53

1.1K 48 5
                                    

Jak co roku przyszedł ten piękny czas, kiedy przygotowujemy się do świąt Bożego Narodzenia. Ubieramy choinkę, sprzątamy trochę w mieszkaniu, gotujemy niektóre potrawy na obiad wigilijny, na który zawsze jeździmy do mamy Shawna.

Chłopak nareszcie po prawie całym roku w podróży wrócił do domu na święta. Bardzo cieszyłam się z tego powodu, ponieważ związek na odległość nie jest łatwy. Gdy Shawn się w miarę rozpakował i wyprał swoje rzeczy przyszedł czas na wspólne ubranie choinki.

- Jestem strasznie zmęczony, nie mam siły robić tego dziś. - brunet mruknął podczas przewracania się z jednego boku na drugi pod ciepłą kołdrą.

- Shawn, skarbie, jest 17. Musimy ubrać choinkę i chociaż zacząć gotować coś na jutro, bo musimy być u twojej mamy na 16, żeby jej pomóc. Nie zdążymy zrobić wszystkiego na ostatnią chwilę.

- Jeszcze 5 minutek...

- Nie mamy pięciu minutek. Im szybciej się ubierzesz i mi pomożesz, tym szybciej zrobimy to co mamy zrobić i obejrzymy jakiś fajny film.

- Niech ci będzie. Zejdę do ciebie za góra 5 minut. - mrugnął w moją stronę i lekko zasugerował, żebym wyszła z pokoju, ponieważ ten chce się ubrać. Pff, jakbym nigdy nie widziała go nago. No cóż, nieważne.

Byłam w trakcie zakładania lampek, gdy poczułam zimne dłonie na moim biodrach. Były tak lodowate, że czułam je przed ubranie. Pisnęłam, ponieważ wiem, do kogo należały te przemrożone patyki.

- Weź te zimne łapska z moich bioder i zacznij mi pomagać, bo inaczej nie obejrzymy żadnego filmu.

- Zaczęłaś się strasznie rządzić podczas mojej nieobecności. - uniósł zadziornie brew, a ja tylko posłałam łobuziarski uśmiech w jego kierunku.

Przystrajanie choinki trwało w najlepsze, dopóki ja i Shawn nie zaczęliśmy się wygłupiać. W końcu sprawy potoczyły się jeszcze dalej i zaczęliśmy się nawzajem łaskotać. Brunet miał oczywiście przewagę wzrostową i gilgotał mnie bezlitośnie. Nie przestawał, a robił to zbyt niebezpieczne żywego drzewka.

Skończyło się na tym, że chłopak za wszelką cenę chciał wygrać, więc nie przestawał mnie łaskotać. Ja już nie wytrzymywałam i przewróciłam się na pojemnik z dość dużą resztą bombek.

- O mój Boże! Nic ci się nie stało? - przerażony Shawn zaczął zbierać mnie z podłogi i sprawdzać czy żadne odłamki ozdób nie wbiły mi się nigdzie do ciała.

- Nic mi nie jest. - próbowałam uspokoić bruneta, ale nie mogłam przestać się śmiać.

- Ale na pewno? Nie boli cię nic? - dalej wypytywał. - Żadna bombka nigdzie ci się nie wbiła? Może trzeba jechać z tobą do szpitala?

- Jechać to trzeba po nowe bombki do sklepu, a nie ze mną do szpitala głuptasie. - zaśmiałam się, żeby rozluźnić atmosferę.

- Dobrze, pojedziemy za chwilę, ale najpierw idź do łazienki i sprawdź, czy nigdzie nie masz odłamków szkła. - rzekł troskliwie.

Po niespełna 10 minutach byliśmy w drodze do Walmartu. Gdy zajechaliśmy na miejsce niezwłocznie udaliśmy się do alejki z ozdobami świątecznymi. Shawn nawet na chwilę nie przestał żartować. Byliśmy tak zajęci sobą, że nie usłyszeliśmy sygnału z głośników, który mówił, że sklep zostanę zamknięty za niecałe 10 minut.

- Ja chcę złote. - rzekł uparcie.

- Przecież w tym roku drzewko jest srebro-białe. - wywróciłam oczami.

- Okej, ale na przyszły rok to ja ubieram choinkę sam na złoto. - westchnął, gdy byliśmy w drodze do kasy.

- Jezus, no dobrze panie "jestem dorosły i wcale właśnie nie kłócę się o kolor ozdób choinkowych". - znowu wywróciłam oczami, co ostatnio było moim ulubionym zajęciem.

- Co to miało znaczyć?! - oburzył się.

Zapłaciliśmy za zakupy, wróciliśmy do mieszkania w śmiesznej ciszy, bo moje dziecko obraziło się na mnie i nie odzywa się do mnie. No trzymajcie mnie, bo zaraz padnę ze śmiechu.

- Pomożesz mi z tym czy zamierzasz być obrażony do końca roku?

- Znudził mi się ten foch, więc ci pomogę, ale przydałaby się jakaś dobra muzyka lecąca w tle.

Skończyliśmy w niecałą godzinę łącznie ze sprzątaniem po i mogliśmy wreszcie odetchnąć. Chociaż przez następne 3 godziny razem gotowaliśmy, skończyło się na tym, że oboje ze zmęczenia zasnęliśmy na kanapie pod kocykiem. Można powiedzieć, że słodko, ale ja zasnęłam w makijażu, a raczej w jego resztkach i poddenerwowało mnie to nieco, bo moja cera ostatnio miała dobre dni.

- Jak się spało - Shawn obudził mnie siadając obok na kanapie z kubkiem świeżej kawy.

- Bardzo dobrze, dziękuję. Po pierwsze jesteś cudowną poduszką, po drugie koc, który kupiliśmy wreszcie na coś się przydał. - zaśmiałam się przecierając oczy. - O nieee... Zasnęłam w makijażu.

Po szybkim prysznicu wróciłam do salonu, w którym przesiadywał Shawn, w tamtej chwili rozmawiał z kimś przez telefon.

- Nie, naprawdę nic nie szkodzi. To nawet nieco lepiej, bo zasnęliśmy z T/I wczoraj na kanapie i baliśmy się, że nie zdążymy. O tak jasne, przekażę. Tak, tak, tak... Do zobaczenia. - przeczesał dłonią włosy.

- Mama? - spytałam.

- Dzwoniła z prośbą, żebyśmy przyjechali godzinkę później, więc punkt dla nas przez zaistniałą sytuację. - uśmiechnął się.

Powolnym krokiem podszedł do mnie i chwycił mnie w tali. Ja zatopiłam swoje dłonie w jego miękkich, brunatnych włosach. Spokojnie zjechałam w dół na jego szorstkie, ciepłe, lekko zarumienione policzki i cicho zaśmiałam się pod nosem, bo jego 1-dniowy zarost był uroczy.

- Wiem, wiem. - też się zaśmiał, a następnie leniwie mnie pocałował. Miałam wrażenie, że rozpływam się w rzece rozkoszy, ale wiedziałam, że to nie wszystko na co go stać. Na co nas stać.

Nie, stop. Znaczy nie stop, ale jednak tak.

Okej, krótka piłka. Raz, dwa i zaczniemy się przygotowywać. Mamy przecież dodatkową godzinkę.

Lekko przygryzłam wargę Shawna i przyciągnęłam ją do siebie. Po prostu czułam jak bruneta zaczynało roznosić. Włożyłam swoje ciepłe ręce pod jego koszulkę i błądziłam nimi po jego skórze.

- Dużo przyjemniejsze, niż te którymi wczoraj cię drażniłem. - nisko mruknął, a ja uśmiechnęłam się przez pocałunek.

Przemieścił swoje ogromne dłonie na moje plecy, ale pod bluzką. Oboje zaczęliśmy podwijać sobie nawzajem swoje górne okrycia, jakbyśmy były przez kogoś zsynchronizowani. Zaczęliśmy robić to w jednym momencie.

Pocałunki z każdym wdechem stawały się bardziej zachłanne, namiętnie, pełniejsze porannego słońca, które nie mogło doczekać się nowych wrażeń z oświetlania ludziom kolejnego dnia. Zdyszeni próbowaliśmy uwolnić się od naszych bluzek, które jak na złość nie chciały dać za wygraną. Powoli zaczęliśmy zmierzać do naszej sypialni, próbując zdjąć dolną część garderoby dalej zatraceni w miarowym rytmie pocałunków.

--------

Myślicie, że zdążyli się zebrać z pomocą tej dodatkowej godzinki czy jednak byli zbyt zajęci sobą?

Hope u enjoy xx

Imaginy || Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz