Rozdział 50

1.6K 128 666
                                    

Powiem szczerze, że absolutnie nie jestem pewna do tego rozdziału i wstydzę się go publikować, jak jeszcze niczego w życiu XDD... Wiem, że niektórzy lubią takie sceny, ale ja byłam zawstydzona, gdy to sprawdzałam dwa razy i poprawiałam... No dobra, nie będę już spojlerowała, mam nadzieję, że się przyjmie, możecie znać, czy nigdy więcej czegoś takiego nie pisać X D

Fun fact: ten rozdział został pisany dokładnie 23 sierpnia 2020r. i przeszedł jedynie drobne poprawki, aby dostosować go do aktualnej fabuły. Wtedy mnie w nocy naszło i wyszło coś... coś takiego... 

Jeszcze nigdy nie bałam się niczego tak bardzo publikować, przysięgam :( Stresuję się w cholibkę, ale... Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.

Stella i Lea spacerowały w niedzielny poranek po błoniach. Śnieg chrupał im pod butami, choć słońce tak grzało, że pewnym było, iż popołudnie skąpane już będzie w samych pozostałościach. 

Dziś były urodziny Remusa, a Stella w dalszym ciągu miała pustkę w głowie. Przygotowała, rzecz jasna, prezent już na wakacjach, ale ciągle miała wrażenie, że powinno być to coś znacznie ważniejszego i istotniejszego. W końcu zależało jej na Remusie jak na nikim innym. 

— Wracamy? — zapytała w pewnej chwili Lea.

Stella pokiwała głową. Poprawiła szalik, który rozwiał wiatr, i już miała się odwrócić by wraz z Leą udać się do zamku, gdy poczuła, jak coś uderza ją w bok. Zaskoczona odskoczyła, niemalże zwalając Leę z nóg. Odwróciła się w stronę, z której padła na nią śnieżka.

— Syriusz! — zawołała tonem pełnym pretensji, strzepnęła śnieg ze swojego płaszcza. Obok chłopaka stał Remus, a Stella próbowała za wszelką cenę na niego nie patrzeć. 

— Stella! — odkrzyknął. — Widzisz, ja również znam twoje imię! A twoje to... — zwrócił spojrzenie w stronę Lei. — Ach, ciebie to nie znam.

— Ja ciebie również, Syriuszu Blacku — odparowała Lea i nim zdążyłby zareagować, cisnęła w niego śnieżną kulą.

— Ałć — powiedział beznamiętnym tonem. — Znam lepszą sztuczkę — uśmiechnął się nonszalancko, wyjął różdżkę i jednym ruchem stworzył z dwadzieścia idealnie okrągłych kulek.

— Tylko spróbuj! — ostrzegła Stella, wycofała się wraz z pobladłą od tego widoku Leą.

— Chętnie — odrzekł i kolejnym ruchem różdżki wystrzelił pociskami w stronę obu Krukonek, które próbowały ich uniknąć, lecz nieudolnie.

Większa część trafiała w nie idealnie.

— To oznacza wojnę na śmierć i życie! — oznajmiła wojowniczym tonem Lea.

W ten sposób przez kilka kolejnych minut, stosując każdy dozwolony chwyt, okładali się śnieżkami. Tak bardzo zajęli się tą małą wojną, że Stella przez chwilę kompletnie zapomniała o tym wszystkim, co czuła do Remusa i straciła obawę patrzenia mu w oczy.

W pewnej chwili jego śnieżka zwaliła czapkę z głowy Stelli, która zmrużyła na to oczy i szybko podbiegła, aby podnieść tę część garderoby, jednak gdy się pochyliła i pochwyciła swoją czapkę, czyjeś ręce oplotły ją w talii. Nie musiała się odwracać, aby zrozumieć, kim był ten ktoś — już wiedziała, przez to ciepło, które przeszyło dziewczynę na wskroś.

Remus zaczął ją unosić. Stella wierzgnęła w powietrzu nogami i krzyknęła ze śmiechem:

— Co ty robisz?!

Krucze serce  • Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz