Luke
Moja mała księżniczka stała za plecami Harrego.
- Odejdź grzecznie od Alice a nic ci się nie stanie.
- No chyba ci się coś pomyliło. Ona jest moja.
- Może niech ona sama wybierze. - spojrzałem na Alice. Cały czas Ash, z którym przyszedłem miał wycelowany pistolet w chłopaka. Ja też nie spuszczałem swojego. Problem jest taki że on też ma broń.
- Luke... - Alice zapłakała.
- Może pójdziemy na dół moi drodzy?- zaproponował Harry. W co on ze mną gra.
- Oddaj Alice i już nas nie będzie.
- Nie ma tak łatwo. - po chwili usłyszeliśmy jak ktoś wbiega po schodach. Była to 4 młodych chłopaków. Z bronią. A co gorsza oni nie byli z nami. O kurwa.
- A teraz wy grzecznie wyjdziecie z mojego domu.
- Harry... Proszę nie chce już tu być.
- Zamknij się! To ty ich to sprowadziłaś. To twoja wina. - nie wytrzymałem. Uderzyłem Harrego z pieści w twarz. Głowa odleciała mu na bok od siły uderzenia ale po chwili zaśmiał się głośno.
- Chłopacy ? Może zechcecie pokazać panom gdzie ich miejsce.
Alice
Wszystko działo się bardzo szybko. Ci chłopacy którzy przyszli zaczęli bić się z Lukiem i Ashem. Niestety ale wygrywali. Nie mogłam na to patrzeć zaczęłam bardziej płakać.
- Cii kochanie wszystko zaraz się skończy.
- Nie zabijaj go... Proszę niee..
- Dlaczego miałbym tego nie zrobić?
- Proszę.... Harry proszę!!!
- Co będę z tego miał?
- Co zechcesz ale proszę niech oni przestaną... - zapłakałam głośno.
- Dobra chłopaki, koniec. Weźcie wywalcie ich z domu. Tych z dołu jeśli jeszcze żyją też. - czy jemu chodzi o Micheala i Caluma... O nie...
Spojrzałam w oczy Luka którego wlekli ci chłopacy. Widziałam w nich ból... I żal. To nie tak miało się skończyć. Nie tak!!! Po chwili już ich nie było. Harry zamknął drzwi. A ja usiadłam na łóżku i chowając twarz w dłoniach płakałam coraz bardziej.
Dlaczego nic się nie udaje? Dlaczego?!
Nie rozumiem skąd ci chłopacy się wzięli.... Nie było ich w domu. Nie znam ich.- Skąd oni się wzięli...
- Masz na myśli Alexa, Iana i innych?
- Jeśli tak mają na imię to... To tak.
- Włączyłem alarm kiedy ty się ubierałaś. Skarbie myślisz że jestem aż tak głupi żeby nie być zabezpieczonym? Jak tak to się mylisz.
- Co... Co chcesz w zamian... Proszę nie rób mi krzywdy.
- Oj kotku. Nie zrobię, nie martw się. W zamian za to że łaskawie darowałem życie twojemu braciszkowi chce... Oddaj mi się.
- Przecież już i tak mnie zgwałciłeś.
- Ale teraz ma ci się podobać. Nie masz ryczeć cały czas.
- Ale... To boli.
- Jak nie będziesz się stawiać, nie będzie bolało.
- Proszę nie.... Proszę... Ja...
- Co ty?
- Strasznie mnie boli brzuch.. Cały czas.
- A kto powiedział że chce to teraz?
- Proszę...
- Nie. Postanowiłem już że to chce w zamian. Prześpisz się ze mną i tyle.
- Harry....
- Bądź już cicho. Ide na dół zobaczyć co z Niallem i Zaynem. - wstał i otworzył drzwi.
- Proszę.... - spojrzał na mnie i trzasnął drzwiami.
Naprawdę tak teraz to będzie wyglądać... Znowu to zrobi... Mam udawać że mi się podoba.... Ale jak? Jak mam udawać że lubię jak ktoś mnie krzywdzi. Jak mam udawać że podoba mi się to co on robi jeśli jego dotyk sprawia że mam odruch wymiotny. Jak?! Z takimi myślami zasnęłam. Sen jest dobry. Kiedy śpisz nie myślisz o tym co było i będzie. To moja jedyna ucieczka.
< jakieś sposoby na przetrwanie kwarantanny? Moje pomysły się już wyczerpują. >
CZYTASZ
Porwana/H. S
Fanfiction~Czuje jak to wszystko powoli mnie wyniszcza, mam dość ciągłych gwałtów i siniaków które zanim zdążą zejść to pojawiają się następne. Tyle razy mi obiecywał że się zmieni i na początku mu uwierzyłam ale to był błąd. Ale mimo wszystko chyba go kocham...