XXIV

1.4K 103 16
                                    

Stałam przy oknie, patrząc na krople deszczu, które powoli spływały po szybie. Przypominałam sobie chwilę przed napadem. Czas spędzony w Toledo, a nawet moje nudne życie przed poznaniem Profesora. Spojrzałam na radio, w którym leciała spokojna piosenka. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Toledo. 2 miesiące temu.

-Vegas? Lubisz tańczyć? - brunet spojrzał na mnie przelotnie.

-Cóż... - zawahałam się.- lubię. Ale niezbyt umiem.

-W takim razie... Mogę prosić Panią do tańca? - zapytał podając mi swoją dłoń.

Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się szeroko. Berlin przytulił mnie do siebie i delikatnie nas kołysał. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, jednocześnie wdychając zapach jego wody kolońskiej. Przymknęłam oczy, oddając się tej chwili.

***

Przymknęłam oczy, wsłuchując się w jej powolny rytm. Usiadłam na kanapie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Byliśmy coraz bliżej ucieczki, a ja bałam się coraz bardziej. Wiedziałam że to jeszcze nie koniec. Ze jeszcze coś się wydarzy. Znów napotka nas kolejny problem. Wstałam i podeszłam do telefonu. Chciałam podnieść słuchawkę i zadzwonić do Profesora, ale zawahałam się. Ma teraz inne sprawy. Cofnęłam dłoń i wsadziłam ją do kieszeni. Wzięłam głęboki wdech i opuściłam pomieszczenie.

-Gdzie się wybieracie?- usłyszałam głos Denvera.- Hej!- krzyknął. Ruszyłam na dół.- Do kurwy nędzy! Gdzie się kurwa wybieracie? Co to jest, wakacje? Dalej, wszyscy siadać! -stanęłam na schodach.- Radzę, żebyś zrobił to samo. Nie mam nastroju.- zwrócił się do Arturo.- Wiesz, mam ochotę komuś przywalić. A ty mnie irytujesz.

Jak każdego, Denver.

-Może to pomoże ci się zrelaksować.- wymierzył do niego pistoletem. Szybko zbiegłam po na dół i stanęłam obok nich. Nie miałam przy sobie broni. KURWA.

-Arturito, rzuć broń.- powiedziałam. Denver zaśmiał się krótko.

-Arturo. Mały Arturito.- zaśmiał się i wycelował w niego.- Masz zabawkowy pistolet, a ja mam zły humor. Co ty robisz?

-Zabawkowy pistolet? Nie sądzę.- zatrząsł nim.- Cholera, chyba jednak nie. Może go przetestujemy?

-Dam ci 3 sekundy albo będzie po tobie.- obserwowałam to wszystko z szokiem, nie wiedząc co robić. Głupia kretynka. Jak mogłam nie wziąć tej jebanej broni?!

-Wystarczy jedna.

-Trzy. Dwa. Jeden.- Denver nacisnął na spust, ale nic się nie stało. Podmienił bronie. Cholera.

-Niespodzianka. Odwróć się. Powiedziałem! Odwróć się.

-Kurwa.- przeklnął mój przyjaciel.

-Arturo nie wygłupiaj się. Narobisz sobie tylko problemów. Obiecuję, że jeśli coś mu zrobisz, to osobiście podetnę ci gardło, psycholu.- zaśmiał się tylko. Denver odwrócił się, a ten go złapał i przystawił broń do skroni.

-Spróbuj się ruszyć, a ty też dostaniesz.- rzekł do mnie. Chciałam do niego podejść, ale ktoś gwałtownie pociągnął mnie za ramię. Głośno krzyknęłam z bólu.

-Ty kurwo... - odwróciłam się do Ariadny i przywaliłam jej z pięści w twarz. Mój kombinezon pokryła moja krew, a knykcie zsiniały od uderzenia.

-Dalej. Ruszajcie się szybko!- krzyknął Arturo, do reszty zakładników. Bezsilnie upadłam na podłogę, tamując krwawienie.- Dalej! Nie mamy całego dnia. Monica, otwórz drzwi!

-Monica, nie słuchaj go!- powiedział Denver.- Ten facet cię wykorzystuje. Nie otwieraj drzwi!

-Cicho, albo cię zastrzelę.- spojrzałam na Monicę, która stała przy guziku.

-Monica, nie.- szepęłam, wykrwawiając się. Dziewczyna spojrzała na mnie.

-Dalej!- przycisnęła guzik, ale drzwi nie otworzyły się.- Co do cholery?! Te sukinsyny zablokowały drzwi.

-To ja.- powiedział Rio, który wbiegł razem z Nairobi i Berliem.

-Odsuńcie się!

-Arturo, odłuż pistolet.- powiedział chłopak.- Odłuż pistolet!

-Vegas!- krzyknęła Nairobi, podbiegając do mnie. Usiadła obok mnie i położyła mnie na swoich nogach. Zdjęła koszulkę i przyłożyła ją do mojej rany.

-Arturito.- Berlin stanął naprzeciwko niego.- Wiem że lubisz filmy, ale to wymyka się spod kontroli.

-Jeszcze jeden krok, a zastrzelę go. Może nie wyjdę stąd żywy, ale dopilnuję żeby się już nie uśmiechnął.- Berlin wymierzył do niego.

-Berlin, spokojnie.- szepnęłam do niego, a on spojrzał na mnie. Dopiero teraz zauważył że krwawię. Z drugiej strony, wybiegli Moskwa i Helsinki.

-Otwórzcie drzwi!

-Dobra. Spokojnie.- powiedział Moskwa.- Porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie. Puść go. Jeśli chcesz wyjść, pomogę ci.

-Natychmiast otwórzcie te jebane drzwi!- Berlin i Nairobi spojrzeli na siebie i wycelowali w Arturo. Kiwnęłam dziewczynie, żeby zostawiła mnie i wstała. Zrobiła to. Docisnęłam resztkami sił koszulkę i położyłam się na podłoge.

-Nikt nie otworzy żadnych drzwi.- powiedziała spokojnie.

-Naprawdę? Policzę do pięciu i zastrzelę go. Nie mam nic do stracenia i mam to w dupie. To zależy od was! Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.- przycisnął pistolet, gdy nagle upadł na podłogę. Spojrzałam w bok jak na fazie, i zobaczyłam że to Monica go uderzyła.

-Ona jest jedną z nich.- powiedział cicho. Docisnęłam mocniej koszulkę, która i tak była już cała od krwi i przyczągałam się do nich, bardzo powoli.- Ona jest jedną z nich. Widzieliście to!

Monica zrozumiała, że właśnie stała się wspólniczką bandytów, i że nie ma powrotu.

-Arturito...skurwielu...- wyszeptałam, bedąc bliżej nich.- Lepiej się módl, żebym sie wykrwawiła. Dotrzymam obietnicy i dopadn...- urwałam mój cichy monolog, opadając na podłogę. W mojej głowie zaczęło szumieć. Byłam przytomna, ale nie rozumiałam nic co do mnie mówili. Moje powieki zaczęły opadać.

-Vegas. Nie zamykaj oczu. Słyszysz?! Uśmiechnij się do mnie. Proszę.- słyszałam głos Berlina jak przez mgłę.

-Kocham cię Berlin...- złapałam go delikatnie za dłoń i zamknęłam oczy. Czułam się jak na haju. Straciłam aż tyle krwi, żeby umrzeć? Przekonajmy się.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz