-Boże, dawno nie jadłam czegoś tak pysznego. Profesorze, możesz mi tak gotować codziennie. - zaśmiałam się, a on się uśmiechnął.
-Widać. Strasznie schudłaś. - Andres popatrzył na mnie zmartwiony. - Opowiesz nam, gdzie byłaś? - zapytał i położył dłoń na moim udzie.
-Byłam w więzieniu. - powiedziałam szybko i wbiłam wzrok w okno, które wydawało się teraz bardziej ciekawe. - Wtedy w tunelu, poddałam się, żeby mnie nie zabili. Wtedy pojawiła się Raquel, Martin i Lucas i pomogli mi uciec. Będę wam wdzięczna do końca życia. - chwyciłam dłoń Palermo, która leżała na stole i delikatnie ją ścisnęłam.
-Jak cię tam traktowali? - szepnął Profesor, opuszczając głowę. Mam nadzieję, że się za to nie obwinia. To tylko moja wina. Sama podejmowałam decyzję.
-Co mogę powiedzieć... Na początku jak przyszłam to mnie przeszukiwali. Wszędzie. Dosłownie wszędzie. Trochę się bałam, ale miałam w celi naprawdę świetne koleżanki. Później jednak wszystko zaczęło się komplikować... Pokłóciłam się z jedną babą, która później była w izolatce, bo ktoś znalazł u niej narkotyki, które sprzedawała. Myślała że to ja i po wyjściu, tak mnie urządziła. - wstałam i podniosłam koszulkę, pokazując wielkie krwiaki na ciele. - Byłam w śpiączce przez kilkanaście godzin. - w oczach zebrały mi się łzy, na myśl o naszym dziecku... - Poza tym, nie było tam tak źle. Szczególnie, gdy zmienili Diego na Martina, z którym mogłam już normalnie rozmawiać. - pociągnęłam nosem i usiadłam z powrotem na krzesło.
-Vegas...- Martin popatrzył na mnie wymownie, pokazując dyskretnie na brzuch. Chodziło mu o to, że nie powiedziałam o dziecku. Pokręciłam niezauważalnie głową i starłam łzy które zdążyły już popłynąć po moim policzku.
-Nawet nie wiesz, jaka w tym domu panowałam atmosfera, gdy myśleliśmy że nie żyjesz. Dziękuję, że nas uratowałaś. To naprawdę wielka rzecz i nie każdy by się na nią zdecydował. - Profesor delikatnie podniósł kącik ust w górę.
-To nic takiego. Tak naprawdę, przy was zrozumiałam co to znaczy przyjaźń. Zrobiłabym to ponownie. - założyłam kosmyk włosów za ucho, tak żeby nie leciały mi na twarz.
-Martin, a co z tobą? Zostajesz, czy masz już inne plany? - skierował swoje pytanie do zielonookiego.
-Wyjeżdżam za kilka dni. Cieszę się że mogłem pomóc, ale chcę zwiedzić świat. - uśmiechnął się do mnie, żeby przypomnieć mi że daje mu kilkanaście procent z mojej "wypłaty". Puściłam mu oczko i oparłam się o ramię Andresa.
Nie wyglądał tak idealnie jak zawsze, chociaż i tak był tak samo przystojny. Miał na sobie zwykle dresy i t-shirt, a włosy miał w artystycznym nieładzie. Takiego, kochałam go najbardziej. Pogłaskał moje udo i splótł nasze palce.
-Nawet nie wiecie, jak bardzo za wami tęskniłam. Gdy tylko Lucas przyszedł do mnie pierwszy raz, to zaczęłam odliczać dni do tej całej ucieczki. Swoją drogą, ona była mega prosta.
-Z twojej strony pewnie tak. - zaśmiała się Raquel. - razem z chłopakami, mieliśmy dużo roboty. Policja, kamery, śmieciarka, rozprawa, zeznania. Było dosyć ciężko, ale ważne że wszystko się udało. - uśmiechnęła się ciepło.
-Powiedzcie w końcu, o co chodzi z tą śmieciarką. - powiedział oburzony Berlin. Zaśmiałam się z jego głosu. Brzmiał jak 5-latek, któremu mama nie kupiła zabawki.
-Uciekaliśmy nią. - zaśmiałam się. - Razem z Martinem, wyszliśmy przez okno w toalecie na stacji i wsiedliśmy do ciężarówki, w której czekała na nas Raquel.
-Czemu akurat śmieciarka? - zapytał zdziwiony Profesor.
-No bo za stacją, były śmietniki, więc można było pomyśleć że najzwyczajniej w świecie, zbiera śmieci. - zaśmialiśmy się wszyscy. - Przepraszam, ale pójdę się już położyć. Boli mnie brzuch. - powiedziałam i wstałam od stołu.
-Wszystko dobrze? Chodź, pójdę z tobą. - Andres wstał i owinął swoją rękę na mojej talii, tak żeby mi pomóc.
-Spokojnie, wezmę leki i będzie dobrze. - rzuciłam, ale uparł się ze pójdzie ze mną, co w sumie tylko mnie cieszyło. Weszliśmy do NASZEGO (awww) pokoju i położyłam się na łóżko.
-Gdzie masz te leki? - zapytał zmartwiony, głaszcząc mnie po policzku. Wskazałam na torbę, która leżała przy ścianie. Mężczyzna wyjął lek i podał mi butelkę wody, która stała na szafce nocnej. Przełknęłam ją szybko i czekałam aż ból minie.
-Położysz się ze mną? - uśmiechnęłam się i poklepałam miejsce obok siebie.
-No pewnie, skarbie. - zarumieniłam się na te słowa. Dawno nie słyszałam tego z jego ust. Położył się i przytulił mnie do siebie. Ułożyłam się wygodnie na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w powolne bicie jego serca. Leżeliśmy w ciszy, chociaż nie przeszkadzało nam to. Cieszyliśmy się poprostu swoją obecnością. Złapałam jego dłoń w swoje i bawiłam się jego palcami.
-Cieszę się, że wróciłaś. Nie wiem co bym zrobił bez ciebie. Te 3 miesiące, pokazały mi że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nigdy, nie kochałem nikogo, tak mocno jak ciebie. Kocham cię Luisa. - zadarłam głowę w górę, żeby móc na niego spojrzeć. Przejechałam dłonią po jego policzku, a on wtulił się w nią.
-Ja ciebie też kocham, Andres.
CZYTASZ
𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️
FanfictionNIE USUWAM JEJ TYLKO ZE WZGLĘDU NA SENTYMENT! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. "Dla całego świata możesz być nikim, ale dla mnie jesteś całym światem." Pewnego dnia, Luisa dostaje pewną propozycję od obcego mężczyzny. Czy przystanie na nią? Cz...