XXVII

1.3K 98 47
                                    

[*]

Razem z Nairobi, Berlinem, Tokio i Rio staliśmy koło łóżka  Moskwy. Zostały mu ostatnie chwile. Chwile, żeby pożegnać się z synem. Spojrzałam na Denvera, ktory przyszedł z Monicą prosto z tunelu. Odsunęliśmy się, robiąc miejsce dla chłopaka. Złapał jego dłoń.

-Jestem tu tato. Wytrzymaj jeszcze chwile. Uda nam sie. Prawda Rio? Kopiemy jak szaleni.- spojrzał na chlopaka.- Słychać juz Serbów po drugiej stronie. Spojrzałam na Moskwę. Kolejne łzy płynęły po mojej twarzy.

-Nie martw sie...-wymamrotał cicho.

-Tato... To co powiedziałem, o nienawiści...nie mógłbym cię nienawidzić. - Denver rozpłakał się. - Nie mógłbym. Z mamą to było jedyne wyjście. Nie nienawidzę cię.

-Monica...-mężczyzna powiedział cicho jej imię.

-Tak?- zapytała blondynka, pociągając nosem.

-Dam ci 300 milionów, jeśli się nim zajmiesz.- Denver zaśmiał się.- Same z nim problemy. Przyprowadziłem go tu, ale teraz wybieram sie na wakacje. -pozwoliłam moim łzom płynąć swobodnie. Berlin przytulił mnie  do siebie i głaskał po włosach. Mocno zacisnęłam dłonie na jego kombinezonie.

-Zajmę sie nim. - obiecała, dotykając policzka mężczyzny.

-Troszcz sie o niego. Panowie... Nie przedstawiłem się. Agustin Ramos. Miło było was poznać...- odsunęłam się od Berlina i podeszłam do mężczyzny. Chwyciłam jego dłoń. Berlin stanął za mną i położył dłoń na moim ramieniu.- Kocham cię.- zwrócił się do syna.

-Ja ciebie też. Bardzo. Nie dam ci odejść. Rio, przynieś materiały wybuchowe, wysadzę ten tunel.- powiedział z żalem. Oczy miał zaczerwienione i co chwilę pociągał nosem.

-Nie. Jeśli go wysadzisz, pogrzebiesz nas tu. Musisz żyć dalej. I pamiętaj. Nie patrz za siebie.

-Dobrze.Ale nie wiem czy....

-Kocham cię.- pogłaskał jego dłoń kciukiem.

-Ja ciebie też, tato. Ja też.

-Berlin... dbaj o nią. To anioł.- pogłaskałam go po policzku. -Do zobaczenia.- zamknął oczy. Wydałam z siebie krótki rozpaczliwy krzyk. Berlin odciągnął mnie od Moskwy i mocno przytulił. Szlochałam w jego klatkę piersiową. Odsunęłam się od niego, i podeszłam do mojego przyjaciela.
Mocno przyciągnęłam go do siebie. Płakaliśmy razem.

-Denver...- spojrzałam w jego oczy i starłam mu łzy z twarzy.- Już dobrze. Tam będzie mu lepiej.-pokiwał głową i znów mnie objął.

------------------------

Staliśmy wszyscy w piwnicy, gdzie koło pochówku Oslo, leżał teraz Moskwa.

-Zamykamy?- Berlin zwrócił się do Denvera.

-I tyle? Powinniśmy... powiedzieć chyba kilka słów. - Berlin pokiwał głową, a chłopak podszedł do taty.- Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje. Bądź wola twoja, jako w niebie, tak i na ziemi.

-Przyjdź królestwo twoje...- powiedział cicho Rio. Przytuliłam się do boku Berlina.

-Co?

-Ominąłeś kawałek... Powinno być "Przyjdż krolestwo twoje".

-A co to ma za znaczenie?

-Jak się modlisz, to porządnie.- wtrącił Helsi.

-Myślisz, że Bóg sprawdza, czy słowa się zgadzają? Chleba naszego, powszedniego, daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy, naszym winowajcom, I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.- przeżegnaliśmy się i zamknęliśmy trumne.

Są w życiu takie chwile, kiedy przydałby sie cholerny pilot, żeby je zatrzymać. Choćby na pięć minut. Czasem jednak bezduszność wydarzeń jest przytłaczająca. Nic na to nie poradzimy. Z jednej strony, pochowaliśmy Moskwe. Z drugiej, otworzyliśmy sobie drogę do wolności.

---------------

Przekopaliśmy się. Udało się! Teraz wszystko miało pójść sprawnie. Został nam ostatni etap napadu. Ucieczka. Profesor wszedł po drabinie do góry. Wystawił dłoń do Berlina, aby ten mu pomógł. Wciągnął go na górę, po czym przytulił. Profesor, odsunął się od niego i spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się i przykleilam sie do niego jak koala.

-Jak się czujesz, Vegas? - zapytał zmartwiony.

-Lepiej. Dziękuję, że już jesteś.- pocałowałam go delikatnie w policzek.  Odsunęłam się, a on spojrzał na Helsinki. Jego również przytulił do swojej piersi.

-Gdzie jest?- zapytał Profesor.

-W magazynie.- wskazałam głową. Razem, udaliśmy się tam.

Denver starł łzy i spojrzał na nas. Profesor stanął obok niego i spojrzał na trumne. Chłopak wstał i stanął naprzeciwko niego.

-Przykro mi.. Tak mi przykro- powiedział i przytulił go. Odsunęli się od siebie i spojrzeli na Monicę.

-Chodz tutaj.- powiedział do niej chłopak.- Ta z telefonem.- zaśmiał sie.

-Cześć.- przywitał sie z nią i złapał ją za rękę.

-Możemy ją nazwać Sztokholm.- zaśmiali się. - Nie można się rozklejać, co? No, to proszę. Chodźmy.- Profesor potarł jego ramię i poszedł z nami. Weszliśmy do biura, gdzie były nasze pieniądze.

-Dziewięćset osiemdziesiąt cztery miliony euro.- powiedziała Nairobi.

-Dziewięćset osiemdziesiąt cztery miliony euro.- powtórzył Profesor- Dziewięćset osiemdziesiąt cztery miliony euro.- uśmiechnął się i pokiwał glowa. Zaśmialiśmy się. - Dziewięćset osiemdziesiąt cztery miliony euro. - spojrzał na pieniądze ze łzami w oczach.

----------------

Wkrótce Profesor poszedł, a my zabraliśmy się za przenoszenie pieniędzy przez tunel, razem z zakładnikami. Przed nami najgorsze. Wyjście i wysadzienie tunelu.

-Vegas. Kochanie, posłuchaj mnie. Pójdziesz z Helsinki i Nairobi, dobrze? Muszę pomoc Sergio z załadunkiem i innymi sprawami. Później pojedziemy, gdzie tylko będziesz chciała. Kocham cię.- pocałował mnie w usta.

-Ja ciebie też Berlin.- wtedy jeszcze nie wiedziałam co się stanie.

𝐓𝐈 𝐀𝐌𝐎 | 𝔟𝔢𝔯𝔩𝔦𝔫 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz