Rozdział 4

2.6K 148 170
                                    

— Zadawanie sprawdzianu po pierwszym tygodniu nauki powinno być nielegalne! 

Stella poprawiła torbę na ramieniu i spojrzała na Leę, której twarz wykrzywiał grymas niezadowolenia. 

— Flitwick chce nas tylko przygotować do zdania owutemu — odparła Stella.

— Ale sprawdzian ze wszystkich zaklęć przywołujących i odwołujących to przesada! Po co ja zdaję te zaklęcia? Dlaczego quidditcha nie można zdawać? To bez sensu! I tak będę chciała dostać się do jakiejś drużyny.

— Spokojnie, dasz radę. Mogę ci pomóc — zaoferowała Stella.

— A nie miałaś uczyć się z Lupinem? Zawsze się z nim uczysz.

— Możesz posiedzieć z nami lub, jeśli nie chcesz, we dwie opracujemy materiał...

— Ja już wiem, jak ta twoja nauka wygląda — przerwała burkliwie Lea. — Siedzenie po pięć godzin w bibliotece, ja podziękuję. 

Stella nie kwapiła się do obrony własnego systemu nauki, gdyż wiedziała, że było to pozbawione sensu. Lea nie uczyła się źle, można by nawet powiedzieć, że jak na lekceważenie podręczników i słuchania na lekcji było całkiem nieźle. Wolała się skupiać na quidditchu - ciągle powtarzała, że po Hogwarcie zostanie sławną na całym świecie ścigającą, więc nie będą jej potrzebne owutemy. Stelli takie podejście nie do końca się podobało, chociaż nie wątpiła w cel swojej przyjaciółki - wiedziała, że była świetna w quidditchu, aczkolwiek sama nie lubiła, gdy wszystko postawia się na jedną kartę. Ona, na przykład, gdyby nie wyszło z zostaniem uzdrowicielem, zostałaby redaktorką jakiejś gazety typu: „Czarownica" bądź „Prorok codzienny".

Rozwinęła rąbek pergaminu, na który wpadły promienie słońca. Przeskoczyła szybko wzrokiem swój plan zajęć.

— To teraz dwie godziny eliksirów — mruknęła, wsuwając pergamin z powrotem do kieszeni.

— Ha! A ja mam wolne! Powodzenia z kiszeniem się w tej klasie pełnej oparów — wyszczerzyła się Lea i tanecznym krokiem odeszła w stronę, najpewniej, wieży zachodniej.

Przynajmniej Paisley i  Moose mieli eliksiry. Gina zrezygnowała, bardzo męczyła się nad miksturami, a Slughorn ciągle dyszał jej w kark, przez co się podwójnie się stresowała, co owocowało złymi wynikami - nie zdała suma. Syeda, mimo że eliksiry zdała, nie chciała więcej ich mieć w swoim planie. Paisley ledwo się udało, nienawidziła jednak eliksirów, lecz wraz z Moose'em chciała zostać aurorem, a do tego istotne były eliksiry.

Gdy podeszła pod klasę, zauważyła małe grupki, składające się z Gryfonów, Puchonów, Krukonów i Ślizgonów. Przesunęła wzrokiem, aż natrafiła na Paisley i Moose'a, którzy jednak byli tak sobą zajęci, że wolała im nie przeszkadzać.

Wtedy dostrzegła Lily Evans, która rozmawiała z Dorcas Meadowes. Po krótkim zastanowieniu, podeszła do obu Gryfonek.

— Stella! — przywitała się radośnie Lily. — Jak minęły wakacje? 

— Tak jak zwykle — wzruszyła ramionami, a jej wzrok padł na odznakę dziewczyny. — Och, zostałaś prefektem naczelnym, gratulacje!

— Nie ma czego gratulować — sposępniała Lily, spoglądając kątem oka w stronę Jamesa Pottera, który prowadził bardzo ożywioną rozmowę z Remusem Lupinem i co chwilę mierzwił sobie włosy, rzucając tęskne spojrzenia w stronę Lily. — Potter również został, co oznacza, że mamy wspólne patrole... 

— Potter nie jest taki zły — odparowała Dorcas. — Nawet przystojny,  w głowie też coś ma wbrew pozorom, przecież pamiętacie, jak dobrze zdał sumy, świetny w quidditchu. Laski się za nim oglądają! 

Krucze serce  • Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz