𝐗𝐋𝐈

3.1K 161 17
                                    

Czasem społeczeństwo wymaga od nas rzeczy, których wcale nie chcemy robić. I nawet jeśli nie jest to nam to narzucone przez prawo, czujemy presję środowiska, aby postąpić tak, jak chcą. Każą robić rzeczy niezgodne z naszymi poglądami, planami i w ogóle z tym jacy jesteśmy. Przez to często czujemy się gorsi od innych. Czujemy presję, z którą sobie nie radzimy. Rozwijają się w nas wyrzuty sumienia, bo nie potrafimy sprostać prostym oczekiwaniom. Społeczeństwo nas niszczy. I to wszystko w imię wymyślonych zasad, które ktoś wymyślił wieki temu. I ciężko je nazwać aktualnymi.

Ja miałam jedną taką rzecz, przez którą zawsze czułam się gorsza. Zepsuta i niekompletna. Mój mały ubytek, o którym jeszcze nigdy nikomu nie powiedziałam. Głównie dlatego, że wiedziałam, iż tego nie zaakceptują. Nie miało to prawa spotkać się ze zrozumieniem. Chociaż to rzecz tak blacha i prywatna, że nikt nigdy nie powinien w nią ingerować. Jednak priorytety naszego prawa wykluczają zaakceptowanie mojego wyboru.

Nigdy nie chciałam mieć dzieci. Od kiedy pamiętam, uważałam je za zbędny ciężar. A kiedy moje rówieśniczki zachwycały się małymi dziećmi, ja zawsze uważałam je za paskudne. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym nieszczęśliwie na jednej z wielkich imprez dla Alf, kobieta zaczęła rodzić. Byłam wtedy niedługo przed osiemnastką i zaciągnięto mnie do pomocy. Na szczęście wysłano mnie tylko po kilka ręczników. Gorąco zrobiło się, kiedy jedna z kobiet postanowiła podać mi dziecko.

Spojrzałam na tę siną, zapuchniętą istotę i wtedy stwierdziłam, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałam nic tak paskudnego. Myśl, że to dziecko mogłoby mnie dotknąć, napawało mnie obrzydzeniem. Podobnie jak myśl, że mogłoby rozwijać się we mnie i nieodwracalnie zmienić moje ciało. Wtedy doszło do mnie ostatecznie, że nie chcę zostać matką. Bo nie sztuka jest urodzić dziecko, w ramach spełnienia macierzyńskiego obowiązku narzuconego nam przez społeczeństwo. Sztuką jest stać się potem dobrą matką. Która będzie dbać o to dziecko i mocno je kochać. Bo prawdziwą sztuką nie jest zdecydować się na dziecko, bo ktoś tego od ciebie oczekuje. Prawdziwą sztuką jest pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie się dobrą matką. I najlepiej jest sobie odpuścić.

Prawdę mówiąc nigdy nie sądziłam, że komuś o tym powiem. To była moja prywatna sprawa. I nawet nie myślałam o tym, by powiedzieć o tym nawet mężczyźnie, który miał za mnie wyjść. Jednak teraz, leżąc w ramionach Carlosa zrozumiałam, że chcę być z nim szczera. Tak by oszczędzić sobie późniejszych pretensji.

Bo co jeśli on bardzo chce mieć dzieci? Co, jeśli nie zaakceptuje tego, że jestem wybrakowana? I co jeśli potraktuje mnie jak nic niewartą babę? Bo przecież tym jestem w oczach społeczeństwa. Nikt nie mówi o tym głośno, ale kobieta jest jak inkubator. Bez prawa głosu i wyboru.

- O czym tak myślisz? - Zapytał Carlos, a ja zadarłam lekko głowę, by na niego spojrzeć. Uśmiechał się do mnie lekko, przyciskając moje nagie ciało do swojej klatki piersiowej. - I nie mów, że o niczym. Wiem, kiedy znikasz we własnych, filozoficznych rozmyślaniach.

- Muszę Ci o czymś powiedzieć. - Oświadczyłam, niewiele myśląc. Tak bym nie zdołała się rozmyślić. W końcu nie chciałam go stracić. Jednak musiałam pamiętać, że jeśli mężczyzna nie uszanuje moich wyborów, muszę go zostawić. Nawet jeśli to będzie Carlos.

- Coś się stało? - Zapytał spokojnie, głaszcząc mnie po plecach.

- Powiedzieliśmy sobie, że nie umiemy bez siebie żyć, dlatego stwierdziłam, że chcę Ci to powiedzieć. Póki jeszcze mamy czas się wycofać. - Oświadczyłam, widząc w jego oczach narastający niepokój. - Ja nie chcę mieć dzieci. Nigdy. One mnie brzydzą i wiem, że nie byłabym dobrą matką. Poza tym czuję niechęć na myśl o tym, że miałabym być w ciąży.

- Kurwa nie strasz mnie tak więcej. - Poprosił, całując mnie w czoło. - Myślałem, że to coś znacznie poważniejszego.

- Nie jesteś zły? - Spytałam zaskoczona. - Większość wilkołaków pragnie mieć dzieci. I to tak przynajmniej piątkę.

- To nie tak, że czuję jakieś obrzydzenie, czy niechęć do dzieci. Po prostu wiem, że byłbym chujowym ojcem. - Stwierdził, wzruszając ramionami. - Część mnie zawsze będzie na wojnie. Nie ważne gdzie będę. Nigdy nie będę w stanie wybudować domu i być tam z tobą i dziećmi. Poza tym nie mam do nich za cholerę podejścia. Nic mnie tak nie wkurza, jak płacz dziecka. No i brak mi do nich cierpliwości. Wiem, że nie będę dobrym ojcem, więc się za to nie zabieram.

Spojrzałam na niego, nawet nie próbując ukryć szoku. Spodziewałam się raczej niechęci. Lub jednego z nieśmiertelnych tekstów w stylu "kiedyś ci przejdzie" lub "inne kobiety by chciały, a nie mogą mieć dzieci" . Ewentualnie "jeśli chcesz być moją żoną, to przynajmniej jedno musisz mi urodzić".

- Nie spodziewałam się tego. - Przyznałam zgodnie z prawdą. - Byłam pewna, że spróbujesz mnie przekonać.

- Nie mam prawa decydować za ciebie. Ciąża wyniszcza organizm. A to twoje ciało. - Wyjaśnił, patrząc mi prosto w oczy. - Poza tym cieszę się, że nie chcesz mieć dzieci. Bo ja w życiu nie mógłbym Ci ich dać.

- To chyba znaczy, że dobrze się dobraliśmy. - Stwierdziłam, przytulając się do niego mocniej.

Byłam wdzięczna światu za tego faceta. Byłam pewna, że nikt nigdy nie zaakceptuje mnie, taką jaką jestem. A on akceptował we mnie wszystko. Nawet te największe wady.

- Cieszę się, że wtedy na placu mi przyjebałaś. - Zapewnił rozbawiony, przypominając mi, jak się poznaliśmy.

- Należało Ci się. Nie umiałeś uszanować mojej przestrzeni osobistej. - Stwierdziłam, szturchając go lekko w ramię. - I ja też się cieszę, że cię poznałam. Tylko czy twój ojciec nadal będzie mnie tak lubił?

- Wiem, że ostatnio nagadał Ci głupot, jednak już mu przeszło. Wystarczyło przypomnieć mu, ile zrobiłby dla swojej żony. - Zapewnił, głaszcząc mnie po ramieniu. - A i jak zaczną pytać o dzieci, to będziemy mówić, że planujemy w przyszłości. Mojemu ojcu nie przetłumaczysz, że niektórzy mogliby ich nie chcieć. On jakby mógł to jeszcze, by sobie jedno dziecko zrobił lub zaadoptował.

- Spoko mojemu też. Chociaż nie był najlepszym ojcem. Zawsze był zdystansowany i nieco chłodny. Jednak nie narzekam, bo mimo wszystko przy mnie był. I dał mi powody, bym mogła go kochać.

- Kiedy powiesz mu o zerwaniu zaręczyn z moim bratem?

- Napiszę do niego list. Najlepiej dziś lub jutro. Powinien wiedzieć, że pokochałam kogoś naprawdę. A jeśli mnie kocha i chce dla mnie dobrze, to na pewno to zaakceptuje.

- Masz rację. I jestem pewien, że to zaakceptuje.

Wilkołak pocałował mnie delikatnie, co ja odwzajemniłam. Szczerze? Jestem cholernie szczęśliwa. I pierwszy raz w życiu czuję, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

Spocznij wilczku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz