𝐗𝐗𝐗

3.6K 180 16
                                    

Ludzie twierdzą, że budowanie relacji między dwiema osobami jest trudna, bo trzeba w wielu sprawach odnaleźć kompromis. Pogodzić dwie, czasem bardzo różne osobowości. Trzeba umieć zrozumieć drugą osobę, a to nie lada sztuka. Należy włożyć masę wysiłku w poznanie drugiej osoby i zaakceptowanie jej właśnie takiej, jaka jest. I to wszystko jest prawdą. Jednak czasem największą trudność sprawia nam rozmowa. Słuchanie i mówienie to sztuka, na którą nie każdego stać. Czasem trudno jest tak po prostu mówić o tym, co nas dręczy. Niekiedy za bardzo boimy się stracić tę drugą osobę, by szczerze mówić o tym, co nas gryzie. Nie umiemy mówić i poprawnie nazywać własnych uczuć. A jeśli nie rozumiemy samych siebie, to jak mamy zrozumieć drugą osobę? I to właśnie zabija relacje najbardziej. Przestajemy mówić szczerze, o tym co czujemy i co nam się nie podoba. Dusimy w sobie negatywne emocje, aż któregoś dnia miarka się przebiera. I wtedy zamiast szczerej rozmowy mamy krzyki i wymienianie wyrzutów. I nagle wszystko to, co budowane przez długi czas rozpada się pod naporem wyrzutów i szczerej nienawiści. I to tylko dlatego, że tak trudno było porozmawiać. Wymienić parę słów o tym, co tak naprawdę nas boli. Po prostu nazwać parę emocji, które odczuwamy względem tej osoby. To wydaje się takie proste. Jednak czasem nawet coś tak prostego, jak rozmowa, przeraża nas na tyle, że nie mamy odwagi jej zacząć.

Tylko dlaczego tak jest? Może dlatego, że boimy się tych szczerych słów. Może za bardzo boimy się, że druga osoba urażona naszymi słowami, po prostu odejdzie? Chyba tego zawsze boimy się najbardziej. Osamotnienia. I właśnie dlatego uśmiechamy się, kiedy słone łzy chcą płynąć po naszych policzkach. I mówimy, że wszystko jest dobrze, mimo że już nic takie nie jest. Byle trzymać się tej jednej osoby, która jest całym naszym światem.

Spojrzałam na Carlosa, który rozglądał się po okolicy, wypatrując zagrożenia. Mieliśmy razem pierwszą wartę przy obozie. Noc była nieco chłodna, jednak mi to nie przeszkadzało. Księżyc i gwiazdy świeciły jasno, przez co nie musiałam korzystać z wilczych zmysłów, by wszystko widzieć. Miałam pilnować, by nikt nie zbliżył się do obozu, jednak byłam zbyt skupiona na alfie, by dostrzec jakiekolwiek zagrożenie. Co zapewne było cholernym błędem. Za który przyjdzie mi zapłacić, jednak ja po prostu nie potrafię inaczej.

Nagle Carlos oderwał wzrok, od tego co wcześniej z uwagą obserwował i do mnie podszedł. Z wyrazu jego twarzy wyczytałam, jedynie niezadowolenie, co tylko sprawiło, że bardziej się denerwowałam.

- Muszą mieć obóz jakiś kilometr stąd. Jednak pewnie, kiedy ruszymy rano, już ich tam nie będzie. - Stwierdził zirytowany.

Wiedziałam, że Carlos zawsze, stawia służbę na pierwszym miejscu. Była to robota brudna i często wymagająca podjęcia moralnie wątpliwych decyzji. Jednak on to kochał. To było jego powołanie i jego pasja. Dlatego wiedziałam, że zrobi wszystko by wykonać zadanie jak najlepiej.

- Więc obudźmy resztę i chodźmy. Pod postacią wilków będziemy tam bardzo szybko. - Zapewniłam, a ten jedynie skrzywił się lekko.

- Powinnaś się wyspać. Poza tym wiem, że nie lubisz zmieniać formy. - Oświadczył, na co ja przewróciłam oczami.

- Dla ciebie jestem gotowa się poświęcić. - Zapewniłam i ruszyłam w stronę namiotów. - To wojsko, nie koncert życzeń. - Dodałam, podbiegając do namiotów.

Otworzyłam usta, z których wydobył się dźwięk na niskiej częstotliwości. Dla ludzi był on niewyłapywany. Jednak dla wilków to już kompletnie inna sprawa. Było to całkiem przydatne. Zamiast biegać i robić raban po prostu wydaję dźwięk, który dla wszystkich jest jednoznaczny z pobudką.

Po jakiś piętnastu minutach wszyscy znaliśmy już plan. Mieliśmy się przemienić i dobiec do miejsca, gdzie najpewniej przebywają buntownicy. A raczej ich niedobitki.

Carlos miał rację. Nienawidzę zmieniać formy. Sama nie wiem dlaczego. Jednak w trakcie, kiedy inne wilkołaki po przemianie czują się szczęśliwe i naprawdę wolne, ja nie czuję nic takiego. Za to odczuwam blokujący strach. Nigdy niedane mi było zrozumieć, dlaczego tak jest. Dlaczego jestem inna? Tak bardzo wybrakowana i uszkodzona.

Rozebrałam się i poczułam, jak kości w moim ciele się łamią. I tak już po chwili stanęłam na czterech łapach. Pierwsze, co poczułam to panika. Serce nagle mi przyspieszyło tak, jakbym biegła. Potrząsnęłam łbem, starając się ignorować strach, który odczuwałam. Do jasnej cholery Savannah jesteś wilkołakiem. I wtedy poczułam, jak ktoś przechodzi bardzo blisko mnie. Carlos pod postacią pięknego czarnego wilka przeszedł obok mnie, ocierając się o mój bok. Kiedy stanął obok, polizał mój pysk, chcąc dodać mi otuchy. Wiedział, że się boję i to aż zbyt dobrze.

Spojrzałam prosto w jego złote oczy. Podeszłam do niego nieco niepewnie i otarłam się o niego łbem. Przeszłam tuż przed nim, ocierając się o jego żuchwę i klatkę piersiową. Kiedy już przed nim przeszłam, basior ruszył do przodu, a ja zaraz za nim. Biegliśmy przed siebie, a reszta oddziału biegła w wyznaczonych grupach. Nagle wilk się zatrzymał, a ja odruchowo, zrobiłam to samo. Spojrzałam na niego niepewnie, a ten zszedł niżej na łapach. I nagle wyskoczył do przodu. Stałam tak, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Aż Carlos wrócił, trzymając w pysku zająca. Rzucił go tuż przede mnie. I tak, On właśnie upolował dla mnie zająca.

Bez wybrzydzania pochyliłam łeb i obwąchałam zdobycz. Położyłam się na ziemi już o wiele spokojniejsza i zjadłam zwierzę. Nie było duże w stosunku do masy mojego ciała, więc szybko się z tym uporałam. Podniosłam się z ziemi i podeszłam do przodu.

Alfa zbliżył się do mnie i oblizał mój pysk, zlizując z niego resztki krwi. I cały ten strach, który zawsze czułam, nagle przestał istnieć. Nie umiałam tego racjonalnie wyjaśnić. Jednak w świecie, którym rządzą wilkołaki, naprawdę niewiele można wyjaśnić w racjonalny sposób.

Ruszyłam przed siebie, omijając wilkołaka. Ten szybko mnie jednak dogonił i biegliśmy łeb w łeb. Zważywszy na wilcze prawo i zwyczaje, zapewne powinnam biec nieco za alfą. Jednak Carlos nie robił z tego tytułu większych problemów. Odniosłam nawet wrażenie, że podoba mu się taki układ.

Las był dosyć gęsty, dlatego poruszanie się po nim nie było najprostsze. Zwłaszcza jeśli chciałeś zostać niezauważonym. W końcu, jednak jakoś udało nam się dotrzeć do celu. Stanęłam i schyliłam się na łapach podobnie, jak Carlos. Kątem oka dostrzegłam, że reszta też już przybyła. Przeniosłam spojrzenie na alfę, szukając odpowiedzi na to, co dalej. Kiedy ten wyprostował się na łapach, pokazując rząd białych zębów już wiedziałam, że czeka nas jatka.

Spocznij wilczku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz