- O proszę cię T/I, już nie udawaj. Moja rodzina cię uwielbia, to tylko kilka godzin. - Shawn delikatnie pogłaskał mnie po ramieniu.
- Shawn, ja niczego nie udaje. Brzuch boli mnie od samego rana, wzięłam już chyba z garść leków rozkurczowych. - posłałam mu słaby uśmiech.
- Może to kobiece dni albo wpadliśmy... Masz nudności? Okres ci się spóźnia? Zrobiłaś już test? Będę ojcem... - czy on do reszty powariował?
- Czy krew odpłynęła ci z miejsca, gdzie powinien być mózg? Nie będziesz żadnym ojcem, nie teraz, a dla twojego wewnętrznego spokoju ducha okres skończył mi się wczoraj. - przewróciłam oczami. Czasami ciężko było mi uwierzyć, że jest on światowej sławy piosenkarzem.
- Uff... - chłopak głośno wypuścił powietrze z płuc.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam zwijać się z bólu. Naprawdę nie wiem, co było jego przyczyną. Czułam jakby z każdym wdechem ta tortura narastała, ale gdy przestawałam oddychać choć na chwilę wszystko ustawało.
-Będziesz płakać? Cała się rozmażesz i znowu będziesz poprawiała się pół dnia. Jeśli naprawdę tak bardzo cię boli, mogę zadzwonić do rodziców i powiedzieć, że nas nie będzie. - spojrzał zmartwiony.
- Nie, jakość przeżyję. Nie takie czasami gorsze rzeczy przechodzę co miesiąc. - wstałam powoli.
- Ja zaparzę ci miętę, wypijesz ją jak będziemy w drodze, a ty możesz w tym czasie się pomalować i uczesać do końca. - puścił mi oczko, które odwzajemniłam słabym uśmiechem. - Zuch dziewczyna z ciebie.
- Daj mi 3 minutki i będę gotowa. - krzyknęłam z połowy korytarza będąc w drodzę do łazienki.
10 minut później zapakowaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy do auta i ruszyliśmy w drogę. W samochodzie nie mogło zabraknąć głośnej muzyki, śpiewania, żartów.
- Przeszło ci już? - spojrzał zmartwiony.
- Jest o wiele lepiej dzięki twojej mięcie, ale mogłeś dosypać łyżeczkę lub dwie cukru. - wykrzywiłam się, kiedy wzięłam kolejny łyk. Chłopak jedynie się zaśmiał.
- 20 minut i będziemy. - posłał mi promienny uśmiech.
- To dobrze, bo już muszę skorzystać z toalety po twojej herbatce. - spojrzałam na niego groźnie.
- Ja jestem pierwszy zaraz za tobą.
Ja powiedział po niespełna 20 minutach byliśmy na miejscu. Mieliśmy farta, bo nie przyjechaliśmy jako ostatni. W progu drzwi wejściowych przywitali nas, jak zawsze przemili rodzice Shawna. Do 20 kolejnych minut przyjechała reszta rodziny. Kuzynostwo Shawna, ciotki, wujkowie i dziadkowie.
Impreza trwała w najlepsze, jedzenie było pyszne, tematy do rozmów się nie kończyły, a atmosfera była przemiła. Robiło się już późno, a ja zaczęłam zastanawiać się czy dzieci z rodziny, które przyjechały nie robią się śpiące.
- Mamo, Stephanie zabrała mi samochodzik. - syn kuzynki Shawn podszedł do swojej mamy pocierając oczka.
- To nie prawda, Jesse kłamie. - ona tak samo wyglądała na zmęczoną.
- Dzieciaki, mam super pomysł. - zebrałam wokół siebie czwórkę pociech i przykucnęłam przy nich. - Razem z wujkiem Shawnem zabieramy was do górę i pogramy trochę na instrumentach. Co wy na to? - położyłam obie ręce na Steph i Nickowi.
- Taaaak! - wykrzyczały wszystkie.
Babcia Shawna zaczęła swój wywód, że niezmiernie nie może doczekać się prawnuków ze strony Shawna. Znaczyło to tylko i wyłącznie, że "mamy się zebrać w sobie, bo już nie młodniejemy". Byłam rok młodsza od Shawna, a ten kończył w tym roku 23 lata. Z niczym nie chcieliśmy się spieszyć zwłaszcza, że ja chodzę na studia, a kariera Shawna rozkręca się w najlepsze, nie jesteśmy nawet zaręczeni. Postanowiłam wyśliznąć się z jadalni, aby uniknąć tego niezmiernie ulubione tematu i pobawić się z dzieciakami piętro wyżej.
Za swoimi plecami chwyciłam rękę Shawna i pociągnęłam go w stronę schodów. On wiedział jak bardzo niekomfortowo czuję się podczas rozmów na takie tematy.
- My już pójdziemy z dziećmi. - posłał rodzinie jeden z tych uśmiechów mówiących ,,przestańcie straszyć mi dziewczynę" i dobiegł do mnie.
Steph i Becky zajęły się domkiem dla lalek, a chłopcy zaś bawili się w wojowników sumo. Ja z Shawnem leżeliśmy na łóżku i pilnowaliśmy dzieci, żeby nie zrobiły sobie krzywdy.
- Za chwilę spodnie pękną mi z przejedzenia, a jeśli schylę się po gitarę to zwrócę wszystko na dzieciaki. - zażartował przyciągając mnie bliżej do siebie.
- Nawet mi nie mów. - zaciągnęłam się jego ulubionymi perfumami, które zarazem były moim faworytem. - Nie jesteście może zmęczeni?
Chwile później dzieciaki leżały na łóżku pod ciepłą kołdrą i prawie zasypiały. Dochodziła 23, więc był to najwyższy czas na drzemkę zanim wszyscy rozjadą się do domów.
- Czy mam zaśpiewać Twinkle, Twinkle Little Star? Może wolicie coś bardziej rockowego? Wybierajcie śmiało. - zarechotał.
- Chcemy twoją piosenkę! - krzyknęły chórem, aż serce mi się uradowało.
- Dobrze, w takim razie i raz i dwa i...
Sometimes it all gets a little too much
But you gotta realize that soon the fog will clear up
And you don't have to be afraid, because we're all the same
And we know that sometimes it all gets a little too muchWystarczył jeden refren, a dzieciaki zasnęły. Piosenkę zakończył delikatnymi muskaniem strun gitary. Wtedy do pokoju gościnnego, w którym się znajdowaliśmy weszła Aaliyah ze swoim chłopakiem Jordanem, aby oznajmić nam, że przejmują opiekę nad pociechami. Mogliśmy wrócić na parter do reszty rodziny.
W czasie, gdy byliśmy na piętrze impreza zdążyła przenieść na taras i otworzyć kilka butelek z procentami. Ledwo wyszłam na zewnątrz, a już nieco wstawiony tata Shawna zdążył pociągnąć mnie na parkiet. Mój chłopak tylko stał z boku i śmiał się z moich koślawych ruchów.
--------
Hejka!
Wracam z nowym rozdziałem. Może wkrótce kolejny. Niezmiernie dziękuję za 130k odczytów, w życiu bym nie pomyślała, że ktokolwiek będzie czytał moje wypociny.
Napiszcie co tam u was. Jak znosicie kwarantannę?
g xx

CZYTASZ
Imaginy || Shawn Mendes
FanficTytuł mówi sam za siebie. Imaginy wymyślam i piszę sama. Najważniejsze notowania w DLA NASTOLATKÓW: #04 - xx.xx.xx #16 - 06.05.19 #35 - 23.12.17 *NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE* *WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE*