𝐈𝐈

5.5K 233 16
                                    

Otworzyłam oczy, marząc o jeszcze chwili snu. Z całego serca nienawidzę wstawać tak wcześnie. No, bo serio, kto wstaje przed wschodem słońca? Tylko wariaci, a w wojsku to całkowicie normalne. To jeden z wielu powodów, dla których nie chcę tam jechać. W końcu podniosłam się z łóżka i przeszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Było po mnie widać, że jestem niewyspana. Coś czuję, że życie w wojsku szybko mnie wykończy. Przemyłam twarz wodą, aby chociaż trochę się rozbudzić. Następnie zaplotłam włosy w kucyk. W ostatniej chwili zorientowałam się, że wypadałoby wyjąć kolczyki, co też zrobiłam. Śpię w kolczykach, których nigdy nie chce mi się wyjmować i o nich pamiętać. Jest to prezent od taty i nie chciałam, żeby myślał, że go nie doceniam. A tak by pewnie było, gdybym przez własne zapominalstwo ich nie nosiła. Teraz jednak wątpię, by noszenie ich w wojsku było dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że tanie to one nie były. W zasadzie to chyba najdroższa rzecz, jaką posiadam. Nigdy nie miałam parcia na noszenie markowych i superdrogich rzeczy. Oczywiście miewałam orginalne rzeczy, ale z tej średniej, półki cenowej. Moje najdroższe rzeczy stanowiły prezenty od rodziny i mężczyzn, którzy chcieli mi się podlizać.

Tak, u nas nie ma więzi mate. Dlatego synowie innych alf bardzo chcieli znaleźć sobie, jak najlepszą żonę. I – co gorsza – szukali jej we mnie. Nie chciałam politycznego małżeństwa. W ogóle nie czułam się na nie gotowa. Zwłaszcza, że jestem wybrakowana. No, ale długo by o tym gadać.

Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam na siebie stanik sportowy oraz dresy. Do tego jeszcze czarne trampki i mogę iść. Zgarnęłam szybko swoją niewielką torbę i ruszyłam do wyjścia. Zbiegłam po schodach, gdzie spotkałam Finley'a, mojego najstarszego brata.

- No proszę, któż to zaszczycił nas swoją obecnością? Czyżby przyszły pan i władca? - Położyłam dłoń teatralnie na piersi, na co ten zaśmiał się głośno.

- Już nie mogę odwiedzić siostry przed jej wyjazdem? - Spytał, unosząc lekko jedną brew. - W końcu możesz już nie wrócić lub wrócić cała zmasakrowana. Nie takie rzeczy dane mi było oglądać w swoim życiu.

- To żeś mnie pocieszył. - Zeskoczyłam z trzech ostatnich schodów, wpadając w ramiona brata. - Obiecaj, że będziesz tęsknić.

- Przecież wiesz, że będę. - Chłopak obrócił się ze mną wokół własnej osi. - Zanim się urodziłaś, było tutaj cholernie nudno.

No tak, Fin jest ode mnie pięćdziesiąt lat starszy. Chociaż fizycznie to dalej taka dwudziestka. No, ale to jeszcze nic. Nasz ojciec ma dwieście trzydzieści lat, a fizycznie to taka czterdziestka. Dalia ma czterdzieści lat, a Manuel trzydzieści siedem lat. Także ojciec miał sporą przerwę, przed tym, jak mnie zrobił. To dawało mojemu rodzeństwu powody, aby się ze mnie śmiać. Niestety byli już w takim wieku, że mogą mi wypominać wszystko, z dniem narodzin włącznie. Co bywało męczące. Cholerne, długie,  wilkołacze życie.

- Jakże by inaczej. Podniosłam prestiż tego pierdolnika. - Stwierdziłam rozbawiona, stając na ziemi.

- Savannah, nie przeklinaj. - Upomniał mnie ojciec wychodzący z kuchni.

Właśnie, mam spory problem z przeklinaniem. W sumie to często i dużo, co strasznie nie podoba się mojemu ojcu. No, ale co zrobisz? Nie kontroluję tego i mi osobiście to nie przeszkadza. Chociaż to mało kobiece, jak powiadają. I ponoć wynika to z braku matki w moim życiu. Szczerze? Jak dla mnie to zbyt daleko posunięta teoria.

- Dobrze. Przepraszam. - Wydusiłam, zabierając torbę z podłogi.

- Już was tutaj nie ma. - Fuknął wielki alfa. - Nie chcę słyszeć, że się spóźniłaś.

- Zawiozę cię. - Rzucił mój brat, podrzucając kluczyki w dłoni. - Ruszaj się.

Razem z bratem wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego samochodu. Jakie to auto? Nie mam zielonego pojęcia. Wiem jedynie, że cholernie drogie i sportowe. Będąc szczera, więcej mi wiedzieć nie trzeba. Na moje szczęście mój brat doskonale wiedział, gdzie jest ten punkt poboru do wojska. Ja byłam tam zaledwie kilka razy i nie ma opcji, żebym sama trafiła. Zwłaszcza, że nie mam prawa jazdy.

W końcu zaparkowaliśmy przed gigantycznym betonowym budynkiem. Był paskudny, nie mniej niczego innego nie można było się spodziewać. W końcu to budynek wojskowy, których w krótkim czasie postawili zadziwiająco dużo.

- Trzymaj się i wróć cała. - Brat jeszcze ostatni raz mnie przytulił, co odwzajemniłam.

- Jasne. - Odwzajemniłam jego uścisk. - Pozdrów ode mnie Manuela, jak łaskawie przyjedzie z uczelni, bo Dalie może spotkam na miejscu.

- Jak dowie się, w której jesteś grupie, to w dwie minuty ją przejmie. - Stwierdził rozbawiony, klepiąc mnie w ramię.

- Pewnie tak. Cześć. - Rzuciłam, wychodząc z samochodu.

Zgarnęłam torbę i ruszyłam w stronę wejścia. Oczywiście musiało mnie zatrzymać dwóch żołnierzy. Jakbym naprawdę nie pachniała, jak wilk. Jeden z nich wydawał mi się dosyć młody. Pewnie miał jakieś problemy zdrowotne, przez które przydzieli go tylko do takiej służby przymusowej.

- Dokument tożsamości. - Oświadczył chłodno, a ja podałam mu dowód.

Dowody nowego świata były nieco inne. Klasycznie: zdjęcie, imię i nazwisko oraz dane typu kolor oczu. Jednak w przeciwieństwie do starych na dowodzie widniała też ranga i z jakiej watahy pochodzisz. U wyżej postawionych wilków, z tyłu widniała też informacja, która wskazywała na przykład na córkę alfy. Kiedy wreszcie wilkołak sprawdził mój dowód, pokłonił mi się lekko.

- Nie no daruj. - Jęknęłam niepocieszona. - Nie lubię pokłonów.

- Oczywiście. - Wilkołak wyprostował się i podał mi dowód.

- Nie przejmuj się nim. Jest jeszcze młody. - Starszy wilkołak, który był moim kuzynem, otworzył mi drzwi. - I wiesz, jeszcze sztywno trzyma się procedur. Wyrobi się jeszcze.

- Trzymam za niego kciuki. - Zbiłam piątkę z kuzynem i weszłam do środka.

Syn siostry mojego ojca dostał te pracę po znajomości. Pracował w tej placówce już dwa lata i jakoś nie miał ambicji tego zmieniać. Nie było to szczególnie zaszczytne stanowisko, jednak on bardzo lubi te pracę. Jak dla mnie nie ma potrzeby, by ją zmieniał.

Podeszłam do wilka trzymającego listę i bez słowa podałam mu dowód. Szybko sprawdził moje dane na liście i oddał mi dokument.

- Drugie piętro i w prawo. - Polecił, a ja skinęłam głową.

Nie miałam siły wdawać się z nikim w dyskusje. Wojskowi na służbie są okropni. Ruszyłam we wskazanym kierunku. Miałam przejść jeszcze odpowiednie badania. Na ich podstawie przydzielą mnie do jednostki. Po cichu liczę na to, by wyszło coś, przez co nie mogę służyć lub przynajmniej przydzielą mnie do jednej z takich placówek. Sprawdzanie dowodów osobistych jeszcze byłabym w stanie znieść, tak myślę. Zaraz miałam się o tym przekonać.

Spocznij wilczku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz