Rozdział 6

4.3K 89 81
                                    

Harry

- Jaką karę? Za co??

- Jak to za co za nazwanie mnie idiotą.

- Ale..

- Żadnych ale za względu na to że to twoja pierwsza kara to wymyśliłem coś nie zbyt bolesnego.

- Co?

- Zaraz się dowiesz kochanie. - podszedłem do szafki z której wyciągnąłem pejcz. Gdy Alice to zauważyła zaczęła płakać i przepraszać.

- Harry przepraszam ja nie chciałam proszę nie rób mi tego!

- Za późno skarbie następnym razem pomyślisz za nim coś powiesz. - Wiem że może byłem trochę za ostry no ale trudno, może się czegoś nauczy.

- Obróć się  plecami do góry

- Nie mogę - jeszcze kłamać mi będzie

- Nie kłam, Niall mówił że twój stan jest stabilny. Mam ci pomóc czy sama to w końcu zrobisz.

- Ale ja nie kłamie wszystko mnie boli! - zaczęła płakać. Chcę mnie wziąć na litość ale ja nie dam się tak łatwo nabrać. Miarka się przebrała przewrócił dziewczynę na brzuch i zciągnąłem z niej koc.

- Ała!!!!! - krzyczała i płakała z bólu. Może ona nie kłamała. Zresztą mniejsza z tym i tak poniesie karę. Zacząłem uderzać pejczem po jej plecach i pośladkach. Alice darła się w niebogłosy. Jej plecy od razu zrobiły się czerwone. Nagle ucichła co mnie zdziwiło ale w tym samym czasie do pokoju wpadł Niall i Louis.

- Co ty jej zrobiłeś?!-krzyknął Niall i pobiegł do Alice. - Straciła przytomność.

- Stary ogarnij się bo ją zabijesz szybciej niż myślisz! - uniósł się Lou

- Przecież nie dostawała mocno.
- A czemu niby ona leży na brzuchu. Przecież ona nawet koca sama zdjąć nie mogła!?

- Ja myślałem że ona kłamie i nie boli ją tak bardzo i sam ją przewróciłem na brzuch.

- Chyba oszalałeś!!!

- Hazz coś ty narobił!?- Nie mogę już tego słuchać i porostu wychodzę. To nie moja wina że jest tak słaba mogła się ugryźć w język i nic by się nie stało.

- Tak uciekaj, najpierw doprowadziłeś ją do takiego stanu a teraz wychodzisz.

Niall
Przewracam Alice spowrotem na plecy jak najdelikatniej. Jej twarz jest cała sina i blada.

-Louis zabieram ją do gabinetu otwórz mi drzwi.- biorę Ali na ręce w stylu panny młodej i szybko idę do gabinetu. Po drodze widzę zdziwiona spojżenia chłopaków w tym Harrego który już zapija swoje smutki.

- Lou szybko włącz defibrylator!! Jej serce przestaje bić, zaraz nam tu zejdzie. - nie powiem dziwi mnie jej stan bo nawet przez to co zrobił jej Harry jej organizm nie powinien tak zareagować.

- Co jak to przecież nie pobiłem jej tak mocno.

- Nie przeszkadzaj mi Harry już dość namieszałeś. Wyjdź!
Kładę Alice na kozetke i mierze jej temperaturę, 36.6 bez zmian.

- Niall nie wiem czy to dobry pomysł defibrylować ją jak ma połamane żebra, co jak przebiją jej płuca.

- Szlak! Racja Louis, są na to bardzo małe szanse ale wszystko może się stać. - W tym momencie serce Ali zaczyna spowrotem bić

- Serce spowrotem bije i wraca oddech.

- To dobrze jestem jeszcze potrzebny?

- Nie dzięki już i tak bardzo mi pomógłeś.- daje Alice lekarstwa dożylnie i podpinam ją do specjalnych maszyn i kroplówki. Po 10 minutach powoli odzyskuje przytomność.

Alice
Coraz głośniej słyszę pikanie maszyn. Otwieram powoli oczy i widzę przed sobą zmartwionego Nialla. Całe plecy mnie bolą i trochę ciężko mi się oddycha.

- Jestem w szpitalu?

- Nie słońce w moim gabinecie.

- Co się stało?

- Harry cię ukarał i twoje serce przestało bić.- przypominam sobie powoli wszystko. Jak on mógł mi to znowu zrobić. Zaczynam płakać.

- Już nic ci nie grozi, nie płacz. Co cię boli?

- Plecy i ciężko mi się oddycha.

- Zaraz dam ci maseczkę tlenową i powinno być lepiej.Nie wiem tylko czemu twój organizm aż tak źle zareagował.

- Niall ja chyba dostałam ataku paniki bo pamiętam że krzyczałam a potem zaczęłam się dusić łzami i nagle straciłam przytomność.

- Bardzo możliwe. Posmaruje ci plecy maścią chłodzącą i napewno poczujesz ulgę.

- Dobrze dziękuję naprawdę doceniam to co dla mnie robisz. Tylko nie wpuszczaj tu Harrego proszę.- W tym momencie słyszę pukanie do drzwi.

- Niall otwórz! - słyszę głos Harrego

<i jak wam się podoba❤️ udało mi ise jeszcze dzisiaj wstawić>

Porwana/H. SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz