Niestety napotkał nas poważny problem. Odkryli tożsamość Rio. Poszedł z Alison Parker żeby mogła się przebrać i nagrać film do rodziców, jednak gdy się odwrócił i zaczął rozmawiać z Tokio, ona weszla na internet i próbowała usunąć swoje nagie zdjęcie. Kamera jej telefonu nagrała Rio, który wyrywał jej telefon bez maski.
Mieli tożsamość jednego z nas. Robiło się coraz poważniej.
Zaczęliśmy też kopać tunel i drukować pieniądze. Kopaniem dowodził Moskwa, a pieniędzmi Nairobi. Oboje wybrali sobie pomocników. Moim zadaniem było pilnowanie reszty, razem z Helsinkami.
Oslo pilnował osoby, które dostały leki od policji. Przebywali w osobnym biurze. Wtedy stało się coś złego ponownie.
Monica, sekretarka Arturo, miała przy sobie telefon. Denver miał się z nią policzyć. Berlin kazał ją rozstrzelić. Złamał najważniejszą zasadę Profesora. Miało nie być krwi. Dupek bez serca. Kiedy wyszedł z toalety gdzie znaleźli u niej telefon, szybko tam pobiegłam i zamknęłam drzwi.
-Denver, nie rób tego. Nie możemy jej zabić. Nie było o tym mowy. Nie jesteśmy tu od zabijania Denver. Berlin to gnój bez uczuć, ale ty taki nie jesteś. Sam mógł to zrobić. - powiedzialam tuląc go do siebie. - Monica tak?- pokiwała głową na tak. - Spokojnie, nie pozwolę cię zabić. Strzelimy Ci w udo żeby było dużo krwi, i ukryjemy cię dobrze? Udamy przed Berlinem ze cie zabiliśmy. Spokojnie, jestem lekarzem, wyjmę Ci kulę. - pokiwała głową a ja rozkazałam Denverowi jej strzelić w udo.
Następnie odwróciliśmy ją na bok i leżała w krwi. Gdy wszedł Berlin to udawaliśmy że ją zabiliśmy. Kazał nam ją zanieść do piwnicy.
-Zabierzcie mnie do sejfu. Otworze go kciukiem. Szybko.- Denver wziął ją na ręce i szybko zbiegliśmy na dół, tak żeby nikt nie widział. Dziewczyna otworzyła sejf i tam ją zamknęliśmy. Obiecaliśmy że będziemy jej nosić jedzenie i wszystko co potrzebne.
___________
Siedziałam w biurze z resztą, gdy Denver mył się od krwi.-Miała telefon, co miałem zrobić?! - uniósł się Berlin.
-Mogłeś uciąć jej ucho lub palec Berlin. Nie musiałeś kazać jej zabijać! - krzyknęła Nairobi.
-Profesor musi się o tym dowiedzieć. - Rio podniósł słuchawkę, lecz on nie odbierał.
-Złamałeś zasady Berlin. - powiedziała Tokio, patrząc mu prosto w twarz.
-A ty niby nie?! Uspokójcie się, oni i tak są po naszej stronie. Znikniemy zanim się zorientują że kogoś brakuje. - mówił spokojnie. Jak on mógł być spokojny, w takiej sytuacji?
-Co wy tu robicie?! Słychać was na zewnątrz. - do pokoju wszedł Moskwa.
-Berlin kazał zabić zakładniczkę. - powiedziała Tokio.
-Kto strzelał? - zapytał przerażony.
-Twój syn. - odpowiedziała mu Tokio.
-Ja też tam byłam! To nie jego wina! To wszystko twoja wina, gnoju! - krzyknęłam prosto w twarz Berlina. Nie był tym samym człowiekiem, co w moim towarzystwie.
-Nie wtrącaj się Vegas. - powiedział i usiadł na fotelu.
-Jesteś świnią Berlin. Pieprzonym dupkiem, który tylko wyręcza się innymi. Przez ciebie nasz plan może się rozpaść. - krzyknęłam na maksa zdenerwowana.
Natychmiast wybiegłam za Moskwą który udał się do toalety w poszukiwaniu syna. Gdy weszłam Moskwa opierał się o drzwi toalety, a przerażony chłopak podtrzymywał go.
-Nie mogę oddychać - powiedział cicho.
-Spokojnie, to atak paniki. Połóż go Denver. Oddychaj spokojnie. Wdech, wydech. Helsinki! - zawołałam.
-Co się stało?! - przybiegł natychmiast
-Musisz nam pomóc, zanieść go na kanapę.
Udało nam się go wnieść do biura. Popatrzyłam z bólem w oczach na Berlina i kilka łez poleciało po mojej twarzy. Moskwa był dla wszystkich jak tata. Jak najlepszy ojciec na świecie. Nie mogłam pozwolić, żeby coś mu się stało.
Szybko podpięłam mu kroplówkę i podałam dożylnie leki.-Musi odpocząć. Wszystko będzie dobrze Denver. - mocno go przytuliłam. - Już dobrze. - pogłaskałam go po włosach. - Chodź umyjemy łazienkę. - złapałam jego dłoń i razem wyszliśmy z biura.
Kilka godzin później, Denver poszedł do Moniki, a ja do Moskwy. Nie spał już. Podeszłam do niego i złapałam za rękę.
-Jak się czujesz? - zapytałam cicho.
-Lepiej, dziękuję że się mną zajęłaś. Czas wracać do pracy. - wstał pocałował mnie w czoło i wyszedł. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłonie. Jak dobrze ze nic mu nie jest. Postanowiłam że teraz ja się na chwilę zdrzemnę, bo nie spałam odkąd tu jesteśmy. Położyłam się i zasnęłam.
_______________
Obudziła mnie rozmowa przez telefon.-Sergio, musisz przysłać lekarza dla zakładnika. Policjant go postrzelił. Na dachu. Z Moskwą i Denverem. Nie nic im nie jest. Rozumiem. Do usłyszenia. - Berlin rozmawiał z Profesorem.
-Co się stało?! Gdzie jest Denver? Co z Moskwą?! - wstałam i zaczęłam zadawać pytania.
-Nic im nie jest. Spokojnie. Są na dole. U ciebie wszystko gra? Czemu spałaś? Źle się czujesz? - popatrzył na mnie zmartwiony.
-U mnie wszystko dobrze. Spałam pierwszy raz odkąd tu jesteśmy. Jaki masz znów problem, Berlin? Muszę iść do przyjaciół. - udałam się do drzwi, gdy mężczyzna pociągnął mnie za rękę i pocałował. Szybko go odepchnęłam.
-Po co to robisz Berlin? Dobrze wiesz, że między nami koniec. Przecież nic dla ciebie nie znaczę, nie? Nie odpowiadaj. Nie chcę słuchać twoich nędznych tłumaczeń. - wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami i skierowałam się do sejfu.
-Denver, Moskwa! Wszystko dobrze?- przytuliłam ich. Obaj siedzieli u Moniki.
-Dobrze ze jestes Vegas. Musisz wyjąć jej kule. Bardzo krwawi. - powiedział młodszy z mężczyzn.
-Denver, nie mam skalpela. Apteczka jest u Berlina. Teraz jej nie dostaniemy.
-Przyjedzie lekarz do Arturita. Ukradnę im skalpel i znieczulenie. Wszystko będzie dobrze Monica, słyszysz!?
-Ufam wam. Nie zabiliście mnie. Jestem wam bardzo wdzięczna. Wytrzymam jeszcze trochę.
-Muszę wracać do zakładników. Trzymaj się słonko. - uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z kryjówki.
Znów mam mętlik w głowie. Oni byli na dachu? Nie mam pojęcia co się stało. Policja postrzeliła Arturo? Wszystko się komplikuje coraz bardziej.
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...