𝐗𝐗

4K 202 59
                                    

Kiedy pierwszy raz się przemieniłam, ojciec powiedział mi, że zmiana formy jest pierwszym prawdziwym wyzwaniem w naszym życiu. Twierdził, że to od niej zaczyna się nasza walka, gdyż w naszym świecie to ona jest wyznacznikiem dorosłości. Być może tylko po to by mnie pocieszyć oświadczył, że jeśli przetrwałam, to już żaden ból nie będzie mi straszny. Jednak ja z perspektywy czasu twierdzę, że to nie była prawda. Bo w życiu już dużo wcześniej bywały dni, kiedy czułam się okropnie i nie miałam siły podnieść się z łóżka. Poza tym nigdy nie czułam się tak źle, jak ostatnimi czasy. Bo w życiu są rzeczy gorsze niż ból fizyczny. Te, których nigdy nie zapomnisz i będą cię prześladować, aż do końca twoich dni.

- Savannah. - Zwrócił się do mnie Aiden, a ja spojrzałam na niego. - Na pewno jesteś gotowa? - Spytał, stając przed domem postawionym w samym środku lasu.

- Bardziej już nie będę. - Stwierdziłam, wchodząc z nim do środka.

Kiedy Carlos przybył spóźniony na trening, już wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego. I jak się okazało, nie pomyliłam się. Wysłali nas do kilku lokalizacji, gdzie ponoć doszło do zabójstw na wilkołakach. Powiecie, że powinna się tym zająć policja. Jednak policja zajmuje się tylko sprawami ludzi. Poza tym ponoć wszyscy zabici byli w różny sposób z wojskiem powiązani. Funkcje wojska od kiedy światem rządzą wilkołaki, bardzo się zmieniły, więc wysłali nas. Alfa podzielił nas na kilka grup. Mnie dobrał w parę z Aidenem.

Kiedy przekroczyłam próg domu doszedł do mnie intensywny zapach krwi. Następnie smród nieporównywalny z niczym innym, a na koniec widok, na który na pewno nie byłam gotowa. Ciała leżały na podłodze i były poćwiartowane. Część wnętrzności leżała porozrzucana po pomieszczeniu, otoczona mnóstwem krwi. Na twarzach dwójki wilkołaków widniały cięcia, jakby ktoś pociął ich żyletką. W momencie, kiedy to zobaczyłam, zakręciło mi się w głowie. Poczułam mdłości, jednak nie byłam w stanie się ruszyć. Po prostu stałam, patrząc na miejsce masakry.

- Ktoś zadał sobie wiele trudu. Trudno przebić wilczą skórę. - Stwierdził Aiden, jakby to wcale nie było takie oczywiste.

- To ludzie? - Spytałam, odrywając wzrok od zmasakrowanych zwłok.

- Może zbuntowane wilki. - Wzruszył ramionami. - Na ten moment ciężko stwierdzić. Wezwiemy koronera, by zbadał ciała.

Chciałam coś powiedzieć, jednak dziwny huk dochodzący z głębi domu mnie przed tym powstrzymał. Aiden odruchowo położył dłoń na broni i pokazał mi, abym była cicho. Pokiwałam głową i mimo niechęci sama złapałam za broń. Powoli ruszyliśmy przed siebie w kierunku, z którego dochodził hałas. W ten sposób dostaliśmy do pomieszczenia, które było zastawione masą regałów. Szłam za Aidenem, aż ten nie pokazał mi bym skręciła w prawo. Skinęłam głową i ruszyłam we wskazanym kierunku, aż nagle usłyszałam strzał, a następnie ból w okolicach lewego ramienia. Moje serce momentalnie przyśpieszyło, a organizm zaczął produkować adrenalinę, dzięki której ból nie był dla mnie wyczuwalny. Przynajmniej na razie.

W końcu między regałami dostrzegłam czyjąś sylwetkę. Niewiele myśląc, ruszyłam przed siebie. Kiedy znalazłam się w odpowiedniej odległości, oddałam strzał. Trafiłam, jednak jak się szybko okazało nie na tyle by powalić mężczyznę. Udało się to dopiero Aidenowi, który przybył po chwili. Mój przełożony zaczął skuwać wilkołaka, a ja podeszłam do niego chociaż sama nie za bardzo wiem po co. Mężczyzna przy upadku stracił przytomność.

- Wynieśmy go z domu. - Zarządził Aiden, a ja bez słowa pomogłam mu wynieść naszego podejrzanego.

Kiedy byliśmy już na zewnątrz, usiadłam na schodach przed domem. Z uwagą obserwowałam blondyna, który kontaktował się z bazą. Kiedy w końcu mu się to udało, podszedł do mnie i zajął miejsce obok.

- Dobrze Ci poszło. - Stwierdził, przyglądając się mojemu barkowi.

- Ta najpierw mało nie zemdlałam. Potem mnie postrzelono, a na końcu strzeliłam tak, że gdyby nie ty, to ten gość by uciekł. - Podsumowałam, wzdychając ciężko. - Poszło mi rewelacyjnie.

- Patrząc na to co umiałaś, kiedy do nas trafiłaś, to naprawdę dobrze Ci poszło. - Stwierdził, wiodąc palcami po okolicach rany postrzałowej. - Nie ma dziury wylotowej. Będzie trzeba wyjąć z ciebie kule. No, ale tym zajmą się już w bazie. Raczej dożyjesz powrotu.

- Świetne wieści. - Stwierdziłam, opierając się o wilkołaka. - Jeśli kiedyś wyślą mnie na dużą akcje, to jestem martwa.

- Dlatego teraz poszłaś ze mną do tego domu. Carlos wie kogo i gdzie może posłać. - Zapewnił, na co ja westchnęłam ciężko.

- Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem, dlaczego to mnie wybrał. Jestem tutaj i co? Już do końca mojej służby będzie mnie posyłał do takich miejsc, bo nie nadaje się na prawdziwą akcje? To jest niepoważne. - Stwierdziłam, spoglądając na Aidena.

- Musiał coś w tobie dostrzec. Coś, czego szczerze przyznam, nie widzę ani ja, ani ty sama.

- Też mi to powtarza. Problem w tym, że ja coś w to nie wierzę. - Położyłam się na schodach, które w tej chwili wydawały się wyjątkowo wygodne.

Spojrzałam w niebo i zaczęłam się zastanawiać, jak to się dla mnie skończy. Na moje nieszczęście nie mogę wiecznie uciekać od prawdziwych walk. Więc jeśli nie dożyję powrotu do domu, to nikt nie powinien być zanadto zdziwiony.

- Więc ma plan lub obsesję na twoim punkcie. - Stwierdził, rozbawiony blondyn spoglądając na mnie z góry.

- On wydaje się facetem, który nie ma obsesji na niczyim punkcie. - Stwierdziłam, podnosząc się do siadu. - Widziałam, jak różne kobiety się do niego przystawiają. A on udawał, że wcale nie widzi ich zalotów.

- Carlos to nie typ faceta, który rucha na prawo i lewo przy każdej okazji. Tak samo, jak ty nie korzystasz z każdej możliwości. W tym aspekcie akurat bardzo do siebie pasujecie.

- Jak kot do psa. - Rzuciłam rozbawiona. - Carlos jest przystojny, inteligentny i bardzo opiekuńczy jednak, do siebie nie pasujemy. Jego całym życiem jest wojsko, a ja chcę tylko się stąd wyrwać. - Wyjaśniłam, spoglądając kątem oka na nieprzytomnego wilkołaka. - Wiem, że dla mnie by tego nie zostawił. A ja nawet nie chciałabym, by to robił.

- Kto wie, może jeszcze polubisz wojsko. To dopiero początki służby. Z czasem może Ci się zmienić. - Stwierdził Aiden, któremu chyba zależało na moim związku z Carlosem.

Problem w tym, że nie chodzi tylko o moją niechęć do wojska. Bo nawet jeśli to się zmieni, nigdy nie będę mogła być z Carlosem. Zresztą pewnie nigdy nie stworzę przyszłościowego związku. Jestem zepsuta i nawet nie muszę pytać, by wiedzieć, że nikt nie będzie mnie chciał. Mój defekt jest zbyt poważny. A przez pewne poczucie obowiązku wiem, że stałam się nieatrakcyjna. A chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie miałam na to żadnego wpływu. Taka się urodziłam i muszę nauczyć się z tym żyć.

Spocznij wilczku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz