Stałam przy oknie, patrząc na krople deszczu, które powoli spływały po szybie. Przypominałam sobie chwilę przed napadem. Czas spędzony w Toledo, a nawet moje nudne życie przed poznaniem Profesora. Spojrzałam na radio, w którym leciała spokojna piosenka. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Toledo. 2 miesiące temu.
-Vegas? Lubisz tańczyć? - brunet spojrzał na mnie przelotnie.
-Cóż... - zawahałam się.- lubię. Ale niezbyt umiem.
-W takim razie... Mogę prosić Panią do tańca? - zapytał podając mi swoją dłoń.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się szeroko. Berlin przytulił mnie do siebie i delikatnie nas kołysał. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, jednocześnie wdychając zapach jego wody kolońskiej. Przymknęłam oczy, oddając się tej chwili.
***
Przymknęłam oczy, wsłuchując się w jej powolny rytm. Usiadłam na kanapie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Byliśmy coraz bliżej ucieczki, a ja bałam się coraz bardziej. Wiedziałam że to jeszcze nie koniec. Ze jeszcze coś się wydarzy. Znów napotka nas kolejny problem. Wstałam i podeszłam do telefonu. Chciałam podnieść słuchawkę i zadzwonić do Profesora, ale zawahałam się. Ma teraz inne sprawy. Cofnęłam dłoń i wsadziłam ją do kieszeni. Wzięłam głęboki wdech i opuściłam pomieszczenie.
-Gdzie się wybieracie?- usłyszałam głos Denvera.- Hej!- krzyknął. Ruszyłam na dół.- Do kurwy nędzy! Gdzie się kurwa wybieracie? Co to jest, wakacje? Dalej, wszyscy siadać! -stanęłam na schodach.- Radzę, żebyś zrobił to samo. Nie mam nastroju.- zwrócił się do Arturo.- Wiesz, mam ochotę komuś przywalić. A ty mnie irytujesz.
Jak każdego, Denver.
-Może to pomoże ci się zrelaksować.- wymierzył do niego pistoletem. Szybko zbiegłam po na dół i stanęłam obok nich. Nie miałam przy sobie broni. KURWA.
-Arturito, rzuć broń.- powiedziałam. Denver zaśmiał się krótko.
-Arturo. Mały Arturito.- zaśmiał się i wycelował w niego.- Masz zabawkowy pistolet, a ja mam zły humor. Co ty robisz?
-Zabawkowy pistolet? Nie sądzę.- zatrząsł nim.- Cholera, chyba jednak nie. Może go przetestujemy?
-Dam ci 3 sekundy albo będzie po tobie.- obserwowałam to wszystko z szokiem, nie wiedząc co robić. Głupia kretynka. Jak mogłam nie wziąć tej jebanej broni?!
-Wystarczy jedna.
-Trzy. Dwa. Jeden.- Denver nacisnął na spust, ale nic się nie stało. Podmienił bronie. Cholera.
-Niespodzianka. Odwróć się. Powiedziałem! Odwróć się.
-Kurwa.- przeklnął mój przyjaciel.
-Arturo nie wygłupiaj się. Narobisz sobie tylko problemów. Obiecuję, że jeśli coś mu zrobisz, to osobiście podetnę ci gardło, psycholu.- zaśmiał się tylko. Denver odwrócił się, a ten go złapał i przystawił broń do skroni.
-Spróbuj się ruszyć, a ty też dostaniesz.- rzekł do mnie. Chciałam do niego podejść, ale ktoś gwałtownie pociągnął mnie za ramię. Głośno krzyknęłam z bólu.
-Ty kurwo... - odwróciłam się do Ariadny i przywaliłam jej z pięści w twarz. Mój kombinezon pokryła moja krew, a knykcie zsiniały od uderzenia.
-Dalej. Ruszajcie się szybko!- krzyknął Arturo, do reszty zakładników. Bezsilnie upadłam na podłogę, tamując krwawienie.- Dalej! Nie mamy całego dnia. Monica, otwórz drzwi!
-Monica, nie słuchaj go!- powiedział Denver.- Ten facet cię wykorzystuje. Nie otwieraj drzwi!
-Cicho, albo cię zastrzelę.- spojrzałam na Monicę, która stała przy guziku.
-Monica, nie.- szepęłam, wykrwawiając się. Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Dalej!- przycisnęła guzik, ale drzwi nie otworzyły się.- Co do cholery?! Te sukinsyny zablokowały drzwi.
-To ja.- powiedział Rio, który wbiegł razem z Nairobi i Berliem.
-Odsuńcie się!
-Arturo, odłuż pistolet.- powiedział chłopak.- Odłuż pistolet!
-Vegas!- krzyknęła Nairobi, podbiegając do mnie. Usiadła obok mnie i położyła mnie na swoich nogach. Zdjęła koszulkę i przyłożyła ją do mojej rany.
-Arturito.- Berlin stanął naprzeciwko niego.- Wiem że lubisz filmy, ale to wymyka się spod kontroli.
-Jeszcze jeden krok, a zastrzelę go. Może nie wyjdę stąd żywy, ale dopilnuję żeby się już nie uśmiechnął.- Berlin wymierzył do niego.
-Berlin, spokojnie.- szepnęłam do niego, a on spojrzał na mnie. Dopiero teraz zauważył że krwawię. Z drugiej strony, wybiegli Moskwa i Helsinki.
-Otwórzcie drzwi!
-Dobra. Spokojnie.- powiedział Moskwa.- Porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie. Puść go. Jeśli chcesz wyjść, pomogę ci.
-Natychmiast otwórzcie te jebane drzwi!- Berlin i Nairobi spojrzeli na siebie i wycelowali w Arturo. Kiwnęłam dziewczynie, żeby zostawiła mnie i wstała. Zrobiła to. Docisnęłam resztkami sił koszulkę i położyłam się na podłoge.
-Nikt nie otworzy żadnych drzwi.- powiedziała spokojnie.
-Naprawdę? Policzę do pięciu i zastrzelę go. Nie mam nic do stracenia i mam to w dupie. To zależy od was! Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.- przycisnął pistolet, gdy nagle upadł na podłogę. Spojrzałam w bok jak na fazie, i zobaczyłam że to Monica go uderzyła.
-Ona jest jedną z nich.- powiedział cicho. Docisnęłam mocniej koszulkę, która i tak była już cała od krwi i przyczągałam się do nich, bardzo powoli.- Ona jest jedną z nich. Widzieliście to!
Monica zrozumiała, że właśnie stała się wspólniczką bandytów, i że nie ma powrotu.
-Arturito...skurwielu...- wyszeptałam, bedąc bliżej nich.- Lepiej się módl, żebym sie wykrwawiła. Dotrzymam obietnicy i dopadn...- urwałam mój cichy monolog, opadając na podłogę. W mojej głowie zaczęło szumieć. Byłam przytomna, ale nie rozumiałam nic co do mnie mówili. Moje powieki zaczęły opadać.
-Vegas. Nie zamykaj oczu. Słyszysz?! Uśmiechnij się do mnie. Proszę.- słyszałam głos Berlina jak przez mgłę.
-Kocham cię Berlin...- złapałam go delikatnie za dłoń i zamknęłam oczy. Czułam się jak na haju. Straciłam aż tyle krwi, żeby umrzeć? Przekonajmy się.
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...