Wiesz że nas znają. Uciekłaś z więzienia. Pewnie cię szukają. Z resztą, tak jak nas wszystkich. - pokiwałam głową, bo miał rację.

-Czyli tak będzie wyglądać całe nasze życie? Sami w dwójkę, z tubylcami? Oprócz telewizora, nie mamy innego kontaktu ze światem. - popatrzył na mnie z niezrozumieniem.

-Będzie fajnie! Nauczymy się serfować, możemy całymi dniami pływać w oceanie, zapoznamy się z innymi ludźmi i poznamy ich kulturę. - mówił wesoło. W sumie to miał rację. - Możemy z nimi poimprezować. Z resztą, Bahamy to nie jest miejsce odcięte od cywilizacji. Możemy chodzić na zakupy, spacerować.

-Masz rację, ale to nie zmienia faktu, że chciałbym ich zobaczyć. Ale rozumiem że nie możemy. Może kiedyś się uda. Wstawaj. - rozkazałam mu i sama wstałam.

-Gdzie idziemy? - zapytał, lustrując mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam na ludzi, pływających i bawiących się w oceanie.

-Popływamy i spędzimy miło razem czas. Co Ty na to? - stanęłam na palcach i skrzyżowałam ręce na jego szyi. Odwzajemnił mój uśmiech i złożył szybkiego buziaka na moich ustach. Zwinnie przerzucił mnie przez swoje ramię, a ja tylko się zaśmiałam. Ruszył w kierunku oceanu.

-Ej! Puszczaj mnie głupolu. - krzyknęłam, dalej się śmiejąc. - Nawet o tym nie myśl. - powiedziałam stanowczo, ale już po chwili, znalazłam się pod wodą. Wynurzyłam się i stanęłam naprzeciwko niego. Spojrzałam w jego rozbawione oczy i mimowolnie uśmiechnęłam się. - Mogłeś chociaż poczekać, aż zdejmę ubrania. - rzuciłam i zdjęłam przemoczone rzeczy, zostając w stroju kąpielowym.

-To co, idziemy się czegoś napić? - uśmiechnął się łobuzersko i skierował się w stronę budki z drinkami. Dogoniłam go i chwyciłam jego dłoń. To będzie długa noc.

*****

(przepięknie tam jest🥵)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(przepięknie tam jest🥵)

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz