IX

1.7K 103 21
                                    

Nie wiedziałam co zrobi Denver. Miałam to teraz gdzieś. Poszłam do siebie i zawinęła bandaż jakimś woreczkiem żeby się nie zmoczył jak wejdę pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę, rozebrałam się i weszłam. Ciepłe strumienie pozwoliły mi się rozluźnić. Umyłam włosy oraz ciało i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem a z drugiego zrobiłam turban na głowie. Zmyłam resztki makijażu oraz nawilżyłam twarz. Poszłam do sypialni i z szafy wyciągnęłam jakąś pierwszą lepszą dużą koszulkę i majtki. Koszulka sięgała mi do połowy uda więc po co mi spodenki? Oczywiście zdjęłam też mój prowizoryczny wodoodporny opatrunek.

Poprawiłam mój turban i zeszłam na dół żeby zrobić sobie cokolwiek do jedzenia. Włączyłam stare radio które stało na parapecie i wybrałam jakąś stacje z muzyką. Muzyka leciała dość cicho, co wcale mi nie przeszkadzało. Postanowiłam że zrobię sobie dwie kanapki z nutellą. Cukier mi spadł okej? Nalałam sobie soku pomarańczowego i usiadłam do stołu. Jadłam i nuciłam sobie piosenki z radia aż w końcu ktoś przerwał mój spokój i wyłączył je. Popatrzyłam na tego kogoś i uśmiechnęłam się.

-Coś się stało Profesorze?

-Słyszałem o twoim wypadku. Wszystko gra? - popatrzył na moją dłoń.

-Tak już lepiej. Na początku strasznie piekło, ale teraz da się wytrzymać. Ale muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. - przygryzłam lekko wargę.

-Słucham. - popatrzył na mnie uważnie.

-To była twoja ulubiona szklanka do soku. - uśmiechnęłam się niewinnie, a on zaczął się śmiać.

-Chyba przeżyje. Dobrze że wszystko z tobą dobrze. - uśmiechnął się wstał z miejsca.

-Profesorze! Widział gdzieś Pan Denvera? - zapytałam, gdy był już przy wyjściu.

-Jest u siebie. Zajrzyj do niego. - powiedział i wyszedł.

Dokończyłam moją kolacje i wsadziłam naczynia do zlewu. Ruszyłam więc w stronę pokoju Denvera. Weszłam bez pukania. Denver siedział na łóżku, a Moskwa przykleił mu plaster na skroń.

-Wszystko w porządku Denver? -Podbiegłam i kucnęłam przed nim, chwytając jego kolana.

-Jak najbardziej - uśmiechnął się cwanie. -Nie wiem jednak ci z Berlinem. Dostał bardziej.

Wzięłam głęboki wdech i pogłaskałam Denvera po włosach. Wyszłam z pokoju i skierowałam się prosto do pokoju Berlina. Weszłam bez pukania. Stał wpatrzony w okno,z kieliszkiem w ręce, jednak odwrócił się jak usłyszał że ktoś wszedł. Podeszłam do niego i patrzyłam na jego twarz. Miał podbite oko, a nosie włożony papier toaletowy. Chyba mocno dostał.

-Wszystko w porządku?- zapytałam uważnie patrząc na niego.

-Jak widzisz. Po co tu przyszłaś? Idź lepiej do swojego chłopaczka. - czy ja dobrze słyszę? Chłopaczka?

-Co ty pierdolisz Berlin? Chyba mocno dostałeś w głowę.

-O co ci chodzi Vegas, co? Po co go na mnie nasłałaś? - popatrzył mi w oczy z nienawiścią.

-Nie nasłałam go. Sam poszedł. Chciał mnie tylko chronić. I wiesz co? Należało Ci się. - powiedziałam wkurzona.

-Niby za co kurwa?! - chwycił mnie mocno za ręce, na co syknęłam. To bolało.

-Puszczaj mnie. To boli!- kilka łez popłynęło po moich policzkach. Gdy to zobaczył natychmiast mnie puścił.

-Vegas.. ja... - zaczął, ale nie dałam mu dojść do słowa.

-Nie odzywaj się do mnie. Oskarżasz mnie o to, że nasłałam na ciebie Denvera, chociaż wcale tego nie zrobiłam. Do tego jeszcze to. Za kogo ty się, przepraszam, uważasz? -powiedziałam przez łzy i wybiegłam z jego pokoju.

Zamknęłam się u siebie. Zjechałam po drzwiach na podłogę. Zaczęłam szlochać. Nie wiem jak mógł to zrobić. Nienawidzę go. Myślałam że między nami jest coś więcej niż relacje zawodowe. Wykorzystał mnie, teraz to widzę.

Płakałam bardzo długo. W końcu zdecydowałam się pójść do Profesora. Zapukałam cicho w drzwi jego pokoju i gdy usłyszałam zezwolenie, weszłam do pokoju. Łzy dalej mi płynęły po twarzy.

Nie wiedziałam że siedzi u niego Berlin. Zerknęłam na niego, lecz szybko przeniosłam wzrok na Profesora.

-Profesorze możemy porozmawiać? - popatrzył na mnie w szoku i natychmiast do mnie podszedł.

-Vegas? Czemu płaczesz? - złapał moje dłonie, a jego wzrok zrobił się bardziej zmartwiony.

-Możemy porozmawiać na osobności?- zapytałam, a on wskazał ręką na drzwi i razem wyszliśmy na korytarz.

-Co się dzieje Vegas?

-Potrzebuje czegoś na uspokojenie. Możesz mi coś dać, proszę? - zamrugałam kilkakrotnie, żeby odgonić łzy, które ciągle się cisnęły.

-Dlaczego płaczesz?- lustrował wzrokiem moją twarz.

-Nie chce o tym rozmawiać. Daj mi tą tabletkę, proszę - patrzył mi w oczy, jakby próbował się czegoś dowiedzieć.

-Poczekaj tu chwilę. - wszedł z powrotem do pokoju i przyniósł jakąś torbę. Wyjął z niej małe pudełko leków na uspokojenie.

-Proszę, weź to. Jakbyś chciała się wygadać, to wiesz, gdzie mnie szukać.

-Dziękuję Profesorze.- uśmiechnęłam się do niego przez łzy i wróciłam do siebie.

Połknęłam garść tabletek na raz, a resztę położyłam na stolik nocny. Położyłam się do łóżka. Sen przyszedł naprawdę szybko.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz