Rozdział 19

1.3K 105 155
                                    

Przez cały kolejny dzień Lea gderała bez przerwy o tym, jaki on z pewnością będzie cudowny i głośno zastanawiała się, pytając przy tym wszystkich o zdanie, co przygotował dla niej James.

Mimo że Stella słuchała tego z lekkim znudzeniem, w środku czuła się również nieco podekscytowana, na pewno nieco... BARDZO... mniej niż Lea, lecz i tak. Miał to być, najpewniej, ważny moment w tej relacji, coś tak czuła.

Dlatego też z wielką niecierpliwością wyczekiwała powrotu przyjaciółki, siedząc w swoim dormitorium jak na szpilkach i co chwilę wytężając słuch, czy aby na pewno nie słychać odgłosu odbijających się echem po klatce schodowej kroków.

Obie bliźniaczki w dalszym ciągu do siebie się nie odzywały, nawet już nie patrzyły. Po prostu traktowały się jak powietrze. Gina ciągle wymigiwała się od powiedzenia o swojej orientacji reszcie, mówiąc, że to nie jest odpowiedni moment, przez to wszystko, co się działo i obiecują, że poruszy ten temat po powrocie ze świąt.

Stella nie naciskała, wiedząc, że Gina czuje się już lepiej i bardziej odważnie po ostatniej rozmowie. Nie obawiała się, że będzie przeciągać to w nieskończoność.

Światło pochodni oświetlało stronice grubej książki, którą czytała w swoim łóżku Stella, bawiąc się palcami różdżką. Księżyc zaglądał przez łukowe okno u boku z migocącymi na nocnym niebie gwiazdami. Wiatr bębnił o szybę wraz z małymi i delikatnymi płatkami śniegu.

Ciszę rozdarły szybkie kroki, odbijające się echem. Stella natychmiast odrzuciła książkę i wytężyła słuchu, oczekując. Miała nadzieję, że była to faktycznie Lea.

Gdy wszem zaległa cisza, poczuła nutkę zawiedzenia, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanęła we własnej osobie...

— Lea! — zawołała Stella. Wstała, sprawiając, że Syeda podskoczyła na swoim łóżku. — Opowiadaj wszystko!

Dopiero wtedy dostrzegła twarz przyjaciółki, która na pewno nie wróżyła niczego dobrego. Była pozbawiona kolorów, a w oczach tkwiła pustka, gdy bez słowa opadła na swoje łóżko, patrząc się bez zmrużenia oka, martwym wzrokiem, w podłogę.

— Co się stało?

Wraz z tymi słowami w oczach Lei zaiskrzyły łzy, które spłynęły fontanną po policzkach. Stella bez zawahania, lecz nieco zdezorientowana, ją objęła.

— O Boże, Lea... Dlaczego płaczesz?

— Rany, nie miałam płakać! — wykrztusiła przez łzy, biorąc głęboki wdech. Próbowała uspokoić szloch. — Tak dobrze mi szło!

— Nic nie rozumiem...

— To wszystko... to wszystko... — bełkotała, pocierając oczy, aby powstrzymać łzy. — To spotkanie...

— Co się tam wydarzyło? — zapytała Paisley, przerzucając nogi przez łóżko.

Lea wzięła kilka głębszych oddechów, aż się uspokoiła. Pociągnęła kilka razy nosem, a potem wydusiła słabym głosem:

— Na początku było tak jak zwykle, czyli cudownie, no wiecie... Spacerowaliśmy sobie po błoniach i w ogóle... A potem... a potem... — Cała zadrżała i zmuszona była wziąć jeszcze raz głębszy oddech. — Pocałował mnie.

— To przecież cudownie! — zawołała Stella, nie rozumiejąc, dlaczego Lea płacze, a nie wyglądały to na łzy wzruszenia.

— Chyba że źle całował — powiedziała z przekąsem Paisley. — Uwierzcie mi na słowo, wtedy nie jest cudownie, wiem co mówię. Dobrze całował?

Krucze serce  • Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz