𝐗𝐋𝐈𝐈

3.1K 161 39
                                    

Może i życie bywa do dupy. I to do tego stopnia, że mamy ochotę się poddać. Siadamy w kącie i płaczemy, czasem popijając coś, co ma podnieść nas na duchu. Nienawidzimy całego świata i wszystkich otaczających nas ludzi. I zawsze wtedy pytamy siebie, po co nam słońce, kiedy teraz pada? Jednak musimy pamiętać, że zawsze nadejdą lepsze czasy. Los czasem się do nas uśmiechnie. Jedynym warunkiem jest przetrwanie gorszego czasu. Poza tym dopuszczenie do siebie odpowiednich ludzi bez wątpienia nie zaszkodzi. Bo tak naprawdę nie przetrwałabym sama. Ten świat szybko by mnie wykończył, gdyby nie Carlos. Facet, który regularnie pomagał mi się podnosić, kiedy leżałam na samym dnie. I pewnie już nigdy nie pozwoli mi upaść. Bo w tej chwili nie wyobrażam sobie, że mógłby odejść. Jednak muszę pamiętać, że z czasem każdy odchodzi. Mimo wielkich słów i składanych obietnic w końcu każdy znika z naszego życia. Umyślnie lub też nie. Jednak wszystko prowadzi nas do samotności. Dlatego należy łapać te dobre chwile i się nimi cieszyć. Bo one już nigdy nie powrócą. I będą jednymi na dwa miliony tych złych chwil, które wywołają w nas zwątpienie. Dlatego trzymajmy się ich niczym tonący brzytwy. Tylko one pomogą nam trzymać się na powierzchni.

Leżałam przytulona do Carlosa. Nawet nam się nie śniło wstawać. Było mi przyjemnie i zdecydowanie zbyt ciepło. Poza tym nie ukrywam, że jego obecność działa na mnie kojąco.

I pewnie nie podniosłabym się przez następne kilka godzin, a może i do następnego dnia, gdyby ktoś nie wszedł do pokoju. Podniosłam się do siadu i zobaczyłam dziwnie znajomego faceta. Przystojny blondyn o fioletowych oczach uśmiechnął się do nas szeroko.

- Hej, jestem Dante. - Przedstawił się i złapał moją rękę. - Twój były narzeczony.

- Jestem Savannah. - Przyjęłam jego uścisk ręki. - Dziwne tak poznać swojego narzeczonego po zerwaniu zaręczyn.

- Oj bardzo dziwnie. - Przyznał, drapiąc się po karku. - No, ale w sumie to się cieszę. Jesteś na pewno super osobą, ale ja cię nie znam.

- Oj przecież wiem. - Machnęłam ręką. - Oboje wiemy, jakby to było. Dlatego teraz liczę, że znajdziesz sobie kogoś, kto cię uszczęśliwi.

- Życzyłbym Ci tego samego, ale widzę, że już znalazłaś. Gratuluję Carlos, w końcu się zakochałeś. Nie wierzę, że tego dożyłem. - Stwierdził rozbawiony mężczyzna, który wydawał się być nieco młodszy niż Carlos.

- Ta, bardzo zabawne młody. - Rzucił brunet, przewracając oczami. - Po co przyszedłeś?

- A tak. Chodźcie do sali narad. Chcą wam coś pokazać. To cholernie ważne. - Oświadczył blondyn i ruszył do wyjścia. - I już się nie mogę doczekać, zostania wujkiem. - Rzucił i wyszedł z pokoju.

Westchnęłam cicho, podnosząc się z łóżka. Dla innych to, że pary zostają rodzicami, jest bardzo naturalne. Nikt nie myśli o tym, że ktoś może nie chcieć mieć dzieci. Więc nawet nie miałam mu tego za złe.

Szybko zgarnęłam swoje ubrania i się ubrałam. To samo zrobił Carlos i już po chwili byliśmy w drodze do sali narad. Mam szczerą nadzieję, że znaleźli coś na buntowników.

- Carlos. - Zwróciłam się do mojego partnera, a ten przeniósł na mnie spojrzenie. - Ile ty masz w zasadzie rodzeństwa?

- Pięciu braci. Trzech starszych i dwóch młodszych. Dante jest z nas wszystkich najmłodszy, pewnie dlatego go dla ciebie wybrali. Najmniejsza różnica wieku i te sprawy. - Wyjaśnił, a ja spojrzałam na niego całkiem zdziwiona. - Tak wiem szaleństwo. Jednak ojciec pochodzi z pierwotnego rodu, przez co ma dużo cech typowo wilczych. Wiesz, jest porywczy i zawsze chciał mieć dużo dzieci.

- I spłodził samych synów. - Stwierdziłam lekko rozbawiona.

- Dlatego znajomi mówią, że jest farciarzem. Bo statystycznie rodzi się więcej dziewczynek niż chłopców.

- Twoja mama też jest taka potężna? - Dopytałam, chcąc wiedzieć, na co powinnam się przygotować.

- Jeśli metr dziewięćdziesiąt to dużo, to tak. - Oświadczył, a ja przeniosłam wzrok na ścianę przed sobą zszokowana.

- A ja myślałam, że przy metrze osiemdziesiąt jestem wielka. Dobra odszczekuje to. - Stwierdziłam, a Carlos objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.

- Może jeszcze trochę urośniesz. Nic nie jest przesądzone. - Zapewnił i już miałam coś odpowiedzieć, jednak stanęliśmy przed drzwiami do sali narad.

Carlos otworzył przede mną drzwi, a ja weszłam do środka. Wzrok zgromadzonych skupił się na naszej dwójce. A ja starałam się to zignorować. Kątem oka dostrzegłam Dantego i jeszcze czterech dosyć podobnych do niego mężczyzn. To pewnie reszta rodzeństwa Carlosa. Bez słowa stanęłam na swoim miejscu. Bo gdy chciałam się pokłonić, mój chłopak pociągnął mnie w stronę reszty swoich braci.

- Skoro jesteśmy w komplecie, to odtworzymy jeszcze raz pewne nagranie. - Oświadczył nasz techniczny i puścił nagranie.

- Już niedługo. - Oświadczył głos płynący z nagrania. - Wykorzystamy buntowników. Oni są zdesperowani i gotowi ginąć za tą sprawę. Gdy oni umrą, my zajmiemy miejsce aktualnego króla. I tak przejmiemy władzę nad odrodzonym światem.

Byłam w szoku. Zwłaszcza, że poznałam ten głos. To był ten sam wilkołak, który pozbawił mnie przytomność. A przynajmniej tak mi się wydawało. Pamiętałam jego głos, jak przez mgłę, więc mogłam się mylić. Jednak jeśli to prawda, to znaczy, że wykorzysta buntowników tylko po to, by zdobyć władzę.

- Skąd pochodzi to nagranie? - Spytałam, spoglądając na technika.

- Kiedy Stevens spisywał częstotliwości, odnalazł dwie często używane. Na pierwszej rzeczywiście mamy kontakty buntowników. Na drugiej ten mężczyzna, który daje im większość nadziei i jest w pewnym sensie ich przywódcą, mówi takie rzeczy. Najpewniej, kontaktując się ze swoimi współpracownikami.

- Dlatego puścimy to nagranie w obieg. - Wtrącił król stojący przy najwyższej części stołu. - Jeśli podważymy wiarygodność tego, który daje im nadzieję, porządek rebelii się rozsypie. Część z nich się wykruszy i staną się łatwiejszym celem. A kiedy osłabną, zajmiemy się ich bazami.

- Tylko sęk w tym, że jeśli puścimy to w rządowej telewizji, nikt w to nie uwierzy. Musimy zrobić coś, by poszło to przez sprawdzony kanał. - Dodał Dante, a ja skinęłam głową.

- Oni rozmawiają, czy są to raczej przesłane wiadomości? - Dopytałam, licząc na dosyć konkretną odpowiedź.

- Wiadomości głosowe. Znikają zaraz po odsłuchaniu i raczej się nie zapisują
No chyba, że zostaną nagrane.

- A co jeśli podmienimy kanały. Tak, że nasz zdrajca będzie myślał, że wysyła wiadomość, a tak naprawdę wypowie się na kanale, na którym kontaktują się jego podwładni?

- To mogłoby się udać. Tylko musielibyście znaleźć bazę, z której nadają.

- I wtedy któryś z naszych dobierze się do radia. Tylko w taki sposób, by żaden z buntowników się nie dowiedział. Przekaże wtedy informacje o tym, że znamy ich kanał i zaproponuje przejście na ten, na którym rozmawia zdrajca. Wtedy sam się wkopie.

- To może się udać. Tylko musimy dopracować szczegóły. - Stwierdził jeden z generałów.

- Więc postanowione. - Oświadczył najwyższy przywódca wilkołaków. - Savannah pomoże nam dopracować plan, a Carlos będzie dowodzić. Ta bitwa na długo zapisze się w kartach naszej historii. Jako bitwa, która doprowadziła do upadku buntowników.

Spocznij wilczku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz