Rozdział 2

2.2K 103 10
                                    

Cisza panująca w pokoju wspólnym Ślizgonów w nocy była czymś niesamowitym. Nie było słychać ptaków na zewnątrz, czy też szumiącego wiatru. Brak jakichkolwiek dźwięków z zewnątrz, jedynie własny oddech zagłuszał ciszę w pomieszczeniu. Do tego zielony blask z jeziora, który w nocy zdawał się ciemniejszy niż w dzień, dawał ten upiorny klimat. Raptem skwierczący ogień w kominku dawał jasne światło.

Jednak tej nocy ta cudowna cisza, zdawała się zniknąć, kiedy Draco Malfoy siedzący w pokoju wspólnym, cały czas miał wrażenie, że coś wokół niego zagłuszało ten spokój. To było coś tak okropnie natarczywego, że miał ochotę odciąć sobie uszy. Dręczyło go, z każdą minutą coraz bardziej. Zaciskał mocno powieki, licząc, że mu to w czymś pomoże, ale się mylił, bo to jedynie pogarszało.

Zabrakło tej ciszy, tego spokoju, gdy jego własne myśli, zaczęły go nadmiernie dręczyć. Utkwił wzrok w jasnym, zielonym płomieniu, próbując uciekać myślami gdzieś indziej, tylko że każda droga kierowała go wciąż w to samo miejsce. To jak niekończący się koszmar.

Zdecydowanie to była ciężka noc dla Dracona, którą prawie całą spędził w pokoju wspólnym, próbując uwolnić się od tych znęcających się nad nim myślami. Jednym pocieszeniem, choć nie miał o nim pojęcia, było to, że Luciana miała podobną noc do niego. Zero snu, o tym w zasadzie nie trzeba wspominać. Jednak że Krukonkę nie dręczyły myśli, a natłok złych emocji, który narastał, z każdą sekundą.

Dopiero rano, gdy oczy bolały ją od ciągłego patrzenia się w sufit, trochę się uspokoiła. Przekręciła się na bok i spojrzała przez okno na zaśnieżone błonia. Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się, że ta noc w końcu minęła. Patrzyła na spadające płatki śniegu, co niektóre wpadające na szybę, tak długo, aż musiała w końcu pozbierać się z łóżka. Całe szczęście dziś nie musiała iść na zajęcia, a do Hogsmeade, do którego chciała iść już od paru tygodni.

Kiedy Krukonka podniosła się do pozycji siedzącej, zobaczyła, że Romana, w sąsiednim łóżku, jeszcze śpi. Jej blond włosy niemal całkowicie zakrywały jej jasną twarz, a poduszka nie była pod jej głową, a na podłodze. Luciana spojrzała na nią z uniesionymi brwiami, po czym po prostu wstała, udając się do łazienki.

Śnieg prószył w oczy, tym którzy zmierzali właśnie do Hogsmeade. Wiatr, który sprawiał, że każdy zawijał się, aż po brodę szalem, był okropnie zimny. Niemal każdy pragnął być już w jakimś pomieszczeniu, jedynie Luciana doceniała piękno tej zimy. Idąc razem z Romaną za trzęsącymi się z zimna uczniami, nie odrywała wzroku od sypiącego z nieba śniegu.

Zmierzały właśnie do Trzech Mioteł, by wreszcie móc odpocząć od natłoku nauki, którą męczyli ich nauczyciele. Weszły do środka zaraz za grupką uczniów i zajęły pierwszy wolny stolik.

– Pójdę zamówić piwo kremowe – powiedziała Romana, wstając od stolika.

Luciana kiwnęła jej głową, na znak, żeby szła, po czym spojrzała przez szyby, na prószący śnieg na zewnątrz. Nie mogła oderwać od okna wzroku, aż do momentu, gdy usłyszała głos Romany, obijający się jej o uszy.

– Słuchaj, tam stoi ten Blaise, czy jak mu tam, ale nie uwierzysz...

Nie dokończyła, bo w tym momencie, potknęła się o czyjąś nogę i wylała cały kufel z piwem, na siedzącą przy stoliku Luciane. Ubranie zaczęło się kleić, a złość kumulująca się w niej znów zaczęła narastać. Próbowała się powstrzymać, ale to było silniejsze od niej, jakby żyło własnym życiem. Zacisnęła pięści, starając się uspokoić, ale miała wrażenie, że wszelkie jej starania, były na marne.

– Kurwa, Romana, czy ty nie możesz bardziej uważać, jak chodzisz?! – naskoczyła na nią, gwałtownie stając z krzesła. 

– Ale przecież nic się nie stało, przepraszam – odparła, zaskoczona jej zachowaniem blondynka, podnosząc z ziemi rozwalony kufel.

Daffodils ~ Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz