Wreszcie odważyłam się na ten gest. Zamarzniętą dłonią wcisnęłam dzwonek do drzwi. Po chwili uchyliły się one, a to co za nimi zobaczyłam sprawiło, że w jednej chwili do moich oczu napłynęły łzy.
Stał tam on. Wyglądał koszmarnie, ale to ja wygrałabym w konkursie na największe wory pod oczami. Miał na sobie swoje ukochane szare dresy, które czasami mu podkradałam, czarną pomiętą koszulkę i swoją ulubioną granatową bluzę. Nie odzywał się, tak samo jak ja. Oczy miał czerwone, tak samo jak policzki.
Płakał? Na to wyglądało.
Postanowiłam, że nie będę truła mu już dupy swoją obecnością. Najlepszym rozwiązanie było odejście. Chciałam wejść, spakować swoje rzeczy i wyjść. Nic więcej.
- To wszystko moja wina. - po kilku długich i wyjątkowo cichych minutach powiedzieliśmy równocześnie. - Nie twoja, tylko moja. - znowu rzekliśmy równo. W jego głosie czułam ból i załamanie.
- To nie twoja wina. - spuścił wzrok na swoje skarpetki i zaczął bawić się swoim srebrnym pierścionkiem. - Miałaś rację, nie poświęcałem ci wystarczającej ilości czasu. Zepsułem wszytko to moja pieprzona wina.
- Shawn ja... - przerwał mi, ponieważ chwycił mnie za rękę i wciągnął do mieszkania. Gdy jedna z lamp znajdująca się w korytarzu oświetliła jego twarz nie miałam już żadnych wątpliwości czy płakał. Robił to. Jego oczy w dalszym ciągu mieniły się od łez. Bolał mnie ten widok, ponieważ to ja doprowadziłam go do takiego stanu, płakał przeze mnie.
- Nie. Teraz ja mówię. - powiedział stanowczo. - Od teraz będę skupiał się tylko i wyłącznie na tobie. Kariera, muzyka i wywiady za bardzo mnie pochłonęły. - podszedł bliżej, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. - Przepraszam. - to słowo złamało mnie, zaczęłam głośno płakać. Chłopak, kiedy zobaczył moją reakcję tak samo złamał się. Pierwszy raz zobaczyłam jak płacze.
- Shawn, to też moja wina. Nie jestem najważniejsza, nie powinnam tak na ciebie wybuchnąć. - brunet nic nie odpowiedział, dotknął mojej jak lód dłoni.
- O mój boże, przecież ty zaraz zamarzniesz. - nie zdążyłam zareagować, ponieważ chłopak wziął moje wyziębnięte ciało na swoje umięśnione ręce i zaniósł do salonu. Posadził mnie na sofie, ściągnął z siebie granatową bluzę i nałożył na moje ramiona. Ponad to chwycił koc, który leżał na fotelu i także narzucił na mnie. - Jak mogłaś wybiec z domu bez żadnego cieplejszego ubrania? - Shawn dalej płakał. Nie chciałam tego, to wszystko był moja wina. - Nie rób tego nigdy więcej. - położył nacisk na słowo "nigdy".
- Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam cię. - szlochałam w jego ramię.
- Już cicho. Proszę zapomnijmy o tym. - kojąco gładził moje włosy, robił to w sposób, który kochałam. - Oboje jesteśmy jeszcze młodzi, głupi i niedojrzali.
- Na prawdę chcesz o tym zapomnieć? - zapytałam niepewnie. Podniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego głębokie, czekoladowe tęczówki. Były strasznie zmęczone. Na moje pytanie nic nie odpowiedział jedynie skinął lekko głową i szczelniej okrył mnie kocem. - Przepraszam. - ponownie odarłam swoją głowę o jego klatkę piersiową i przymknęłam oczy.
- Uznajmy, że wina leży po stronie nas obojga. - głos chłopaka łamał się. - Za bardzo cię kocham, żebym mógł cię teraz stracić. - jeździł swoją wielka dłonią po moim ramieniu, a ja miałam wrażenie, że zaraz usnę.
- Ja też cię kocham. - po tamtych słowach zasnęliśmy wtuleni w siebie.
--------------
I oto długo wyczekiwana przez was 2 cześć.Myślę, że nie zawiodłam was takim zakończeniem.
A teraz proszę. Meldują mi się osoby chore, przeziębione. Whatever. 🙋🙋
Hope you enjoy! ❤
CZYTASZ
Imaginy || Shawn Mendes
Fiksi PenggemarTytuł mówi sam za siebie. Imaginy wymyślam i piszę sama. Najważniejsze notowania w DLA NASTOLATKÓW: #04 - xx.xx.xx #16 - 06.05.19 #35 - 23.12.17 *NIE WYRAŻAM ZGODY NA KOPIOWANIE* *WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE*