XL

1.3K 104 29
                                    

-Boże, dawno nie jadłam czegoś tak pysznego. Profesorze, możesz mi tak gotować codziennie. - zaśmiałam się, a on się uśmiechnął.

-Widać. Strasznie schudłaś. - Andres popatrzył na mnie zmartwiony. - Opowiesz nam, gdzie byłaś? - zapytał i położył dłoń na moim udzie.

-Byłam w więzieniu. - powiedziałam szybko i wbiłam wzrok w okno, które wydawało się teraz bardziej ciekawe. - Wtedy w tunelu, poddałam się, żeby mnie nie zabili. Wtedy pojawiła się Raquel, Martin i Lucas i pomogli mi uciec. Będę wam wdzięczna do końca życia. - chwyciłam dłoń Palermo, która leżała na stole i delikatnie ją ścisnęłam.

-Jak cię tam traktowali? - szepnął Profesor, opuszczając głowę. Mam nadzieję, że się za to nie obwinia. To tylko moja wina. Sama podejmowałam decyzję.

-Co mogę powiedzieć... Na początku jak przyszłam to mnie przeszukiwali. Wszędzie. Dosłownie wszędzie. Trochę się bałam, ale miałam w celi naprawdę świetne koleżanki. Później jednak wszystko zaczęło się komplikować... Pokłóciłam się z jedną babą, która później była w izolatce, bo ktoś znalazł u niej narkotyki, które sprzedawała. Myślała że to ja i po wyjściu, tak mnie urządziła. - wstałam i podniosłam koszulkę, pokazując wielkie krwiaki na ciele. - Byłam w śpiączce przez kilkanaście godzin. - w oczach zebrały mi się łzy, na myśl o naszym dziecku... - Poza tym, nie było tam tak źle. Szczególnie, gdy zmienili Diego na Martina, z którym mogłam już normalnie rozmawiać. - pociągnęłam nosem i usiadłam z powrotem na krzesło.

-Vegas...- Martin popatrzył na mnie wymownie, pokazując dyskretnie na brzuch. Chodziło mu o to, że nie powiedziałam o dziecku. Pokręciłam niezauważalnie głową i starłam łzy które zdążyły już popłynąć po moim policzku.

-Nawet nie wiesz, jaka w tym domu panowałam atmosfera, gdy myśleliśmy że nie żyjesz. Dziękuję, że nas uratowałaś. To naprawdę wielka rzecz i nie każdy by się na nią zdecydował. - Profesor delikatnie podniósł kącik ust w górę.

-To nic takiego. Tak naprawdę, przy was zrozumiałam co to znaczy przyjaźń. Zrobiłabym to ponownie. - założyłam kosmyk włosów za ucho, tak żeby nie leciały mi na twarz.

-Martin, a co z tobą? Zostajesz, czy masz już inne plany? - skierował swoje pytanie do zielonookiego.

-Wyjeżdżam za kilka dni. Cieszę się że mogłem pomóc, ale chcę zwiedzić świat. - uśmiechnął się do mnie, żeby przypomnieć mi że daje mu kilkanaście procent z mojej "wypłaty". Puściłam mu oczko i oparłam się o ramię Andresa.

Nie wyglądał tak idealnie jak zawsze, chociaż i tak był tak samo przystojny. Miał na sobie zwykle dresy i t-shirt, a włosy miał w artystycznym nieładzie. Takiego, kochałam go najbardziej. Pogłaskał moje udo i splótł nasze palce.

-Nawet nie wiecie, jak bardzo za wami tęskniłam. Gdy tylko Lucas przyszedł do mnie pierwszy raz, to zaczęłam odliczać dni do tej całej ucieczki. Swoją drogą, ona była mega prosta.

-Z twojej strony pewnie tak. - zaśmiała się Raquel. - razem z chłopakami, mieliśmy dużo roboty. Policja, kamery, śmieciarka, rozprawa, zeznania. Było dosyć ciężko, ale ważne że wszystko się udało. - uśmiechnęła się ciepło.

-Powiedzcie w końcu, o co chodzi z tą śmieciarką. - powiedział oburzony Berlin. Zaśmiałam się z jego głosu. Brzmiał jak 5-latek, któremu mama nie kupiła zabawki.

-Uciekaliśmy nią. - zaśmiałam się. - Razem z Martinem, wyszliśmy przez okno w toalecie na stacji i wsiedliśmy do ciężarówki, w której czekała na nas Raquel.

-Czemu akurat śmieciarka? - zapytał zdziwiony Profesor.

-No bo za stacją, były śmietniki, więc można było pomyśleć że najzwyczajniej w świecie, zbiera śmieci. - zaśmialiśmy się wszyscy. - Przepraszam, ale pójdę się już położyć. Boli mnie brzuch. - powiedziałam i wstałam od stołu.

-Wszystko dobrze? Chodź, pójdę z tobą. - Andres wstał i owinął swoją rękę na mojej talii, tak żeby mi pomóc.

-Spokojnie, wezmę leki i będzie dobrze. - rzuciłam, ale uparł się ze pójdzie ze mną, co w sumie tylko mnie cieszyło. Weszliśmy do NASZEGO (awww) pokoju i położyłam się na łóżko.

-Gdzie masz te leki? - zapytał zmartwiony, głaszcząc mnie po policzku. Wskazałam na torbę, która leżała przy ścianie. Mężczyzna wyjął lek i podał mi butelkę wody, która stała na szafce nocnej. Przełknęłam ją szybko i czekałam aż ból minie.

-Położysz się ze mną? - uśmiechnęłam się i poklepałam miejsce obok siebie.

-No pewnie, skarbie. - zarumieniłam się na te słowa. Dawno nie słyszałam tego z jego ust. Położył się i przytulił mnie do siebie. Ułożyłam się wygodnie na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w powolne bicie jego serca. Leżeliśmy w ciszy, chociaż nie przeszkadzało nam to. Cieszyliśmy się poprostu swoją obecnością. Złapałam jego dłoń w swoje i bawiłam się jego palcami.

-Cieszę się, że wróciłaś. Nie wiem co bym zrobił bez ciebie. Te 3 miesiące, pokazały mi że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nigdy, nie kochałem nikogo, tak mocno jak ciebie. Kocham cię Luisa. - zadarłam głowę w górę, żeby móc na niego spojrzeć. Przejechałam dłonią po jego policzku, a on wtulił się w nią.

-Ja ciebie też kocham, Andres.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz