𝐗𝐗𝐈𝐗

3.6K 194 14
                                    

Strach jest niczym nasz osobisty stróż. Chroni nas przed robieniem głupot. Podpowiada nam, czego nie powinniśmy robić. Zapewne gdzieś na początkach drogi naszej ewolucji tylko on powstrzymywał nas od robienia głupot. I tak jest nadal. Z tym, że lęk przekształcił się w coś negatywnego. Wszyscy mówią nam, że nie wolno nam się bać. Strach jest słabością. Hamuje nas i często nie pozwala doświadczać nowych rzeczy. Ja doświadczyłam trwogi. I tego mniejszej i tej, który paraliżuje. Czasem ten niepokój jest dobry, a czasem zły. Każdy z nas musi określić w indywidualny sposób, daną sytuację. Nie istnieje inne rozwiązanie. 

Jednym z większych lęków jest strach przed utratą kogoś bliskiego. Jak każdy doświadczałam go od zawsze. W końcu zawsze miałam ojca i trójkę rodzeństwa. I, mimo że nigdy nie byliśmy aż tak blisko, jak zapewne powinniśmy, to gdybym ich straciła, bez wątpienia bym cierpiała. W końcu to moja rodzina. Jednak ich śmierć zawsze wydawała się tak odległa i nierealna. Jakby nigdy nie mogła ich dosięgnąć. 

Spojrzałam na Carlosa, który po raz kolejny omawiał z nami plan działania. Usłyszałam go w przeciągu ostatniej godziny tak wiele razy, że po prostu się wyłączyłam. Co dało mi czas na przemyślenia. A w moim wypadku to często źle się kończy. I tak też zeszłam już dość myślami do ewentualnej śmierci alfy. Co bym zrobiła, gdyby teraz przyszło mi go pożegnać? Zapewne nic mądrego. Strach przed jego utratą stał się wielki. Jakby nagle zmienił się w mój tlen. Raptownie moje życie wydało się nie mieć bez niego sensu, co w pewnym stopniu jest straszne. Jednak nie da się uchronić przed pewnym przywiązaniem. Czasem ktoś w niesamowicie naturalny sposób staje się częścią waszego życia. A wy nawet nie potraficie wskazać momentu, kiedy ta osoba stała się dla was aż tak ważna. Carlos był właśnie dla mnie taką osobą. Dlatego się bałam. Obchód po lesie niósł za sobą wielkie ryzyko. Zresztą, jak cała służba wojskowa, z której on pewnie nigdy nie zrezygnuje. 

- Zbierać się. Wyruszamy teraz. - Rozkazał Carlos, a my w moment byliśmy gotowi do drogi.

Opuściliśmy teren wojskowy i weszliśmy do lasu. Od pierwszego momentu, kiedy do niego wstąpiłam. , nie podobało mi się tu. Las należał do tych wyjątkowo gęstych i przez to ciemnych. Przez co był idealnym miejscem, by urządzić zasadzkę. Dodatkowo przedzieranie się przez niego było wyzwaniem. Trzeba było uważać, by nie oberwać gałęzią i przy okazji nie wpaść w zasadzkę zrobioną przez buntowników, którzy bez wątpienia się zabezpieczyli. A zwłaszcza jeśli nadal tu są.

- Czekaj. - Zatrzymałam Boe w połowie kroku, przez co ta spojrzała na mnie zaskoczona.

Uklękłam i pociągnęłam za łańcuch, który lekko wystawał spod liści. W ten sposób znalazłam pułapkę na niedźwiedzie. Podejrzanie popularna, jeśli chodzi o polowania na wilkołaki. Alisha odnalazła jakiś nieco grubszy kij i wsadziła go we wnyki, a te automatycznie się zamknęły.

- Dobrze, że jesteś taka czujna, Sav. - Rzuciła, klepiąc mnie po ramieniu i ruszając dalej.

Szłam przed siebie, próbując nie oddalać się nadmiernie od reszty. Mimo że jestem wilkołakiem, zapewne bym się tutaj zgubiła. A po tym, jak w końcu zaczęło mi iść nieco lepiej, naprawdę tego nie potrzebuję. 

Nagle Carlos idący na samym przodzie się zatrzymał. Dał nam znak ręką byśmy wyjęli broń. Mimo mojej niechęci do używania jej, posłusznie wykonałam rozkaz. Wyostrzyłam wszystkie zmysły, próbując zrozumieć, co tak zaniepokoiło Carlosa. I wtedy jak znikąd wyrósł wielki basior. Rzucił się na nas, a ja czułam się tak, jakbym była głównym celem ataku. Zanim jednak zdążyłam coś zrobić, Carlos go zastrzelił. Kula wbiła się w czaszkę zwierzęcia, natychmiast je zabijając. Spojrzałam zmartwiona na Noa, który był podejrzanie blisko linii strzału. On jednak kciukiem w górę pokazał, że oprócz wielkiego szoku, nic mu nie jest. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Carlosa, który żywo dyskutował o czymś z Aidenem. Podejrzewam, że ten drugi ma pretensje do pierwszego, bo mieliśmy pojmać znalezionych buntowników, o ile było to tylko możliwe, by ich przesłuchać. A ten zapewne samotny wilk był do tego celu idealny. Zwłaszcza, że nie szliśmy jeszcze tak długo i ktoś mógłby od razu wrócić się z nim do bazy. Jednak Carlos go zabił, by uratować mnie. 

Nasz alfa ruszył dalej, a my od razu zaczęliśmy iść za nim. Ten błąd może nas słono kosztować. A jeśli ktoś będzie mieć do nas pretensje o to, że nie mamy nikogo, to wszyscy będą patrzeć na mnie krzywo. Bo przecież Murrey, popełnił ten błąd z mojej winy. Po prostu idealnie. 

- Coś ty taka przybita? - Mike po prostu nie byłby sobą, gdyby nie postanowił zadbać o morale grupy.

- Nie chcę, żeby popełniał błędy ze względu na mnie. - Wyszeptałam, wiedząc, że ten domyśli się, o kogo chodzi. - Jeszcze go zdegradują, a tylko tego by trzeba było.

- Boi się, że cię straci. - Oświadczył, jakby to wcale nie było takie oczywiste. - Jednak myślę, że ten jeden błąd go naprostuje. Więcej już nie zrobi nic tak głupiego.

- Miejmy nadzieję, że się nie myślisz. - Rzuciłam, starając się nie tracić koncentracji.

Mike posłał mi szeroki uśmiech i nieco przyspieszył marszu, by wrócić na swoje miejsce. Ja z całych sił starałam się nie myśleć, o tym co się stało i skupić się na swoim zadaniu. Które co by nie było, jest dosyć istotne. 

- Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna. - Warknął Donovan, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - Jeśli Carlos dalej będzie popełniać błędy, ze względu na ciebie to będziemy mieć przesrane.

- Pilnuj swojego nosa. - Warknęłam, starając się, jak najszybciej urwać temat.

- To jest moja sprawa tak samo, jak i twoja. Nie chcę zginąć, bo mój przełożony się zakochał w jakiejś suce, która nic nie potrafi zrobić dobrze. Mogliśmy postrzelić tego wilka i go powalić. Byłby świetnym zakładnikiem, ale nie. Życie Savannah było ważniejsze.

- To trzeba było strzelić. - Oświadczyłam, patrząc na niego z mordem w oczach. - Poza tym, jeśli uważasz, że nasze życia są nic nie warte, to wracaj to domu. Bo wojsko to nie mundury i broń, a wilkołaki, które walczą i giną. Jeśli nasze życie jest dla ciebie nic nie warte, to jesteś tylko ciężarem.

- Na pewnie nie tak, jak ty. Córka alfy. - Ostatnie słowa wypowiedział w taki sposób, jakby chciał opluć mnie jadem.

- Nie naprawiaj swojego ego moim kosztem, bo to na pewno Ci się nie uda. I zapewniam cię, że jeśli ktoś się na ciebie rzuci, to pozwolę mu cię rozszarpać. W końcu informacje są ważniejsze niż twoje życie.

Przyśpieszyłam kroku, nie dając mu czasu na odpowiedź. Zamierzałam uciąć te dyskusje, bo wiedziałam, że jedyne co mi z niej przyjdzie to podniesione ciśnienie. Takich osób, jak Donovan, spotkałam już wiele. I nauczyłam się, że nie warto ich słuchać. 

Spocznij wilczku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz