XV

1.5K 99 0
                                    

Niestety napotkał nas poważny problem. Odkryli tożsamość Rio. Poszedł z Alison Parker żeby mogła się przebrać i nagrać film do rodziców, jednak gdy się odwrócił i zaczął rozmawiać z Tokio, ona weszla na internet i próbowała usunąć swoje nagie zdjęcie. Kamera jej telefonu nagrała Rio, który wyrywał jej telefon bez maski.

Mieli tożsamość jednego z nas. Robiło się coraz poważniej.

Zaczęliśmy też kopać tunel i drukować pieniądze. Kopaniem dowodził Moskwa, a pieniędzmi Nairobi. Oboje wybrali sobie pomocników. Moim zadaniem było pilnowanie reszty, razem z Helsinkami.

Oslo pilnował osoby, które dostały leki od policji. Przebywali w osobnym biurze. Wtedy stało się coś złego ponownie.

Monica, sekretarka Arturo, miała przy sobie telefon. Denver miał się z nią policzyć. Berlin kazał ją rozstrzelić. Złamał najważniejszą zasadę Profesora. Miało nie być krwi. Dupek bez serca. Kiedy wyszedł z toalety gdzie znaleźli u niej telefon, szybko tam pobiegłam i zamknęłam drzwi.

-Denver, nie rób tego. Nie możemy jej zabić. Nie było o tym mowy. Nie jesteśmy tu od zabijania Denver. Berlin to gnój bez uczuć, ale ty taki nie jesteś. Sam mógł to zrobić. - powiedzialam tuląc go do siebie. - Monica tak?- pokiwała głową na tak. - Spokojnie, nie pozwolę cię zabić. Strzelimy Ci w udo żeby było dużo krwi, i ukryjemy cię dobrze? Udamy przed Berlinem ze cie zabiliśmy. Spokojnie, jestem lekarzem, wyjmę Ci kulę. - pokiwała głową a ja rozkazałam Denverowi jej strzelić w udo.

Następnie odwróciliśmy ją na bok i leżała w krwi. Gdy wszedł Berlin to udawaliśmy że ją zabiliśmy. Kazał nam ją zanieść do piwnicy.

-Zabierzcie mnie do sejfu. Otworze go kciukiem. Szybko.- Denver wziął ją na ręce i szybko zbiegliśmy na dół, tak żeby nikt nie widział. Dziewczyna otworzyła sejf i tam ją zamknęliśmy. Obiecaliśmy że będziemy jej nosić jedzenie i wszystko co potrzebne.

___________
Siedziałam w biurze z resztą, gdy Denver mył się od krwi.

-Miała telefon, co miałem zrobić?! - uniósł się Berlin.

-Mogłeś uciąć jej ucho lub palec Berlin. Nie musiałeś kazać jej zabijać! - krzyknęła Nairobi.

-Profesor musi się o tym dowiedzieć. - Rio podniósł słuchawkę, lecz on nie odbierał.

-Złamałeś zasady Berlin. - powiedziała Tokio, patrząc mu prosto w twarz.

-A ty niby nie?! Uspokójcie się, oni i tak są po naszej stronie. Znikniemy zanim się zorientują że kogoś brakuje. - mówił spokojnie. Jak on mógł być spokojny, w takiej sytuacji?

-Co wy tu robicie?! Słychać was na zewnątrz. - do pokoju wszedł Moskwa.

-Berlin kazał zabić zakładniczkę. - powiedziała Tokio.

-Kto strzelał? - zapytał przerażony.

-Twój syn. - odpowiedziała mu Tokio.

-Ja też tam byłam! To nie jego wina! To wszystko twoja wina, gnoju! - krzyknęłam prosto w twarz Berlina. Nie był tym samym człowiekiem, co w moim towarzystwie.

-Nie wtrącaj się Vegas. - powiedział i usiadł na fotelu.

-Jesteś świnią Berlin. Pieprzonym dupkiem, który tylko wyręcza się innymi. Przez ciebie nasz plan może się rozpaść. - krzyknęłam na maksa zdenerwowana.

Natychmiast wybiegłam za Moskwą który udał się do toalety w poszukiwaniu syna. Gdy weszłam Moskwa opierał się o drzwi toalety, a przerażony chłopak podtrzymywał go.

-Nie mogę oddychać - powiedział cicho.

-Spokojnie, to atak paniki. Połóż go Denver. Oddychaj spokojnie. Wdech, wydech. Helsinki! - zawołałam.

-Co się stało?! - przybiegł natychmiast

-Musisz nam pomóc, zanieść go na kanapę.

Udało nam się go wnieść do biura. Popatrzyłam z bólem w oczach na Berlina i kilka łez poleciało po mojej twarzy. Moskwa był dla wszystkich jak tata. Jak najlepszy ojciec na świecie. Nie mogłam pozwolić, żeby coś mu się stało.
Szybko podpięłam mu kroplówkę i podałam dożylnie leki.

-Musi odpocząć. Wszystko będzie dobrze Denver. - mocno go przytuliłam. - Już dobrze. - pogłaskałam go po włosach. - Chodź umyjemy łazienkę. - złapałam jego dłoń i razem wyszliśmy z biura.

Kilka godzin później, Denver poszedł do Moniki, a ja do Moskwy. Nie spał już. Podeszłam do niego i złapałam za rękę.

-Jak się czujesz? - zapytałam cicho.

-Lepiej, dziękuję że się mną zajęłaś. Czas wracać do pracy. - wstał pocałował mnie w czoło i wyszedł. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłonie. Jak dobrze ze nic mu nie jest. Postanowiłam że teraz ja się na chwilę zdrzemnę, bo nie spałam odkąd tu jesteśmy. Położyłam się i zasnęłam.

_______________
Obudziła mnie rozmowa przez telefon.

-Sergio, musisz przysłać lekarza dla zakładnika. Policjant go postrzelił. Na dachu. Z Moskwą i Denverem. Nie nic im nie jest. Rozumiem. Do usłyszenia. - Berlin rozmawiał z Profesorem.

-Co się stało?! Gdzie jest Denver? Co z Moskwą?! - wstałam i zaczęłam zadawać pytania.

-Nic im nie jest. Spokojnie. Są na dole. U ciebie wszystko gra? Czemu spałaś? Źle się czujesz? - popatrzył na mnie zmartwiony.

-U mnie wszystko dobrze. Spałam pierwszy raz odkąd tu jesteśmy. Jaki masz znów problem, Berlin? Muszę iść do przyjaciół. - udałam się do drzwi, gdy mężczyzna pociągnął mnie za rękę i pocałował. Szybko go odepchnęłam.

-Po co to robisz Berlin? Dobrze wiesz, że między nami koniec. Przecież nic dla ciebie nie znaczę, nie? Nie odpowiadaj. Nie chcę słuchać twoich nędznych tłumaczeń. - wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami i skierowałam się do sejfu.

-Denver, Moskwa! Wszystko dobrze?- przytuliłam ich. Obaj siedzieli u Moniki.

-Dobrze ze jestes Vegas. Musisz wyjąć jej kule. Bardzo krwawi. - powiedział młodszy z mężczyzn.

-Denver, nie mam skalpela. Apteczka jest u Berlina. Teraz jej nie dostaniemy.

-Przyjedzie lekarz do Arturita. Ukradnę im skalpel i znieczulenie. Wszystko będzie dobrze Monica, słyszysz!?

-Ufam wam. Nie zabiliście mnie. Jestem wam bardzo wdzięczna. Wytrzymam jeszcze trochę.

-Muszę wracać do zakładników. Trzymaj się słonko. - uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z kryjówki.

Znów mam mętlik w głowie. Oni byli na dachu? Nie mam pojęcia co się stało. Policja postrzeliła Arturo? Wszystko się komplikuje coraz bardziej.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz